Kilkadziesiąt lat temu, na pokopalnianych terenach w Trzebini powstały ogródki działkowe dla górników, z których ludzie korzystają do dziś. Opuszczone kopalnie zaczęły dawać o sobie znać kilka miesięcy temu.
- To się obniżało od wiosny. Zadzwonił do mnie kolega, żebym pomógł mu skręcać wędzarnię. Pojechałem do niego, a kiedy wróciłem, to już zaczęło się wciąganie w ziemię. Podszedłem do altanki, a tu zaczęło wciągać drzewa. Wciągnęło mi huśtawkę, taką dużą na sześć osób, wszystko wciągnęło, nie wiadomo gdzie – opowiada Tadeusz Gawiak.
Olbrzymi lej, który powstał niedawno dokładnie między dwiema altankami działkowymi, może być zapowiedzią kolejnych problemów.
- Kopalnia Siersza działała na bardzo dużym obszarze. Zlikwidowano ją w kilka miesięcy. Był to tak krótki okres, że były problemy z wywiezieniem sprzętu i nie było czasu na odpowiednie „podsadzenie” wyrobisk. Aby przeciwdziałać deformacjom powierzchni nad wyrobiskami górniczymi, likwiduje się je w sposób taki, że podsypuje się je piaskiem, by uzupełnić tę pustkę, którą wybraliśmy i żeby teren nad nią się nie zapadał – tłumaczy Mariusz Czop, hydrogeolog.
Okazuje się jednak, że największym problemem nie jest zamknięta 20 lat temu kopalnia Siersza. Już w początkach XIX wieku powstawały tu prymitywne, manufakturalne wyrobiska. Były położone płytko i to stanowi największy kłopot.
- Nikt nigdy nie pomyślał o tym, żeby podsadzać te stare, XIX-wieczne wyrobiska. Nie wszystkie mogą być udokumentowane. Dla powierzchni najgroźniejsze są wyrobiska płytkiej eksploatacji – dodaje Mariusz Czop.
Terenem od 2017 roku zarządza Spółka Restrukturyzacji Kopalń i to ona ma likwidować szkody górnicze jak i monitorować powstawanie tego rodzaju zapadlisk.
- Nikt dziś nie jest w stanie powiedzieć, czy ten teren jest bezpieczny. Przewidujemy nawierty i rozpoznanie tego terenu dla określenia, jaki jest jego stan faktyczny oraz czy, i jeśli tak, to, co można tam zrobić. Problem dotyczy całej Trzebini – podkreśla Wojciech Jaroń ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Mieszkańcy gminy nie ukrywają swoich obaw.
- Obawiamy się, ale co mamy robić. To podobna sytuacja jak u ludzi, którzy mieszkają na terenach zagrożonych trzęsieniami ziemi. Wszyscy wiedzą o ryzyku, ale dalej tam mieszkają, bo to jest ich życie – wyznaje Janusz Kuciel.