Szymon Jędrzejczak nie żyje

Jeszcze nie ochłonęliśmy po tragicznej śmierci białostockich maturzystów, którzy zginęli w piątek w wypadku autokaru, gdy w sobotę całą Polską wstrząsnęła informacja o kolejnej tragedii. W wypadku niedaleko Płońska zginął brat Otylii Jędrzejczak - Szymon, a ona sama została ranna. To prawdziwy cud, że nie zginęli oboje – mówią ci, którzy widzieli wrak rozbitego samochodu. Szymon w niedzielę skończyłby 19 lat.

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w sobotę około 17.30. Otylia jechała z bratem z Warszawy do nowego domu rodziców. Tam mieli obchodzić urodziny Szymona. Za kierownicą siedziała Otylia. Nagle zdecydowała się wyprzedzić sznur samochodów. Gdy spostrzegła jadące z naprzeciwka auto, było już za późno – zjechała na pobocze i tam z ogromną siłą wbiła się w drzewo. Jej brat nie miał najmniejszych szans. Ze śmiercią „Miśka”, jak był nazywany, nie mogą się pogodzić jego przyjaciele ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Oświęcimiu, z którymi był nierozłączny przez ostatnie trzy lata. - Zawsze można było na niego liczyć. Mieszkaliśmy razem w internacie. Miał dziewczynę, plany i całe życie przed sobą – mówią zrozpaczeni. Szymon właśnie dostał indeks. Rozpoczął studia na warszawskim AWF. Tak jak siostra był pływakiem i ostatnio zaczął odnosić sukcesy na krajowych zawodach. Otylia była dla niego wzorem. Bardzo go wspierała i była jego największym kibicem. - Nieraz widziałam, jak po zawodach Otylia całowała go i gratulowała. Widać, że bardzo się kochali – opowiada koleżanka Szymona. To dlatego, gdy Szymon dostał się na studia w Warszawie, rodzeństwo tak bardzo się cieszyło. Mieli być bliżej siebie. Tych kilka sekund na drodze pod Płońskiem przekreśliło wszystko.

podziel się:

Pozostałe wiadomości