Napisali komentarz o szpitalu i… dostali wezwanie z kancelarii prawnej. „To nie był hejt tylko krzyk rozpaczy”

SWINOUJSCIE_0014
Szpital kontra pacjenci
Napisali w sieci komentarze o miejscowym szpitalu i dostali wezwania przedsądowe. – Zostaliśmy zastraszeni – słyszymy. Miejska placówka tłumaczy, że walczy o dobre imię.

Osiem lat temu, pani Małgorzata, na bazie własnych przeżyć, skomentowała w internecie artykuł dotyczący śmierci pacjenta w szpitalu. Po pewnym czasie dostała od Szpitala Miejskiego w Świnoujściu wezwanie do zapłaty 5 tysięcy złotych i opublikowania przeprosin. Sprawa skończyła się w sądzie.

- Miałam dowody, że opisałam prawdziwą historię i nie są to wymysły. Ale poddałam się, bo mam część martwego serca i wysokie ciśnienie może mnie zabić – mówi kobieta.

Pani Małgorzata odpowiedziała za swój komentarz i przeprosiła.

- Zostałam zmuszona do kłamstwa. Komentarz był prawdą, a przeprosiny wewnętrznie były dla mnie kłamstwem – mówi dziś kobieta.

Komentarze o szpitalu w sieci

W listopadzie znowu zaczęto pisać o szpitalu i komentować w sieci. Świnoujski szpital dość szybko zareagował.

- [Z naszej strony – red.] to nie jest przekroczenie jakichkolwiek granic. Wręcz przeciwnie, to jest sumienna realizacja zleconego mi zadania – twierdzi adwokat Michał Białkowski z kancelarii reprezentującej szpital.

Ile kancelaria wysłała tego typu wezwań?

- 15, o ile mnie pamięć nie myli – mówi mecenas Białkowski.

Jedną z osób, które dostały wezwanie, jest pani Marta.

- Opisałam to, co spotkało mojego tatę w szpitalu. Nie ma tam hejtu. Ale po około 2-3 tygodniach do mnie i do osób, które komentowały sprawę w komentarzach, dotarły pisma z kancelarii z wezwaniem do publicznych przeprosin, do usunięcia tych wpisów – mówi Marta Szczygieł.

- Zostaliśmy zastraszeni, że jeśli tego nie zrobimy, to sprawa trafi do sądu – dodaje Szczygieł.

W podobnej sytuacji znalazła się pani Kinga. 

- Miałam napisać, że wyrażam głębokie ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Nie zgadzam się z tym. Nie ubolewam nad tą sytuacją, ponieważ nie zrobiłam niczego złego – przekonuje Kinga Milewska.

Jak do sprawy odnoszą się przedstawiciele szpitala?

- To były sytuacje, które były dosyć jaskrawe, tak jak nazywanie podmiotu leczniczego „umieralnią” – stwierdza mecenas Michał Białkowski.

- Nie oczekujemy wielkich podziękowań ani chwały, bo każdy się decyduje na konkretny zawód – mówi Dorota Konkolewska, prezes zarządu szpitala. I dodaje: - Ale nie wolno, godzić w godność, bo myślę, że żaden człowiek nie chciałby być tak traktowany.

- My się spotykamy z tym, że odbiera pani sekretarka telefon i ktoś mówi: „Dzień dobry, czy to umieralnia?”. Spotykamy się z agresją słowną i taką fizyczną – mówi Konkolewska.

„Dużo ludzi ma żal do szpitala w Świnoujściu”

- Dużo ludzi ma żal do tego szpitala. Ja osobiście też mam żal – przyznaje Sławomir Ryfczyński, redaktor naczelny serwisu iswinoujcie.pl. I dodaje: - Moja mama umarła w tamtym roku. Umierała na raka. Nawet mi się zwierzyła i powiedziała, że jedna z pielęgniarek powiedziała: „Co księżniczka, trzeba przy pani robić”. Brakuje życzliwości. Ludzie, którzy są chorzy, potrzebują więcej czułości.

- Jest 130 podpisów personelu białego - lekarzy, pielęgniarek, gdzie wyrażamy swoją opinię, że nie zgadzamy się z tym, co zostało napisane. Że czujemy się w pewnym sensie, może za górnolotnie powiedziane - urażeni, ale źle nam z tym – mówi lek. med. Renata Waszczuk, lekarz naczelny szpitala.

- Staramy się do swojego zawodu podejść w sposób naprawdę odpowiedzialny. Jeżeli by to była taka merytoryka, proszę bardzo. Ale nie na zasadzie oczerniania nas, wyzywania nas, czy nawet personelu średniego. To nas boli – tłumaczy doktor Waszczuk.

- Zastanawiamy się, czy nie pójść gdzie indziej. Jeżeli jest tak źle, jeżeli wszyscy się z tym tak nie zgadzają, a my tak bardzo źle leczymy bez empatii i wszystkiego, to my znajdziemy pracę wszędzie przy takim braku personelu. Tylko co wtedy zrobią ci ludzie tutaj? – dodaje naczelna lekarz.

- Ja po prostu opisałam swoje emocje, swoją historię. Nie obrażałam. Jedną rzecz, którą zrobiłam, o którą mogliby się ewentualnie przyczepić, to podałam z nazwiska lekarza, który mnie zbagatelizował i źle zdiagnozował – mówi Kinga Milewska. I dodaje: - Ale chodziło ogólnie o wpis, nie ma żadnej informacji, dlaczego mam wyzwanie. Nie użyłam żadnych słów w swojej wypowiedzi, które są uważane za ogólnie obelżywe czy obraźliwe.

- Nie dość, że w moim odczuciu spotkała nas wielka krzywda, ponieważ straciliśmy tatę, to jeszcze straszy się nas targaniem po sądach – ubolewa Marta Szczygieł. I dodaje: - Potwierdzenie na to, co mówię, jest w dokumentacji medycznej mojego taty. Dlatego zawiadomiłam Rzecznika Praw Pacjenta, zawiadomiłam Urząd Miasta Świnoujście, ponieważ jest to szpital miejski, a więc Urząd Miasta Świnoujście jest bezpośrednim zwierzchnikiem szpitala. Złożyłam również zawiadomienie do Naczelnej Izby Lekarskiej na lekarzy, którzy zajmowali się moim tatą. I rozważamy jeszcze złożenie zawiadomienia do prokuratury.

Każda z historii jest inna, podobnie jak wpis, elementem wspólnym jest szpital. Wezwania dostali zarówno ci, którzy podpisali posty, jak i ci, którzy zamieścili je anonimowo.

- Największym zarzutem, który można znaleźć w moim komentarzu, jest to, że nie wiem, czy mój tata przeżyłby w innym szpitalu, gdyby był leczony w innym szpitalu, ale jestem pewna, że to, że trafił do świnoujskiego szpitala, przekreśliło jego jakiekolwiek szanse na wyjście z niego – przytacza pani Marta. I zaznacza: - Nie uważam, żeby był to hejt, nie uważam, żebym kogoś obraziła. Skorzystałam z wolności słowa, z mojego prawa do wypowiedzenia się na ten temat.

- Uruchomiłam na stronie internetowej szpitala adres mailowy o nazwie - kontakt, gdzie można wysłać wniosek, skargę, a nawet i podziękowanie, jeżeli ktoś sobie życzy. To trafia bezpośrednio na moją skrzynkę mailową – mówi Dorota Konkolewska.

Czy szpital w ogóle powinien skupiać się na reakcji na komentarze?

- W kontrakcie menedżerskim mam napisane, że mam dbać o dobre imię spółki. To jest mój obowiązek, więc ja nie mogę sobie w jakikolwiek sposób pewnych rzeczy odpuścić – stwierdza Konkolewska.

Burza z sieci przeniosła się do mediów i urzędów. Strony sporu okopały się na swoich stanowiskach. W sprawę obecnie zaangażowani są nie tylko autorzy postów, ale i stowarzyszenie, personel medyczny, pacjenci i radni.

- Miasto ma zaufanie do tego, w jaki sposób pani prezes prowadzi placówkę i w tym przypadku broni jej dobrego imienia – stwierdza Jarosław Jaz, rzecznik prezydenta Świnoujścia.

„Władze miasta nie lubią krytyki”

- Od dłuższego czasu władze miasta nie lubią krytyki, próbują zamknąć usta, tak jak nam, redakcji iswinoujscie.pl. W sumie to my jesteśmy jedyni w Świnoujściu, którzy odważamy się opisać coś więcej – mówi Sławomir Ryfczyński.

- Wszelka krytyka szpitala jest niemile widziana, podobnie jak krytyka pana prezydenta. Może dlatego, że idą wybory, może to jest przyczyną nadgorliwości pani prezes Konkolewskiej – mówi Zbigniew Ossewski ze Świnoujskiego Towarzystwa Osiedla Posejdon.

Zapytaliśmy prezes Konkolewskiej, czy to, jak sugerują rozmówcy, jest PR przed objęciem prezydentury?

- Kiedy to się stało nie myślałam jeszcze o prezydenturze. Oczywiście, że rozważałam pewne możliwości. Nie chcę dawać zgody na mowę nienawiści, nie zgadzam się z tym. Kiedy zginął prezydent Adamowicz, wtedy sobie zdałam sprawę, że pierwsze zabiły go słowa – mówi Konkolewska.

- To jest krzyk rozpaczy, to nie jest hejt – przekonuje pani Małgorzata.

Odcinek 7364 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości