Paweł W. pracował jako prawnik w warszawskim ZUS-ie. Dziesięć miesięcy temu zaczął uskarżać się na bóle kręgosłupa i coraz częściej chodził na zwolnienia lekarskie. Wreszcie od stycznia poszedł na zwolnienie, z którego już nie wrócił. - To jest oszust, który w perfidny sposób wyłudza pieniądze z ZUS-u - uważa była pracownica Piotra W. - Nigdy się nie skarżył na stan zdrowia, pracował cały czas w swojej spółce i dużo jeździł samochodem po całym kraju. - Mam problemy z górną częścią kręgosłupa – uważa Piotr W., prawnik ZUS-u. - Skoro lekarz stwierdził, że jestem chory, to te świadczenia mi się należą. Mężczyzna w czasie pobierania świadczeń chorobowych intensywnie pracował w rodzinnej spółce, do której należy między innymi gospodarstwo rolne i lombardy. Potwierdzają to jego sąsiedzi i pracownicy. Nawet zwierzchnicy Piotra W. mają świadomość, że ich pracownik wyprowadził w pole ZUS – po wyjściu sprawy na jaw natychmiast podjęto czynności kontrolne w celu odzyskania wyłudzonych pieniędzy wraz z odsetkami. - To jest po prostu cwaniak! – stanowczo stwierdza naczelnik Departamentu Prawnego w oddziale ZUS w Warszawie. – Do tego ma bardzo dobre papiery i trudno go z nimi ruszyć. Piotr W. został zbadany przez lekarza orzecznika w Łodzi, ponieważ tam jest zameldowany. Ten, po zapoznaniu się z historią rzekomej choroby pacjenta, przedłużył mu zwolnienie o kolejne dziewięćdziesiąt dni. Niewykluczone, że jako pracownik ZUS-u W. został potraktowany według taryfy ulgowej. Zdaniem pacjentów, mających na co dzień kontakt z ZUS-em, oszustom udaje się tak często wyłudzać nienależne świadczenia, bo lekarze orzecznicy ograniczają się zazwyczaj do przejrzenia dokumentacji choroby i bardzo pobieżnych badań. - Jesteśmy chyba jedynym krajem, w którym tylko i wyłącznie orzeczenie lekarskie jest podstawą do stwierdzenia o niezdolności do pracy – uważa zastępca Głównego Lekarza Orzecznika w Łodzi. - Na całym świcie orzeczenie lekarskie jest jedną ze składowych końcowej opinii – dodaje lekarz. Julia Pitera z Transparency International Polska powiedziała w UWADZE!, że jedna osoba podejmująca decyzję o przyznaniu świadczeń to stanowczo za mało. Według niej w komisji orzekającej powinny być co najmniej dwie osoby. Ponadto ktoś powinien to sprawdzać. - Jeżeli ZUS wie, że pewien procent zaświadczeń lekarskich jest fałszowanych i wyraża wobec tego zjawiska bezradność, oznacza to, że nie ma żadnych wypracowanych narzędzi zapobiegania takim patologiom – tłumaczy Pitera. Na tle innych krajów europejskich w Polsce wypłaca się zdecydowanie najwięcej rent. Każde wyłudzone świadczenie jest porażką systemu ubezpieczeń społecznych.