Rodzinny dom przemocy

Dostali Order Uśmiechu, liczne wyróżnienia i nagrody. Ich rodzinny dom dziecka był stawiany za wzór. Jednak dziś ich były wychowanek odsłonił inny obraz domu państwa Sz. Nieludzki rygor, bicie, wymyślne, graniczące z torturą kary.

Państwo Halina i Adam Sz. osiem lat temu założyli we wsi w okolicach Myszkowa rodzinny dom dziecka. W niedługim czasie zyskali opinię idealnych wychowawców. Za swoje zasługi w opiece nad dziećmi dostali liczne nagrody, doczekali się pochwał w mediach i pomocy znaczących fundacji. Po kilku latach stworzyli kolejny rodzinny dom w Częstochowie. - Najważniejsza jest miłość do dzieci – mówi Adam Sz. – Cały swój dorobek życiowy poświęciłem dzieciom. Ale dziś odsłonił się inny obraz państwa Sz. Jeden z byłych wychowanków zdecydował się opowiedzieć o tym, jakie ”metody” wychowawcze stosowali jego opiekunowie. - Wołano na kolację, wszyscy szli wężykiem do pokoju, jeśli ktoś popatrzył się na telewizor, to od razu było: co się patrzysz! – mówi Bartek. – Do kuchni jeść, spać, uczyć się, pracować! I nic więcej. Jak zwierzęta. Bartek przypomina sobie, że kiedyś Adam Sz. zauważył, że pościel na jego łóżku jest niedbale ułożona. Kazał mu ściągnąć spodnie i uklęknąć. - Musiałem całe wiadro wody trzymać w wyciągniętych do góry rękach – godzinę, dwie – mówi Bartek. Chłopak opowiada, że widział, jak Halina Sz. kopała dziewczynę, aż ta zaczęła krwawić. W końcu nie wytrzymał. Razem z bratem postanowił uciec. Uciekł sam, nocą, na rowerze. Czternastoletni wtedy chłopiec jechał bez odpoczynku szesnaście godzin. Zatrzymany przez policję, musiał wrócić do domu państwa Sz. Ale Adam Sz. tym razem zdecydował się pozbyć Bartka. Oddał go do pogotowia opiekuńczego. - Bartek trafił do nas ze złą opinią – mówi Dorota Podlewska z Pogotowia Opiekuńczego w Częstochowie. – Były zarzuty, że ucieka z domu, kradnie, ma zły wpływ na innych wychowanków. Ta opinia podczas rutynowego pobytu chłopca u nas zupełnie się nie potwierdziła. Okazało się za to, że to państwo Sz. są znani policji. Rodzinie założono dwie niebieskie karty, z powodu awantur i alkoholizmu Adama Sz. Państwo Sz. zapytani o to, z trudem sobie przypominają powody decyzji policji. - Mąż raz się upił, i była jedna karta – mówi Halina Sz. – Zamknął się w pokoju i spał. Umierałam ze strachu, zaglądałam przez balkon. Zadzwoniłam na policję. Policja nie powiadomiła sądu rodzinnego o sytuacji w domu państwa Sz. Urzędy, które powinny nadzorować rodzinę nie stwierdziły niczego niepokojącego. - Dzieci nie skarżyły się – mówi Grażyna Chałupka, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Myszkowie. – Nie było żadnych sygnałów, że w tym domu dzieje się coś niepokojącego. Do domu państwa Sz. udali się jednak w końcu kuratorzy. Rozmawiali z dziećmi w obecności opiekunów i usłyszeli od nich, że żyje im się bardzo dobrze. Innym razem Halina Sz. po prostu nie wpuściła inspektorów z Wydziału Polityki Społecznej Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Tymczasem o przemocy, jakiej doświadczyli ze strony państwa Sz. zaczęły opowiadać także inne dzieci. Udało się nam skontaktować z dyrektorką innego rodzinnego domu dziecka, do którego kilka lat temu trafiło trzech byłych wychowanków państwa Sz. Chłopcy mieszkali u Sz. dziewięć miesięcy. - Po zachowaniu dzieci widać było, że są przestraszone – mówi dyrektorka. – Bali się podnieść oczy. Mówili – ciociu, ciociu, posłuchaj. I ciocia słuchała. To była dla nich terapia. Dyrektorka poprosiła swoich nowych wychowanków, żeby w ramach tej terapii postarali się przelać na papier wszystko to, co przeżyli u państwa Sz. Dotarliśmy do ich listów, w których opisali przemoc, jakiej doznali od dawnych opiekunów. Zwierzenia chłopców są potwierdziły relację Bartka. Państwo Sz. wszystkiemu przeczą. - To nieprawda, to przechodzi ludzkie pojęcie – mówi Adam Sz. – Kłamstwa, ktoś się zmówił przeciw nam. Opowieść Bartka opisały gazety. Sprawą zajęła się prokuratura. Wychowankowie domu państwa Sz. poddani będą szczegółowym badaniom psychologicznym. Jeśli zarzuty byłych podopiecznych zostaną potwierdzone, sąd najprawdopodobniej podejmie decyzję o pozbawieniu małżeństwa Sz. prawa do opieki nad dziećmi. ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości