- Taka decyzja sędziego podyktowana jest tym, że obrońca oskarżonych rodziców Magdy złożył w ich imieniu wniosek o dobrowolne podanie się karze. Ich sprawa będzie toczyła się teraz osobno - mówi dziennikarce Superwizjera sędzia Bogdan Kijak, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. - Wszyscy oskarżeni w tej sprawie odpowiadają z wolnej stopy. Państwo P. nie stawili się dzisiaj na rozprawę, bo nie mieli takiego obowiązku - dodaje sędzia Bogdan Kijak.
Małżeństwo P. jest oskarżone o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad swoją córką oraz nieumyślne spowodowanie jej śmierci. Znęcanie, zdaniem śledczych, polegało na niepodawaniu dziecku właściwej ilości pokarmu. Był on, według nich, również nieodpowiedniej jakości. Joannie i Michałowi P. grozi do 10 lat więzienia. Natomiast nowosądeckiemu znachorowi prokuratura zarzuca tak zwane sprawstwo kierownicze, które miało doprowadzić do nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki oraz świadczenie usług medycznych bez uprawnień. Może spędzić za kratami do 5 lat.
Straszył, że odbiorą im córkę
W połowie kwietnia ubiegłego roku Polską wstrząsnęła wiadomość o zagłodzeniu przez rodziców półrocznej dziewczynki z miejscowości Brzezna. Zostali oni aresztowani. Zdecydowali się zeznawać i obciążyli znachora Marka Haslika - to on miał ich skłonić do zastosowania diety, która doprowadziła do śmierci dziecka. Dziewczynka była karmiona przez rodziców na przykład nieprzegotowanym kozim mlekiem rozpuszczonym w wodzie i kaszką zmieszaną z wodą. Rodzice, stosując się do rad znachora, kąpali córkę w wywarze ze słomy i rumianku, co miało wyleczyć atopowe zapalenie skóry. Marek Haslik zakazał również państwu P. korzystania z profesjonalnej opieki lekarskiej i kontaktów z członkami rodziny strasząc, że ze względu na zły stan zdrowia Magdy może być ona im odebrana. Energię dla chorego dziecka przesyłał przez telefon i zalecał modlitwę. W chwili zgonu dziewczynka ważyła zaledwie 3.6 kilograma, czyli tyle, ile waży część dzieci po przyjściu na świat. Wyznawcy wierzą, że znachor ma dar
Marek Haslik nie przyszedł na dzisiejszą rozprawę. Przed budynkiem sądu tłoczyło się kilkadziesiąt osób, które twierdzą, że jest on niewinny, a media kłamią. Przyszli z transparentami, żeby wyrazić swoją solidarność z oskarżonym mężczyzną i by zamanifestować, że nie zgadzają się z zarzutami, które postawiła mu prokuratura. - Jestem tutaj, bo wierzę, że pan Marek jest niewinny. Naprawdę ma dar. Mojej rodzinie pomógł i mam teraz wobec niego dług wdzięczności - mówiła jedna z kobiet, która pojawiła się dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu.
Zwolennicy znachora uważają, że akcja niszczenia go przez funkcjonariuszy prawa odbywała się pod naciskiem mediów oraz jego sąsiadki - lekarki, dla której, jak twierdzą, był po prostu konkurencją. Według nich półroczna Magda nie zmarła z niedożywienia, jak uznali powołani przez prokuraturę biegli, ale z powodu wad genetycznych - nietolerancji białka przez organizm oraz innych powikłań. Stoją murem za swoim „lekarzem” i są przekonani, że oskarżeni rodzice oraz sam znachor są niewinni, bo ich intencją było dobro dziecka.
Reportaże o tej sprawie można obejrzeć:
Śmiertelnie niebezpieczne praktyki znachora
Półroczne dziecko zagłodzone na śmierć?
Jak „znachor” zdobywał zaufanie ludzi?