Popełnił samobójstwo na całej rodzinie?

- Był nieufny, miał takie rozbiegane oczy, nie chciałabym się z nim przyjaźnić - mówi jedna ze znajomych Jacka F. Dlaczego w domu oficera Straży Granicznej doszło do masakry?

W ubiegłą niedzielę w domu oficera Straży Granicznej Jacka F. w Prusicach doszło do przerażającej zbrodni. Zastrzelona została żona Jacka F., jego półtoraroczny synek i szwagierka, ciężko ranni teściowie. On sam popełnił samobójstwo. Na razie nie można z całą pewnością stwierdzić, kto zabił - wiele wskazuje jednak na to, że strzelał właśnie Jacek F. - Jedna z postrzelonych kobiet zdołała jeszcze zbiec na dół i krzyczała, że to on strzelał - mówi Władysław Kurieta, szef Prokuratury Rejonowej w Trzebnicy. Wciąż nie ma odpowiedzi na pytanie, co Jacka F. mogło popchnąć do tego czynu. Czy poważne oskarżenie, jakie skierowano wobec niego, czy problemy rodzinne, czy też kłopoty finansowe? Przyjaciele rodziny nie potrafią pojąć tego, co się stało. (zobacz zdjęcia) - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zabił dziecko, które tak uwielbiał – mówi przyjaciółka żony Jacka F. – On najchętniej wsadziłby sobie jego zdjęcie w ramki i wpatrywał się w nie cały czas. Jacka F. znajomi zapamiętali go jako człowieka, który zawsze trzymał się na uboczu, małomównego, tajemniczego. - Był nieufny, miał takie rozbiegane oczy, nie chciałabym się z nim przyjaźnić - mówi jedna ze znajomych Jacka F. Także w pracy wielu mu nie ufało. Był naczelnikiem wydziału wewnętrznego oddziału Straży Granicznej w Kłodzku, prowadził śledztwa przeciw kolegom. Zarzucano mu, że materiały do śledztw zbiera nieuczciwymi metodami. - Był nadgorliwy, zby wielki służbista – mówi jeden z funkcjonariuszy Straży. – Nieraz było tak, że koledzy się towarzysko spotykali, rozmawiali, a on potem potrafił nazajutrz z tego wyciągać określone konsekwencje. W maju 2002 r. Jacka F. oskarżono o ujawnienie tajemnicy służbowej. Został zawieszony dyscyplinarnie w pracy. Śledztwo trwało półtora roku. W jego trakcie nie przesłuchano nawet przełożonych Jacka F. Dziś prokuratura nie chce się wypowiadać na temat śledztwa. Kiedy sprawa trafiła w końcu do sądu, z klauzulą tajności utknęła na ponad rok. Nie było ławników, którzy mogliby orzekać w sprawach tajnych. Sąd nie dostał dla niech specjalnych certyfikatów, choć od sześciu lat taki obowiązek nakłada ustawa. - Nie wiedzieliśmy o ławnikach, jedynie o protokolancie, który taki certyfikat dostał – tłumaczy Marta Sługocka, prezes Sądu Rejonowego w Kłodzku. – Jeśli chodzi o ławników, to mieliśmy problem z interpretacją przepisów ustawy. Cały ten czas Jacek F., choć zawieszony, nadal pracował. Na własną rękę zbierał informacje dotyczące korupcji w straży granicznej. To przysparzało mu jeszcze więcej wrogów. Jak twierdzą jego znajomi, presja w pracy, a także stres związany ze sprawą w sądzie bardzo go ostatnio zmieniły. Był sfrustrowany, jeszcze bardziej zamknął się w sobie. - Nie pozwalano mu się bronić, nie pozwalano pracować. Nie widział ratunku, był jak zaszczute zwierzę – mówi kapitan Roman Łubiński, były komendant Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej. Czy ów stres mógł doprowadzić Jacka F. do rozstrzelania swojej rodziny? Psychiatra Stanisław Teleśnicki ma jedno wytłumaczenie. - Tego rodzaju czyny popełniają osoby o zaburzonej psychice. Możemy tu mówić o tzw. samobójstwie rozszerzonym. Jego sprawca postanawia zabić nie tylko siebie, ale także wszystkich swoich bliskich. Przeczytaj także:Rozstrzelał swoją rodzinęCzuł się zaszczuty

podziel się:

Pozostałe wiadomości