Policyjna ARO-afera

Dlaczego kupiono dla policji terenowe samochody, którymi policjanci jeździć się wstydzą i boją? Pod względem liczby awarii ARO mogłyby z powodzeniem ubiegać się o miejsce w księdze rekordów Guinessa. Prokuratorskie śledztwo wskazuje na możliwość przestępstwa w Komendzie Głównej Policji.

ARO to terenowe auta produkowane w Rumunii - przestarzałe maszyny, skonstruowane w latach 70-tych. Do polskich posterunków policji trafiło w 2004 r. 105 tych samochodów. Od tej pory stały się prawdziwym utrapieniem funkcjonariuszy. Zamiast pomagać w najtrudniejszych pościgach w terenie, często się psują, trudno nimi ruszyć, gdy już ruszą, to rozwijają maksymalne prędkości między 40 a 80 km na godzinę, wycieka z nich paliwo, napęd na przednie koła trzeba uruchamiać ręcznie, a gdy już jakimś cudem uda się dogonić przestępcę, to trudno go do środka zapakować, bo wnętrze jest za małe. Aby zobaczyć wymienione mankamenty, wystarczyła jedna jazda reportera UWAGI! z patrolem z Polańczyka, który jeździ ARO. W całym województwie podkarpackim jest 13 tych aut, z czego obecnie aż trzy znajdują się w jednym tylko warsztacie w Rzeszowie. Dlaczego policjanci muszą jeździć tak fatalnymi samochodami? - Planujemy kupno 300 samochodów terenowych w latach 2007 – 09 – mówi komisarz Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji (KGP) w Warszawie. – W tym czasie ARO najprawdopodobniej będą wycofywane. W tej samej Komendzie zaledwie trzy lata temu zdecydowano, że to właśnie ARO dostaną polscy policjanci. W 2004 r. przetarg na samochody terenowe dla policji wygrała warszawska spółka, która prowadziła targowisko na stadionie X-lecia. Dwa lata po przetargu w KGP, z inicjatywy nowego komendanta, wszczęto w tej sprawie śledztwo. Do dziś zarzuty postawiono 20. osobom z KGP oraz przedstawicielom dealerów samochodowych. Wśród podejrzanych, m.in. o przyjęcie korzyści majątkowych jest prawie całe ówczesne kierownictwo Biura Logistyki Komendy Głównej z jej byłym dyrektorem na czele. - Wygląda na to, że lobbing zaczął się w podkomisji sejmowej – Paweł Biedziak, były policjant, obecnie dziennikarz Super Expressu, mówi o kulisach zakupu ARO. – To ona wpadła na pomysł, by z budżetu przeznaczyć ekstra pieniądze na zakup samochodów terenowych. Rząd przeznaczył 6, 5 mln zł na zakup 43 aut. KGP zwiększyła liczbę samochodów, nie zwiększając kosztów zakupu, do 105 aut. Wygląda to na działanie celowe, by ustawić przetarg pod jedną ofertę – tani samochód rumuński, który jako jedyny można było kupić w liczbie 105 sztuk za 6, 5 mln zł. Paweł Biedziak dodaje, że KGP nie skontaktowało się nawet z samym rumuńskim producentem ARO – tak, jakby komuś koniecznie zależało na tym, by dostawcą był ten dostawca, którzy w końcu wygrał przetarg. Jak się okazuje, nawet rumuńska policja w niewielkim stopniu wykorzystuje rodzime ARO do służby. Prokuratura Krajowa w Białymstoku, która prowadzi śledztwo w sprawie zakupu ARO, poinformowała, że w jego trakcie pojawiły się nowe wątki – związane także z innymi przetargami w KGP. Prokuratura nie wyklucza zatrzymania kolejnych podejrzanych.

podziel się:

Pozostałe wiadomości