Policja nie do ruszenia

Komendant policji, który zezwalał swoim podwładnym na fałszowanie mandatów, nie tylko nie stracił posady, ale nawet awansował. Jego przełożeni nie widzą w tym żadnego problemu.

Miesiąc temu pokazaliśmy reportaż o fałszerstwach w komendach policji na terenie województw lubuskiego i dolnośląskiego. W toku śledztwa ustalono, że w samej tylko Komendzie Miejskiej w Jeleniej Górze sfałszowanych zostało 400 mandatów. 26 policjantów, w tym dwóch byłych naczelników, dostało zarzuty prokuratorskie. Proceder trwał co najmniej pięć lat.---obrazek _i/FALSZYWE2m.jpg|prawo|Włodzimierz Maślak nie czuje się winny--- - Metoda była prosta. Wystarczyło z druku mandatu wymazać odpowiednią liczbę zer i np. ze 100 zł robiło się 10 zł – mówi aspirant Włodzimierz Maślak, podejrzany o fałszerstwo mandatów. Podejrzani policjanci twierdzą, że o wszystkim wiedzieli ich przełożeni. Prokuratura uznała ten proceder za przestępstwo. Policja natomiast nie widziała w całej sprawie żadnego problemu. Chociaż KM w Jeleniej Górze była kontrolowana przez funkcjonariuszy z Komendy Głównej, nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Postępowanie zakończyło się wnioskiem o usprawnienie procedury przekazywania mandatów do Urzędu Wojewódzkiego i terminowe rozliczanie się z pobranych druków mandatowych. W tym czasie komendą w Jeleniej Górze kierował Maciej K.---obrazek _i/FALSZYWE23m.jpg|prawo|Maciej K. choć ma zarzuty, awansuje--- – Nie można było zwolnić z pracy podejrzanego, dopóki trwało śledztwo – mówi Beata Tobiasz, oficer prasowy KW we Wrocławiu. Ustawa dopuszcza jednak możliwość dyscyplinarnego zwolnienia funkcjonariuszy podejrzanych o popełnienie przestępstwa lub wykroczenie. Maciej K. nie tylko nie stracił pracy, ale awansował na stanowisko zastępcy komendanta wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim. Dopiero po naszej interwencji prokuratura baczniej przyjrzała się komendantowi i postawiła mu zarzut anulowania prawomocnego mandatu. Maciej K. został zawieszony, ale już po miesiącu wrócił do pracy.---obrazek _i/FALSZYWE24m.jpg|prawo|Pani rzecznik tłumaczy powód awansu Macieja K.--- - Argumentem decydującym o przyjściu do pracy zastępcy była konieczność wykonywania przez niego obowiązków w komendzie – mówi Agata Sałatka, rzecznik prasowy komendy. – Ze względu na to, ile pracy jest w komendzie pod koniec roku i w związku z tym, że był potrzebny. Rzecznik nie widzi problemu w tym, że podejrzany o łamanie prawa funkcjonariusz kieruje policją. Jego byli podwładni, również podejrzani, nie czują się winni. – I ja, i koledzy nie naruszyliśmy żadnego przepisu. Taka była potrzeba chwili, takie były oczekiwania ludzi, tak zostałem nauczony, żeby tak postępować – mówi aspirant Włodzimierz Maślak. Nowi współpracownicy komendanta dziwią się natomiast, że z błahej sprawy zrobiono aferę. - Byłem komendantem powiatowym i też podejmowałem takie decyzje, jak Maciej K. – mówi inspektor Ryszard Kasprzak, zastępca komendanta wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim. – Dziwię się, że ta sprawa jest przedmiotem śledztwa. Najwyżej można było komendantowi zwrócić uwagę, by więcej tego nie robił. Przywrócony do pracy komendant Maciej K. odzyskuje wiele przywilejów. Jeśli teraz zdecydowałby się przejść na emeryturę, mógłby liczyć na kilkadziesiąt tysięcy zł odprawy. Właśnie tak zrobili dwaj naczelnicy z Jeleniej Góry i komendant z Nowej Soli, również podejrzani w sprawie fałszowania mandatów. Jeśli nawet zostaną skazani, nikt ich nie pozbawi wysokich emerytur. Przeczytaj także:Z komendantem załatwisz wszystkoZdradził tajemnicęPogrążeni w chorobieBandyci grają policji na nosieZabity pod okiem policyjnej kamery ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości