Po co ten terapuls?

TVN UWAGA! 3621406
TVN UWAGA! 136219
NFZ zarządziło, że wszystkie gabinety rehabilitacyjne muszą posiadać urządzenie o nazwie terapuls. Drogie, niebezpieczne i w wielu gabinetach niepotrzebne.

Terapuls to urządzenie służące do leczenia zmian zwyrodnieniowych i zapalenia stawów oraz schorzeń laryngologicznych. Wytwarza pole elektromagnetyczne wysokiej częstotliwości i trzeba je wykorzystywać w specjalnym pomieszczeniu. W marcu, już w czasie obowiązywania kontraktów, Narodowy Fundusz Zdrowia wydał zarządzenie, by ten właśnie sprzęt obowiązkowo posiadał każdy gabinet fizjoterapeutyczny. Koszt nowego urządzenia i specjalnego pomieszczenia to ponad 30 tysięcy złotych. Wielu gabinetów nie stać na nową nieoczekiwaną inwestycję - Jeśli stracę kontrakt z NFZ, z moim zadłużeniem i mieszkaniem pod hipoteką, pójdę pod most – mówi anonimowa właścicielka gabinetu fizjoterapeutycznego. Ale terapuls niepotrzebny jest też w dużych szpitalach. Na przykład w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, gdzie pacjentami fizjoterapii są przede wszystkim dzieci. Stosowanie tego typu urządzeń jest przeciwwskazane w czasie wzrostu. Lista przeciwskazań jest bardzo długa – ciąża, niewydolność krążenia, metalowe implanty, rozrusznik serca, miażdżyca, a nawet nerwice. Aparat wytwarza też silne, niebezpieczne promieniowanie. Dr Marek Kiljański, prezes Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii, wyjaśnia, że od 20 lat dostępne są inne urządzenia mające takie samo działanie jak terapuls, tyle, że bezpieczniejsze. Jednak NFZ wskazał właśnie na terapuls. - Świadczenia finansowane przez NFZ są sprawozdawane przez naszych świadczeniodawców, by mogli otrzymać pieniądze – mówi Edyta Grabowska-Woźniak, rzecznik prasowy NFZ. – Była luka i trzeba było ją uzupełnić. NFZ tłumaczy, że od dawna płaci za leczenie terapulsem i ten sprzęt powinien być wymagany już wcześniej, ale urzędnicy nie sprawdzili czy jest na niego zapotrzebowanie. Telefoniczna sonda wykazała, że jest bardzo niewielu pacjentów czekających na zabieg z użyciem terapulsu. Okazało się także, że NFZ nie konsultowało swojego zarządzenia. - Gdyby się z nami konsultowano, nie byłoby takich zmian – mówi prof. Zbigniew Śliwiński, Krajowy Konsultant w Dziedzinie Fizjoterapii. Lekarzy zbulwersowało też to, że zmiany wprowadzono w trakcie trwania kontraktów z NFZ. - Oburza nas zmiana reguł gry w trakcie jej trwania – mówi Daniel Kowalczyk z Porozumienia Zielonogórskiego. - Warunki udzielania świadczeń są określone w konkursie. Jeśli my podjęliśmy się ich świadczenia, to oczekujemy, że w tym czasie warunki nie będą się zmieniać. Rzeczniczka NFZ poradziła reporterce UWAGI!, że jeśli ma podejrzenia co do niezgodności z prawem decyzji o terapulsie, powinna zwrócić się do wymiaru sprawiedliwości. Jej zdanie podziela Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. - Ministerstwo powinno przyjrzeć się temu, w jaki sposób przygotowano zarządzenie – mówi Grażyna Kopińska. – Podobnie Rządowe Centrum Legislacji. Ministerstwo Zdrowia zażądało do Funduszu wyjaśnień w tej sprawie. Zarządzeniu i formie jego wprowadzenia przygląda się także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. NFZ nie wycofuje się ze swojego zarządzenia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości