Bożena Łopacka była kierowniczką jednego ze sklepów sieci „Biedronka”. Jako pierwsza zdecydowała się opowiedzieć o wykorzystywaniu pracowników przez koncern JMD i wytoczyć proces o odszkodowanie. Dla wielu, wykorzystywanych tak jak ona, stała się bohaterką i symbolem walki z nieuczciwym pracodawcą. – Jestem przekonany, że mimo tego, iż w Polsce nie obowiązuje prawo precedensowe, to na pewno wyrok w tej sprawie będzie silną wskazówką we wszystkich podobnych procesach – uważa prof. Andrzej Rzepiński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Była pracownica „Biedronki” trafiła na czołówki wielu gazet i telewizji. Chcąc pomóc innym poszkodowanym przez pracodawcę, podała numer swojego telefonu do wiadomości publicznej. – Nie chcę nikomu odmówić pomocy – mówi Bożena Łopacka. – Dostaję też sms-y i maile z prośbą, żebym oddzwoniła. Niestety nie zawsze jest to możliwe, bo dotąd nie otrzymałam odszkodowania i nie mam pracy. Trudna sytuacja finansowa pani Bożeny wynika z tego, że koncern JMD odwołał się od wyroku i sprawa ciągnie się jeszcze w sądzie apelacyjnym. – Żyjemy tylko z pensji mojego męża – opowiada Łopacka. – Zdarza się, że nie mam pieniędzy na jedzenie, a moja córka zakłada za małe buty i idzie potem na śnieg, żeby je rozciągnąć. Wiem, że są ludzie, którzy mają gorzej. Ale ja nie jestem żebraczką. Te pieniądze mi się należą. Paradoksalnie, ale to, że zdecydowała się ujawnić łamanie praw pracowniczych w „Biedronce”, może się obrócić przeciwko niej. Po doniesieniu Powiatowego Inspektora Pracy w Elblągu, tamtejsza prokuratura postawiła Łopackiej zarzut poświadczenia nieprawdy przy sporządzaniu ewidencji czasu pracy. – Jakie zarzuty? – denerwuje się pani Bożena. – Od pół roku bębniłam, że ewidencja czasu pracy w „Biedronce” to fikcja. Ale, kto na tym ucierpiał, skoro ewidencjonowałam określoną liczbę godzin, a pracowałam dwa razy dłużej? No przecież ja. O co tu chodzi? Mam wrażenie, że inspektor PIP jest oburzony na mnie, że za niego odwaliłam robotę.