W lipcu pokazaliśmy reportaż demaskujący działanie podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Okazało się, że w oddziale tym są zatrudnione osoby niekompetentne, po prawomocnych wyrokach, ujawniliśmy także, że fundusz podpisuje umowy z nieuczciwymi świadczeniodawcami. Za biurkiem dyrektora funduszu nadal zasiada Adam Kurluta - główny bohater naszych reportaży. To on odpowiada za wydawanie publicznych pieniędzy. W tym roku dysponował sumą prawie 830 milionów złotych. Te pieniądze za jego zgodą były kierowane do przychodni i szpitali. Nasze śledztwo wykazało, że pieniądze powędrowały do nieuczciwych świadczeniodawców. - Kontrolowaliśmy poradnię gastrologiczną i stwierdziliśmy, że ok. 30 procent zabiegów nie było wykonanych, a wystawiono na nie rachunki - mówiła nam jeszcze latem, była pracownica podlaskiego oddziału NFZ. Kontrola w Intermedzie była przeprowadzona dwa lata temu. Dyrektor Kurluta znał jej niepokojące wyniki, ale kontraktu z Intermedem nie zerwał. Co więcej podpisał go na kolejny rok. Tę sprawę pokazaliśmy w lipcu. Od tamtego czasu prokuratura postawiła zarzuty prowadzącym przychodnię. - Po przesłuchaniach ustaliliśmy, że badania te nie były nigdy wykonywane - mówi prokurator. - Przestępstwa zarzucane członkom zarządu Intermedu zagrożone są karę do ośmiu lat więzienia. Prokuratura domaga się również aby właściciele przychodni nie mieli już prawa do zawierania kontraktów z NFZ. Po kilku miesiącach dowiadujemy się jednak, że Intermed nadal wykonuje badania za publiczne pieniądze, choć dostanie się do przychodni graniczy z cudem. Dlaczego tak się dzieje? - Czasami nie ma mnie w pracy, nie o wszystkim mogę wiedzieć, tu pracuje sto kilkadziesiąt osób - tłunaczy Adam Kurluta, dyrektor podlaskiego oddziału NFZ. Dlaczego dyrektor Kurluta nie zrezygnował z kontraktu z poradnią, która wyłudzała pieniądze? - Analizowałem tę sprawę i wyciągnąłem wnioski, o których nie chcę mówić. Współpraca NFZ z Intermedem od dłuższego czasu była podejrzana. Nasi reporterzy dotarli do kolejnych co najmniej zastanawiających faktów. Okazuje się, że w czasie negocjowania kontraktów na ten rok, a więc w czasie podejmowania decyzji o podziale pieniędzy pacjentów, NFZ na Podlasiu zgubił trzy oferty. Wśród nich była oferta Intermedu. Ten fakt potwierdza była przewodnicząca komisji konkursowej. Na kilka dni przed zamknięciem konkursu, który dla Intermedu mógł zakończyć się niekorzystnie, dyrektor Kurluta zmusił Elżbietę Rzepecką, do odejścia ze stanowiska. - Kwestionowaliśmy jakość usług i nie byliśmy przekonani, by podpisywać z tą jednostką kontrakt - mówi Elżbieta Rzepecka, była przewodnicząca komisji konkursowej. Ponieważ za ofertami kryją się duże, publiczne pieniądze mało prawdopodobne jest, żeby ich zaginięcie było przypadkowe, zaś celowe ukrycie lub zabranie ofert należy traktować jako przestępstwo.---strona--- A więc dyrektor wiedział o sprawie i zgodnie z prawem powinien ten fakt zgłosić prokuraturze. Reguluje to kodeks karny: instytucje państwowe, które w związku ze swoją działalnością dowiedziały się o popełnieniu przestępstwa obowiązane są niezwłocznie zawiadomić o tym prokuraturę. Dyektor nie tylko nie zgłosił sprawy prokuraturze, ale dziwnym zbiegiem okoliczności podpisał umowę z Intermedem, którego oferta zaginęła. Kolejny świadczeniodawca, którego oferta zaginęła w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach to Medyczne Centrum w Augustowie. Komisja Rzepeckiej dawała augustowskiej placówce kontrakt na 70 tysięcy złotych. Po zaginięciu ofert i podpisaniu kontraktów okazało się, że Augustów dostał cztery razy więcej pieniędzy - prawie 300 tysięcy złotych. - Nasz komisja, kiedy byłam jej przewodniczącą, proponowała znacznie mniejszy kontrakt - wyjaśnia Rzepecka. Właściciel przychodni w Augustowie skorzystał na tym, że jego oferta zaginęła i zmieniły się decyzje, co do przyznanych mu pieniędzy. Na tym nie koniec. Okazuje się, że fundusz przyznając augustowskiej placówce większe pieniądze popełnił poważny błąd. Przeprowadzona w Augustowie kontrola wykazała bowiem, że przychodnia źle gospodarowała publicznymi pieniędzmi, a nadużycia szacuje się na ponad sto tysięcy złotych. Po raz kolejny udowodniliśmy, że z NFZ na Podlasiu wyciekają publiczne pieniądze. Jak to możliwe, że od chwili ujawnienia przez nas nadużyć, nic się nie zmieniło? W podlaskim oddziale trwają kontrole NIK-u, ministerstwa zdrowia, sprawę bada prokuratura. Tymczasem dyrektor rządzi nadal. Właśnie rozpoczyna kontraktowanie świadczeń na przyszły rok. Tym razem do podziału ma ponad 950 milionów złotych!