Nieznany sprawca nęka rodzinę z Pasłęka. „Mam nadzieję, że nie posunie się dalej”

TVN UWAGA! 5353381
TVN UWAGA! 352153
Od kilku miesięcy nieznany sprawca nęka rodzinę z niepełnosprawnym dzieckiem. Niszczy ich mienie nie tylko na posesji, ale także z dala od niej.

Kilkanaście lat temu państwo Dłuszczakowscy wyjechali z rodzinnego Elbląga i osiedlili się w niewielkim Pasłęku. Tam postawili dom, który miał być idealnym miejscem dla syna, który ma porażenie mózgowe.

- Jest tu świeże powietrze, można chodzić na spacery i do lasu. A przede wszystkim syn może wychodzić przed dom – tłumaczy Anna Dłuszczakowska.

Mur

Kilka lat temu spokój rodziny zakłócił incydent, do którego doszło na działce sąsiada państwa Dłuszczakowskich.

- Doszło do katastrofy budowlanej, tak to zostało zakwalifikowane przez powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego w Elblągu. Po prostu zawalił się wykonany z kamienia polnego mur i spadł na naszą drogę dojazdową – opowiada Tadeusz Dłuszczakowski.

- Siedziałam z mężem przy stole i piliśmy kawę. W jednej sekundzie runął cały mur. Myśleliśmy z mężem, że wybuchła butla gazowa - dodaje pani Anna.

Wkrótce okazało się, że mur, który dzielił dwie posesje, podzielił na dobre dwie rodziny. Po tym, gdy konstrukcja runęła, pan Tadeusz wezwał inspektora nadzoru budowlanego, który stwierdził, że trzymetrowy mur zbudowano nielegalnie.

- Mur był źle postawiony i się zawalił – przyznaje pan Mirosław, właściciel muru.

- Żałuję tej pani, bo ma chore dziecko. Ale psychicznie jestem przez nią zmęczona. Nachodzi, pisze listy do nadzoru budowlanego. Nie wiem, o co temu państwu chodzi. Mieszkamy tu wiele lat i nigdy nie było sporu z żadnym sąsiadem – mówi pani Sylwia, żona pana Mirosława.

Konflikt między rodzinami podzielonymi kamiennym murem przybrał na sile po tym, gdy sąsiad pana Tadeusza odbudował konstrukcję.

- Mur pęka i znowu musieliśmy poprosić nadzór o kontrolę stanu technicznego. I od tej pory zaczęły się poważne problemy – mówi Dłuszczakowski.

Incydenty

Na początku czerwca, pod osłoną nocy, nieznany sprawca zakradł się w sąsiedztwo posesji państwa Dłuszczakowskich i przebił opony w ich samochodzie, zaparkowanym tuż przed bramą. Zdarzenie i sprawcę zarejestrowały kamery monitoringu.

- Materiał z monitoringu ukazał się m.in. na naszym policyjnych Facebooku. Miał sporo odsłon i liczyliśmy, że znajdzie się sprawca. Było wskazanie na jedną osobę. Policjanci przesłuchali ją i okazało się, że to nie jest ten mężczyzna – mówi nadkom. Krzysztof Nowacki z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.

- Od tego momentu spotykają nas dziwne rzeczy, które utrudniają nam byt, ponieważ przeniosło się to z miejsca zamieszkania pod moje miejsce pracy – mówi pan Tadeusz.

Chodzi o kolejne uszkodzenie samochodu.

- Jak wyszedłem z pracy, zobaczyliśmy z kolegą, że samochód jest zdewastowany. Szyby były potłuczone. Był też uderzony z boku jakimś przedmiotem, chyba młotkiem – mówi Dłuszczakowski.

Elbląska policja zabezpieczyła monitoring, ale do tej pory nie zatrzymała sprawcy. Pan Tadeusz podejrzewa, że zniszczenie samochodu może mieć związek z decyzją nadzoru budowlanego, dotyczącą kamiennego muru jego sąsiada. Niedawno inspektorat nakazał wstrzymać budowę muru. Poinformował też inwestora, że chcąc zalegalizować istniejącą konstrukcję, musi złożyć w ciągu miesiąca odpowiedni wniosek i zapłacić ponad 120 tysięcy złotych opłaty legalizacyjnej. Jeśli tego nie zrobi, będzie musiał mur rozebrać.

- Być może jest jakiś wątek złości sąsiadów czy sąsiada. Jest kara nałożona przez powiatowy inspektorat nadzoru. Wydaje nam się, że to może być motyw. Chęć dokuczenia, może zemsty, trudno mi powiedzieć – zastanawia się pan Tadeusz.

Zapytaliśmy sąsiadów Dłuszczakowskich, co sądzą o tych podejrzeniach?

- Wiem, że sąsiedzi nas podejrzewają, wcale nas to nie dziwi. Tego sąsiada też podejrzewali, innego też podejrzewali – mówi pan Mirosław, pokazując reporterowi inne domy.

- Trzeba znaleźć kozła ofiarnego, którego się oskarży. My jesteśmy łatwym celem, bo zawalił się mur i oni wiecznie będą na nas coś pisać – mówi pani Sylwia.

Dlaczego sąsiedzi nie mogą dojść do porozumienia?

- Oni nie chcą – uważa pani Sylwia.

- My bylibyśmy chętni – deklaruje pan Mirosław.

- Jestem psychicznie zmęczona. Chcieliśmy zrobić to polubownie. Płot wybudowaliśmy za własne pieniądze, choć faktycznie zawalił się z naszej winy. Rozebraliśmy go, ale potem nikt nam nie powiedział, że trzeba mieć papiery, dlatego jeszcze raz go wybudowaliśmy – tłumaczy pani Sylwia.

- On jest wybudowany teraz zgodnie ze sztuką – zapewnia pan Mirosław.

Rodzina Dłuszczakowskich wciąż żyje w strachu, bo nie wie, kto stoi za wydarzeniami z ostatnich miesięcy. Kilka dni temu samochód pana Tadeusza został naprawiony. Niepełnosprawny syn może znowu bez przeszkód korzystać z ośrodka rehabilitacyjnego.

- Syn odczuwa to, co się dzieje. Wyczuwa nerwy i stresy, który przechodzę – ubolewa pani Anna. I dodaje: - Mąż się boi, że za tydzień na przykład samochód może być spalony czy cokolwiek innego.

- Nie chcielibyśmy się stąd wyprowadzać. Jeżeli ktoś posunął się do takich czynów, że może zlecił komuś wykonanie takich zadań, jak pocięcie opon czy zdewastowanie samochodu i będzie jeszcze chciał dokonać jakiejś zemsty, to wszystko jedno, czy to będzie tutaj, czy się wyprowadzimy do obcego miasta. Mam nadzieję, że sprawcy nie posunął się do tego, żeby przyjść i zrobić coś gorszego – kończy pan Tadeusz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości