Pani Lidia i jej partner dwa lata temu założyli firmę zajmującą się renowacją mebli. Wcześniej kobieta zajmowała się tym na małą skalę we własnej piwnicy, potem przeniosła się do małego warsztatu. Kiedy okazało się, że zleceń jest coraz więcej, przeniosła się w kolejne miejsce.
- Ciężko pracowałam, żeby moja firma miała klientów. To jest prawdziwa harówa, w dzień i w noc, siedem dni w tygodniu, bez wolnych świąt czy długich weekendów, praktycznie bez urlopu – opowiada Lidia Marzycka.
Prąd był i nie ma
Kiedy kobieta wprowadzała się do nowego lokalu, nie było w nim prądu. Pani Lidia podpisała więc umowę z dostawcą energii elektrycznej. Przedstawiciele spółki energetycznej odblokowali licznik. Praca przy renowacji mebli ruszyła pełną parą. Radość jednak nie trwała długo. Na początku sierpnia prąd wyłączono.
- Przez brak prądu nie mogę używać swoich podstawowych narzędzi, takich jak chociażby szlifierka. Mam świetny jakościowo sprzęt, przystosowany do mojej pracy. Zainwestowałam w niego mnóstwo pieniędzy i teraz stoi to nieużywane – ubolewa przedsiębiorczyni.
- Cały czas piszę pisma i reklamacje do E.ON i nic – mówi pani Lidia.
Dlaczego pani Lidia, mimo podpisania umowy z dostawcą energii, nie ma prądu?
- To jest bardzo złożone zagadnienie – przyznaje adwokat Piotr Kaszewiak. I tłumaczy: - Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się wtedy, kiedy pani Lidia podpisała umowę na dostarczanie energii i licznika. Skierowani przez firmę fachowcy zorientowawszy się, że jest już w tym lokalu licznik, zamiast zamontować nowy lub poinformować zleceniodawców, że jest taki problem, uruchomili dostarczanie energii na licznik, który wcześniej był w lokalu. W ten sposób doszło do pobierania przez dłuższy czas prądu na rachunek kogoś, kto już tego lokalu nie wynajmował. Dlatego w pewnym momencie prąd został wyłączony.
Pani Lidia postanowiła znaleźć poprzedniego najemcę, odnalazła adresy innych jego firm.
- Chciałam spłacić zadłużenie tej poprzedniej firmy, żeby tylko popłynął prąd – mówi kobieta.
Bez skutku. Nie udało się odnaleźć przedsiębiorcy.
Rozwiązanie starej umowy?
Kolejne zaskoczenie przyszło wtedy, gdy pani Lidia dowiedziała się od firmy E.ON, że to ona powinna rozwiązać umowę, którą zawarł poprzedni, zadłużony użytkownik lokalu.
- Jak można wypowiedzieć umowę zawartą nie przez siebie? – dziwi się adwokat Piotr Kaszewiak.
Sprawę postanowiliśmy wyjaśnić w siedzibie E.ON Polska.
- Bardzo mi przykro, że pani Lidia mierzyła się z taką sytuacją. Była wynikiem tego, że pani Lidia jako najemca miała błędne informacje albo być może w ogóle ich nie miała. Idąc do sprzedawcy, pewnie niechcący, wprowadziła go w błąd. Poprosiła o nową umowę, nowy licznik i w związku z tym uruchomiona została nieprawidłowa procedura – tłumaczy Aleksandra Smyczyńska, dyrektor komunikacji przedsiębiorstwa E.ON Polska.
A jak pani Lidia miała rozwiązać umowę, której nigdy nie zawierała?
W korespondencji z naszą redakcją rzeczniczka firmy zażądała usunięcia odpowiedzi na to pytanie. Wcześniej powiedziała naszemu dziennikarzowi, że są takie sytuacje, gdzie rzeczywiście, poprzedni najemca znika i ten ciężar jest na następnym najemcy.
Rzeczniczka firmy odpowiedziała, że nie jest prawnikiem i żeby na to odpowiedzieć, musiałaby skonsultować się z prawnikami.
- Nie jest możliwe wypowiedzenie umowy za kogoś, jeśli nie mamy pełnomocnictwa, żeby to zrobić – przekonuje Agnieszka Głośniewska, rzecznik prasowy Urzędu Regulacji Energetyki. I dodaje: - Nie znam dokładnie tej sprawy, ale zalecałabym, żeby pani Lidia skontaktowała się z naszym oddziałem terenowym urzędu. Na pewno możemy pomóc wyjaśnić tę sprawę i jeżeli będziemy mieć informacje ze wszystkich zainteresowanych stron, to będziemy wiedzieli, co poszło nie tak.
Prąd wrócił
Pani Lidia w końcu dostała informację: „Dzień dobry, przychodzimy z dobrą informacją. Operator wyraził zgodę i od 01.10.2022 roku będziemy Twoim sprzedawcą energii elektrycznej”.
- Fantastyczna wiadomość, ale budzi jednocześnie smutek. Zastanawiam się, czy ma to coś wspólnego z naszą rozmową i zainteresowaniem pana redaktora? Choć lepsza dobra nowina po pięciu miesiącach niż nic. Jest też to odpowiedź, że dało się sprawę rozwiązać wcześniej niż została załatwiona – uważa Piotr Kaszewiak.
Okazuje się, że operator włączył prąd natychmiast po przesłaniu maila do pani Lidii.
Rzeczniczkę E.ON zapytaliśmy, jak to się stało, że pani Lidia ma prąd, mimo że nie rozwiązała żadnej umowy?
- Reklamacje i informacje od pani Lidii spowodowały, że umowa została uruchomiona. Wszyscy dołożyli wszelkich starań, żeby pomóc pani Lidii, byliśmy z panią Lidią w kontakcie. Wszyscy działali według najlepszej wiedzy i bardzo się cieszę, że pani Lidia ma już prąd i może pracować – mówi Aleksandra Smyczyńska.
- Wspólnie wygraliśmy i dziękuję za to z całego serca. Gdyby nie Uwaga!, to nadal nie miałabym prądu, bo nikt nie chciał przyjść mi z pomocą. Musiałabym zamknąć firmę – kwituje pani Lidia.