Purda na Mazurach. Mała, biedna wieś. Wszyscy się tu znają. Każdy wie, co dzieje się w domach sąsiadów. Przez 20 lat w domu Dawidczyków mąż bił żonę. - Bardzo dobrze go znałam – mówi sąsiadka o Dawidczyku. – Nie latał po dworze, nie krzyczał, ale często pijany przychodził. - Mówiła, że groził jej, że ją zabije, że nieraz bała się spać, bo nie wiedziała, co ją w nocy spotka – mówi inna sąsiadka o jego żonie. 20 lat temu Zofia Dawidczyk, rozwódka z małą córką, poślubiła starszego o 11 lat wdowca. Nie miała pojęcia, że jego poprzednie żony uciekały przed nim z domu. Bardzo szybko jej życie zmieniło się w gehennę. - Za włosy mnie łapał, ciągał po podłodze, kopał mnie po bokach – opowiada Zofia Dawidczyk. – Do tej pory nie mogę zrozumieć, za co… Kobieta próbowała odseparować się od swojego oprawcy. Założyła zamek do drzwi jednego z dwóch pokoi w ich małym domu. Jeszcze tego samego wieczora mąż kopniakiem rozbił drzwi. - Na moich oczach przewrócił ją i kopnął w twarz – mówi córka Zofii Dawidczyk. Dzielnicowy odwiedzał dom Dawidczyków, ale uznał, że małżeńskie kłótnie spowodowane są tylko sporami o pieniądze, nie dochodzi do aktów agresji, które uzasadniałyby interwencję policji. Kilka razy jednak spisał protokół o awanturach. Bita żona, wystraszona pogróżkami męża, zaraz wycofywała swoje zeznania. W końcu kobieta zwróciła się o pomoc do znajomego. - Żaliła się córce, że mąż ją bije, że ma tego dość, że chce się go pozbyć – mówi znajomy Zofii Dawidczyk. – Ja jestem przeciw przemocy, najbardziej przeciw biciu kobiet. Stwierdziłem, że trzeba coś zrobić, i poszedłem go pobić. Mężczyzna namówił kolegę. Razem nie mieli kłopotów z rozprawieniem się z mężem znajomej. Pobili go na śmierć. Wszystkiemu przyglądała się Zofia Dawidczyk. Za zabicie swojego oprawcy dała obu mężczyznom tysiąc złotych. Zofia Dawidczyk i bezpośredni sprawcy zabójstwa zostali aresztowani. Kobieta nie czuje się winna zabójstwa. - Muszę ponieść jakąś karę, ale nie aż taką – mówi. – Skoro on nie żyje, to będę już wolna. Nikt mnie już nie będzie bił.