Pracownicy Poczty Polskiej już od wielu tygodni protestują przeciwko komercjalizacji przedsiębiorstwa. Uważają, że zmiany przeprowadzane są chaotycznie, co spowoduje ogromne straty dla Poczty i w konsekwencji utratę pracy przez szeregowych pracowników. - To po prostu chora sytuacja – usłyszeliśmy podczas Krajowego Zjazdu NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej. – Oczywiście, widzimy potrzebę zmian, bo w końcu pracujemy tu po 20 – 30 lat - mówią pracownicy Poczty. - Te zmiany, które w tej chwili są prezentowane, to są żadne zmiany. To są zmiany polityczne i nic więcej. Będą tworzyć paręset nowych stanowisk kierowniczych, dyrektorskich, na których posadzą swoich ludzi. Pieniądze z Poczty Polskiej wyciekają już od lat. Z nieoficjalnego raportu NIK wynika, że Poczta Polska jest wyłącznym właścicielem lub współwłaścicielem sześciu spółek. Tylko jedna z nich (Postdata) przynosi zyski – a to dlatego, że jej jedynym, liczącym się klientem jest sama Poczta. Pozostałe spółki, mimo ustawicznego dotowania, przynoszą straty. Łącznie w ubiegłych latach spółki straciły prawie 56 mln złotych. Jerzy Polaczek, poseł z ramienia PiS a zarazem członek Sejmowej Komisji Infrastruktury twierdzi, że odbija się to na kondycji tego przedsiębiorstwa, odbija się również na kwestii wielkości zatrudnienia i płac na Poczcie, które są udziałem pracowników. Co więcej, NIK informuje, że Poczta za darmo wniosła do spółek swoją infrastrukturę (urzędy pocztowe, sieć informatyczną, pracowników), ale nie płacą za to. Jednocześnie pracowników Poczty obarcza się dodatkowymi obowiązkami, takimi jak zakładanie kont bankowych i sprzedawanie polis ubezpieczeniowych. Nierzadko sami pracownicy są nakłaniani do kupowania tych usług. Wykorzystywanie pracowników do finansowania spółek okazuje się być powszechną praktyką. Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych powstało tylko po to, by ubezpieczać majątek i pracowników Poczty. Innych klientów nie posiada. Jego straty to ponad 400 tysięcy złotych. Mimo strat każde takie przedsiębiorstwo to dla kadry menażerskiej Poczty kolejne dodatkowe stanowisko w zarządzie. NIK stwierdził, że prawie wszystkie usługi informatyczne Poczta zlecała swojej spółce Postdacie, w której udziały ma Prokom Software. I to właśnie Prokom wykonywał potem bez przetargu część tych usługi. Ciekawe jest, że na stanowiskach kierowniczych w Poczcie, Postdacie i Prokomie zasiadały te same osoby. Ci sami ludzie zamawiali, a więc i przyjmowali zlecenia. Sami sobie płacili. - Takie sytuacje, w których podejmuje się decyzje zasiadając w radzie nadzorczej firmy, z którą się podpisuje umowę, to są na pewno rzeczy niedopuszczalne – twierdzi Jerzy Polaczek. Spółki należące do Poczty są również przechowalnią dla osób, które naraziły firmę na straty. Osoba, która była odpowiedzialna za chybiony przetarg na ubrania robocze, na którym Poczta straciła kilkadziesiąt milionów złotych, została zwolniona (dostając 60 tysięcy złotych odprawy), a potem natychmiast zatrudniona w spółce córce. - Widocznie, w tym zamkniętym kręgu nie ma realnej odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Jak się dana osoba nie sprawdziła w jednym miejscu, to jest oddelegowana na drugie, bo jest „nasza” – komentuje Jerzy Polaczek. Czytaj również:Dyrekcja Poczty Polskiej dostrzegła problem Z Pocztą Polską można wygraćInspekcja Pracy w Poczcie PolskiejPropozycje nie do odrzuceniaListonosz czy sprinter?Czy to poczta, czy supermarket?Niewolnik czy pracownik? ---strona---