Julia ma 21 lat, jej niepełnosprawność jest wynikiem niedotlenienia okołoporodowego. Nigdy nie będzie samodzielna. Bezcenną rolę w jej życiu odgrywa szkoła.
- Dojeżdża do niej już 14 lat. I od kiedy pamiętam, był bus, który nas dowoził. W grudniu zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, że zamiast busów będzie jeździł autobus. W autobusie nie było pasów, więc nie wyobrażałam sobie posadzić córki na siedzenie bez żadnego zabezpieczenia – mówi pani Marzena.
Sprawą kontrowersyjnego transportu dla dzieci z niepełnosprawnościami w Starogardzie Gdańskim zajmowaliśmy się pod koniec stycznia. Jeden urzędniczy podpis zmienił wówczas życie sześćdziesięciu rodzin.
- Pasów na początku nie było, ale dlatego w autobusie było więcej osób do opieki, żeby je zabezpieczyć – tłumaczył wówczas Maciej Kalinowski, zastępca prezydenta Starogardu Gdańskiego.
Trudno jednak wyobrazić sobie prawidłowe zabezpieczenie 20 niepełnosprawnych bez pasów przez dwóch opiekunów.
- Po reportażu mieliśmy spotkanie z prezydentem. Powiedzieliśmy na nim, że nie ma pasów w autobusach, za mało jest niań i autobusy nie są oznakowane – przywołuje pani Ewelina, mama Grzesia.
„To nie są zabawki, tylko dzieci”
- Moje dziecko jest na tyle niesprawne, że nie może siedzieć bez pasów bezpieczeństwa. To nie są zabawki, tylko dzieci. Chcemy dla nich bezpieczeństwa – mówi pani Ewa, mama Nikodema.
- Bardzo dziękujemy Uwaga! TVN, że nam pomogliście. Gdyby nie wy, to na pewno zostalibyśmy z tym sami – mówi pani Ewelina.
Przypomnijmy: w styczniu informowaliśmy, że do przewozu 40 niepełnosprawnych dzieci w Starogardzie Gdańskim wykorzystano miejskie autobusy, w których jest zaledwie kilka miejsc przeznaczonych dla niepełnosprawnych.
Po reportażu nastąpiła błyskawiczna reakcja. Pojawiło się oświadczenie prezydenta, zrobiono szkolenie opiekunów, oznaczono pojazdy i kupiono pasy bezpieczeństwa.
Urzędnicy tłumaczyli wcześniej, że nie ma obowiązku montowania pasów w autobusach miejskich. Jednak nie ma też zwyczaju wożenia tak dużej liczby dzieci z niepełnosprawnością bez zabezpieczenia.
Władze miasta tłumaczyły zamianę busów na autobusy wysokimi kosztami: 1,1 mln zł za przewóz niepełnosprawnych dzieci - tyle miał żądać prywatny przewoźnik. Jednak w rozmowie z nami mówił on o dużo niższych kwotach. Były trzy przetargi i w każdym przedstawiono inne warunki. Na sesji rady miasta prezydent zapewniał, że zostaną kupione busy i wkrótce będzie lepiej. Mediom zarzucał manipulację i wojnę polityczną.
„Popełniliśmy błędy”
Chaos i nieprzemyślane działania zaniepokoiły jednak Rzecznika Praw Dziecka, kwestię bezpieczeństwa dzieci zbada też prokuratura. W półgodzinnej rozmowie z nami prezydent miasta tłumaczył, z czego wynikają kłopoty i deklarował dobre intencje urzędników.
- Popełniliśmy błędy w komunikacji z rodzicami. Powinienem nie raz, a nawet pięć razy spotkać się z rodzicami i wytłumaczyć to wszystko – przyznaje w rozmowie z reporterką Uwagi! Janusz Stankowiak, prezydent Starogardu Gdańskiego.
Czy dzieci są już zaopiekowanie, tak, jak powinny i czy te, które mają upośledzenia ruchu, odbierane są spod domu?
- Nie wszystkie, bo nie wszystkie mogą. Zostało zalecone pracownikom urzędu, aby sprawdzili każdy przypadek indywidualnie. I tam, gdzie występuje ten problem, ma nastąpić zmiana dowozu dzieci – mówi Stankowiak.
Prezydent Starogardu dotrzymał obietnicy. Uczniowie, dla których jest to konieczne, zabierani są spod domu. By pozostałe dzieci miały bliżej, zmieniono lokalizację przystanków.
Autor: Uwaga! TVN