Ekolog zaalarmował gminę, policję i prokuraturę o masowej nielegalnej wycince drzew pod Wołczynem. Nieznani do tej pory sprawcy najpierw spalili mu dom, a potem w SMS-ach grozili pozbawieniem życia. Nakazywali opuścić miejsce zamieszkania. Adam Ulbrych powiedział Uwadze!, że obawiając się o swoje życie i nie widząc efektów pracy policji, pojechał nawet do wojewody opolskiego i w akcie desperacji chciał oddać dowód osobisty, tłumacząc, że państwo nie jest w stanie zagwarantować mu bezpieczeństwa. Policjantom z grupy dochodzeniowo-śledczej udało się w końcu ustalić, że SMS-y z pogróżkami wysłano z telefonu Daniela R. z Rożnowa. Mężczyzna pomagał przy wycince drzew w Rożnowie. Był wynajęty w tym celu przez Michała A., właściciela fabryki mebli.
Prokuratura oskarżyła Daniela R. o kierowanie gróźb karalnych, ale Sąd Rejonowy w Kluczborku oczyścił go z tego zarzutu. Sędzia doszedł bowiem do wniosku, że akt oskarżenia oparto nie na dowodach, tylko na nikłych poszlakach, które na dodatek były sprzeczne ze sobą. SMS-y wysłano z niezarejestrowanych kart prepaidowych, a Daniel R. ma zarejestrowany telefon z innym numerem. Być może zna on autora SMS-ów z groźbami, ponieważ z billingów wynika, że osoba z tego numeru, z którego wysłano te SMS-y, dzwoniła na numer Daniela R. aż 30 razy.
Okazało się również, że śledczym nie udało się zabezpieczyć ani karty SIM, ani telefonu komórkowego, z którego wysłano wiadomość.
Sprawa masowej wycinki drzew pod Wołczynem stała się głośna w całej Polsce po tym, jak zastraszani świadkowie po kolejnym podpaleniu przeprosili przestępców i obiecali, że więcej nie będą już zeznawać przeciwko nim. Ofiary podpaleń boją się sprawców, ale największy żal mają do urzędników, policji i prokuratury. Kiedy bowiem trwały największe wycinki (w Rożnowie zniknął cały las), nie było zainteresowania sprawą. Urzędnicy z gminy Wołczyn i policjanci zareagowali dopiero wtedy, gdy ogromne dęby zostały ścięte i wywiezione.