Domy wokół położonego około 40 km od Warszawy Baranowa będą musiały ustąpić miejsca największej rządowej inwestycji - Centralnemu Portowi Komunikacyjnemu.
Budowa CPK. Mieszkańcy stracą dorobek życia
Plany tej rządowej inwestycji budzą w ludziach silne emocje, bo dla wielu jej realizacja będzie oznaczała utratę dorobku życia.
- Dla mnie to jest dramat, mam już tyle lat, że następnego domu nie będę już budowała – mówi jedna z naszych rozmówczyń.
- Nie wiem, co się stanie. Albo poleje się krew… ludzie się będą wieszać. Tu będzie tragedia – uważa inny mieszkaniec okolic Baranowa.
Mieszkańcy terenów, na których ma powstać CPK, boją się, że stracą na sprzedaży swojej własności. Twierdzą, że w ramach tak zwanego Programu Dobrowolnych Nabyć CPK oferuje zbyt niską cenę za nieruchomości i nie daje możliwości jej negocjacji.
- Pomysł jako taki jest dobry, tylko oferta jest zła. Proponowane warunki nabycia nieruchomości nie są takimi, za jakie druga strona byłaby gotowa sprzedawać – podkreśla prawnik Mirosław Ochojski.
- Proponowana cena jest po prostu śmieszna. 880 tys. za 5,77 hektara gruntu i dom ponad 120 metrów? – padaje Lidia Jarzyna. I podkreśla: - Nie śpimy po nocach, myślimy, co z nami będzie.
Niezadowolenia z programu dobrowolnych nabyć nie kryją także rolnicy, którym grozi utrata źródła dochodu. W takiej sytuacji znalazł się Kamil Szymańczak, który na kilkudziesięciu hektarach prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne.
- Nazwijmy sprawę po imieniu, to program tak zwanych dobrowolnych nabyć, bo z dobrowolnością to nie ma nic wspólnego. Jeżeli ja przychodzę do kogoś i mówię, że mogę kupić jego nieruchomość za 5 czy 20 proc. wartości, a ktoś się nie zgadza, to za rok dostaje decyzję wywłaszczeniową i zostanie wywłaszczony. Czy to jest dobrowolność? – pyta Kamil Szymańczak. I dodaje: - Przychodzi ktoś do mnie, przystawia pistolet do głowy i mówi: Sprzedasz czy nie? Tak się czują traktowani ludzie mieszkający na terenie, gdzie ma powstać port. I to się przekłada, jak tu teraz funkcjonują rodziny od prawie 5 lat. A funkcjonują w strachu i niepewności.
Powstać ma kolejowa sieć dużych prędkości
Nie tylko budowa samego lotniska oznacza wyburzenia. Przez działkę pani Elżbiety i jej męża ma przechodzić węzeł kolejowy, idący do CPK.
- Zniknie nasza stajnia, garaże. Nie wiem, czy się zatrzymają za domem czy przed domem. Te plany ciągle się zmieniają – denerwuje się Elżbieta Zyskowska, mieszkanka wsi Stare Budy.
- Mieszkamy tutaj ponad 20 lat, to miała być nasza emerytura. Wszystko, co jest na posesji, zrobiliśmy sami i nagle dowiedzieliśmy się, że nastąpi koniec. Jak myślę o dniu, kiedy będę musiała zamknąć furtkę, to jest mi ciężko – przyznaje pani Elżbieta.
Sieć kolei dużych prędkości ma połączyć CPK z odległymi zakątkami Polski. Trudno powiedzieć, czy i kiedy ta inwestycja powstanie, ale tam gdzie jest planowana – między innymi w okolicach Kamiennej Góry – już dziś zrujnowała życie wielu ludzi.
- Nie mam za co kupić drugiej działki – ubolewa Robert Osojca, mieszkaniec Czadrowa koło Kamiennej Góry.
- Na tej działce mieszkam ja, obok mieszka mój syn, którego dom idzie do wyburzenia, moja najbliższa sąsiadka też będzie miała wyburzony dom i mój też będzie wyburzony. I gdzie my mamy iść? – pyta Halina Grygiel.
Decyzja środowiskowa otwiera drzwi do budowy CPK
Część naszych rozmów zarejestrowaliśmy w ubiegłym roku. Dziś sytuacja wielu z tych osób, które wtedy żyły w niepewności, zmieniła się o tyle, że na początku lipca regionalna dyrekcja ochrony środowiska wydała tak zwaną decyzję środowiskową, która otwiera drzwi budowniczym Centralnego Portu Komunikacyjnego.
- Dotychczas wpłynęło do nas kilkanaście odwołań i te odwołania są systematycznie przekazywane do generalnego dyrektora ochrony środowiska, który jest właściwy, by te odwołania rozpatrzyć – mówi Agata Antonowicz z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie.
Czy odwołania wstrzymują rozpoczęcie inwestycji?
- Na wniosek inwestora został nałożony rygor natychmiastowej wykonalności, co oznacza, że na jej podstawie mogą być prowadzone prace, jeżeli zostaną wydane następcze decyzje – tłumaczy Antoniewicz.
Rok temu rozmawialiśmy m.in. z Markiem Staniaszkiem, sołtysem wsi Stare Budy.
- W tej chwili mamy już decyzję środowiskową, to oznacza dla mnie pomału konieczność pakowania się. To, co w tej chwili się dzieje, to chyba niczym nie jesteśmy w stanie powstrzymać – ubolewa pan Marek.
- Nikt po sobie tego nie pokazuje, ale ludzie na pewno płaczą – mówi Witold Konarski, sołtys wsi Byszyce. I dodaje: - W moim przypadku nie ma takiej ceny, za którą sprzedałbym swój dom. A jak nie będzie wyjścia, to będą musieli mnie stąd wyrzucić.
„Skreśleni przez CPK”
Mimo rozpędzającej się machiny inwestycyjnej - ludzi, którzy nie zamierzają się jej poddać, jest bardzo dużo. O swoich obawach i o działaniach spółki piszą w mediach społecznościowych
- Prowadzimy m.in. profil na Facebooku „Skreśleni przez CPK”. CPK chce być praktycznie w całym kraju, a my to co robimy, to robimy dla innych. Chcemy uświadomić ludzi, że może ich też spotkać taki los jak tamtych mieszkańców – tłumaczy Jarosław Dębski.
Mieszkańcy zagrożonych terenów wychodzą też na ulice, by głośno wyrażać swój sprzeciw wobec tej inwestycji.
Niemal zawsze wśród protestujących jest Tadeusz Szymańczak – rolnik spod Baranowa.
- Czuję się człowiekiem zahartowanym w boju jak w roku ’80 czy ’81 i stoję po stronie ludzi, którzy są pokrzywdzeni. Dobra Polski nie buduje się na krzywdzie ludzkiej. My jesteśmy za rozwojem Polski, ale nie za rozbojem – przekonuje Szymańczak.
Wiele osób wciąż wierzy, że uda im się powstrzymać budowę CPK, że nie będą musieli opuszczać swoich domów tak, jak ci, którzy sprzedali je już w ramach programu dobrowolnych nabyć.
Nasze reportaże można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Autor: Uwaga! TVN