Most daleko od szosy

W Płocku wybudowano most wart ponad 200 mln zł. Nie prowadzą jednak do niego żadne drogi dojazdowe. Aby przejść na drugą stronę rzeki, najpierw trzeba wspiąć się na most po drabinie.

Budowę mostu w Płocku rozpoczęto, gdy prezydentem miasta był Wojciech Hetkowski. Budowy nie udało mu się jednak zakończyć. Przegrał wybory, a sfinalizowanie robót pozostawił swojemu następcy. - Zrobiłem tyle, ile udało mi się zrobić przez 11 miesięcy bycia prezydentem. Nie mogę ponosić odpowiedzialności za to, co wydarzyło się w tym mieście przez 3,5 roku od momentu, kiedy odszedłem z tego urzędu – wyjaśnia Hetkowski. Budowę mostu doprowadzono do końca. Mimo to na drugą stronę rzeki nie można się jednak przedostać. Do mostu nie prowadzą żadne drogi dojazdowe. Mimo to były prezydent jego wybudowanie uważa za swój największy sukces. - Jesteśmy dumni, że powstał ten most, gdyż płocczanie czekali na niego od 1938 r. Bez niego Płock stałby się miastem peryferyjnym – zapewnia Wojciech Hetkowski, były prezydent Płocka i inicjator budowy. Poprzednie władze o drogach zapomniały, a obecne nie potrafią zorganizować przetargu na ich wykonanie. - Przyczyna jest banalna. Są to błędy urzędników, którzy gubili w ogłoszeniach dotyczących przetargu drobne sformułowania – mówi Hubert Woźniak, dziennikarz płockiej Gazety Wyborczej. Przetarg ogłaszany był już trzy razy. - Był błąd, co świadczy o nieuwadze. Do tego się przyznajemy. Pewnie można było tego uniknąć, ale nie uniknięto – stwierdził Andrzej Hancyk, pełnomocnik prezydenta ds. mostu. Most kosztował ponad 200 mln zł. Tyle samo będzie trzeba wydać na drogi dojazdowe. Jak to możliwe, że urzędnicy traktują tak drogą inwestycję lekceważąco? - Oceniamy tę sytuację, jako co najmniej dziwną. Kiedy dysponujemy publicznym groszem, nie powinniśmy rozpoczynać budowy z założeniem, że jakoś to będzie. Musimy się do tego przygotować tak, aby nie dochodziło do sytuacji paradoksalnych i nie zrozumiałych dla kierowców. Jest pewna inwestycja, są wydane duże publiczne pieniądze, a kierowcy nie mogą z tego korzystać z mostu – Andrzej Maciejewski z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych. Obecny prezydent Płocka Mirosław Milewski nie skorzystał z zaproszenia UWAGI!, by po emisji reportażu na żywo przed kamerami powiedzieć, co ma zamiar zrobić z dziwnym mostem. Wydelegował swojego pełnomocnika Andrzeja Hancyka. Andrzej Hancyk wytłumaczył, że kłopoty z mostem mają trzy powody. - Po pierwsze, gdy zaczynano budowę, miasto miało wykupionych tylko 12 procent gruntów pod budowę, po drugie cały budżet miasta wynosił wtedy 440 mln złotych, po trzecie o rok opóźniły się dotacje unijne - powiedział Andrzej Hancyk. Zapewnił, że właśnie teraz miasto zdobyło dodatkowych 140 mln zł i za rok będzie można już przejechać mostem z jednego brzegu na drugi. Zarówno przedstawiciel urzędującego prezydenta Płocka, jak i obecny na wieczornym spotkaniu na moście były prezydent Wojciech Hetkowski odrzucili swoją odpowiedzialność za obecny stan rzeczy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości