Mieszkania dla wybrańców

TVN UWAGA! 135674
Ekskluzywny blok wybudowany przez spółdzielnię mieszkaniową w centrum miasta i pilnie strzeżona lista szczęściarzy, którzy nabyli nowe mieszkania. Tak buduje się w Olsztynie. Ale czy spółdzielnia może oferować wybrańcom lokale zbudowane po kosztach na spółdzielczym gruncie?

- Prezes pracuje u mnie a nie ja u niego, to są moje pieniądze i nikt mi nie będzie grzebać. Ja dokładnie muszę wiedzieć, jak są wydawane - uważa Lech Krygier. To jedno z walnych zgromadzeń członków spółdzielni mieszkaniowej Pojezierze w Olsztynie. O patologiach w tej instytucji informowaliśmy wielokrotnie. Opisywaliśmy liczne nadużycia ówczesnych władz spółdzielni, a także towarzyski układ jej prezesa z lokalnymi prokuratorami i sędziami. Dziś wściekli mieszkańcy spotykali się, by wyrazić swoje niezadowolenie. Żądają też informacji o tym jak wydawane są ich pieniądze. Najwięcej kontrowersji budzi sprawa inwestycji zrealizowanej przez spółdzielnię w samym centrum miasta. W Olsztynie nazywana jest ona kamienicą wybrańców, bo nowe mieszkania w okazyjnej cenie mogła tam kupić tylko garstka osób. Choć lista nabywców nie została nigdzie ujawniona, lokalna dziennikarka od kilku miesięcy kompletuje nazwiska, pełnione funkcje i spółdzielcze powiązania. - Dla spółdzielców, mieszkańców, najbardziej oburzające jest to, że wiele osób zgłaszających się, zgłosiło chęć kupienia mieszkania w tej kamienicy, bo wiedzieli, że coś się buduje. Nie zostali przyjęci. Tylko 11 mieszkań na 36 poszło na wolny rynek a reszta została rozdana według klucza: znajomi, współpracownicy, pracownicy. Najdziwniejsze jest to, że na tej liście prezesi umieścili swoich synów. Jest przewodnicząca rady nadzorczej, żona członka rady nadzorczej, synowa członka rady nadzorczej. Jak się patrzy na tę listę, to nóż w kieszeni się otwiera, bo przecież takich rzeczy się nie robi - uważa Bogumiła Nowak, dziennikarka portalu express.olsztyn.pl. Żadna z osób wychodzących z bloku przy Kołobrzeskiej nie przyznała się do zamieszkiwania w tym miejscu. Tymczasem w Internecie pojawiły się już oferty sprzedaży wybudowanych przez spółdzielnię mieszkań. - Szereg osób złożyło na piśmie ofertę kupna. Nie znam ani jednej osoby, która byłaby spoza tego układu prezesów, rady nadzorczej, pracowników, wybranych, która by tą możliwość miała. Te mieszkania się rozeszły zanim dano ogłoszenie. Ogłoszenie dano proforma. Tam była jakaś wymówka, że było ogłoszenie, że było składanie ofert. To wszystko są ruchy pozorne i celem jest stworzenie takiej aury, że niby te mieszkania się rozdziela w jakiś sposób uczciwy. A z gruntu i od samego początku było to nieuczciwe – mówi Maciej Janowski, radca prawny, członek spółdzielni. Szczęśliwcy znajdujący się na liście mogli kupić mieszkania, wraz z podziemnym garażem za około 3850zł za metr kwadratowy. Cena tych samych lokali na rynku wtórnym wzrasta o nawet 2 tysiące złotych na każdym metrze. Po remoncie, ale za garaż trzeba już zapłacić osobno. Nietrudno policzyć, że transakcja może dać ponad 100 tysięcy złotych zysku. - Prokurator stwierdził, że tego rodzaju zachowanie, jeśli chodzi o kwestię zgłoszenia tych ofert, nie wyczerpuje znamienia żadnego przestępstwa. Nie stwierdzając przestępstwa, odmówił wszczęcia śledztwa. Etyka w tej sprawie jest kwestia poboczną i to nie jest przedmiotem oceny prokuratora. Bo ja z pewnymi rzeczami mogę się nie zgadzać, natomiast ja muszę działać zgodnie z przepisami prawa. Sam fakt sposobu naboru osób na te lokale nie stanowi w tym przypadku przestępstwa. To jest sprawa wewnątrz spółdzielcza - uważa Mieczysław Orzechowski, Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Z takim tłumaczeniem prokuratury nie zgadza się pochodząca z Olsztyna posłanka Lidia Staroń, która od wielu lat angażuje się w pomoc spółdzielcom. W sprawie podejrzanych transakcji sprzedaży mieszkań wystosowała już pismo do Prokuratora Generalnego, ponieważ to już kolejny taki przypadek w ostatnich latach. - Takie sytuacje zdarzać się nie powinny. W tamtym budynku, zwanym w Olsztynie budynkiem prominenckim, zbyto mieszkania osobom, które były bardzo blisko związane z ówczesnym zarządem spółdzielni. Były to osoby, które miały dość szeroką władzę w Olsztynie, dość duże wpływy, ale także były dość mocno związane ze spółdzielnią. Niestety, dzisiaj ta sytuacja znowu się powtarza, są to niedopuszczalne działania - mówi Lidia Staroń, posłanka. Wydawałoby się, że najprostszym sposobem na uniknięcie podobnych sytuacji w przyszłości, byłyby zmiany w zarządzie spółdzielni. Do tego potrzebne są jednak głosy osób obecnych na walnym zgromadzeniu. Kiedy część mieszkańców nie interesuje się sprawami spółdzielni i nie można liczyć na głosy pracowników oraz nabywców nowych mieszkań, uzyskanie takich wyników jest praktycznie niemożliwe.

podziel się:

Pozostałe wiadomości