Dwa lata temu w Jaśle zatrzymano bandytów, którzy udzielali przedsiębiorcom pożyczek, a potem w brutalny sposób żądali spłaty odsetek, które wielokrotnie przewyższały wartość długu. Choć bandyci trafili za kratki, to psychoza strachu wciąż trwa.
Panowie Mirosław i Rafał mieli własne sklepy w Jaśle. W pewnym momencie obaj potrzebowali pilnie gotówki. Wtedy znajomi polecili im zaufanych ludzi, którzy udzielają pożyczek. Pan Mirosław podpisał umowę w swoim sklepie. - Pierwszą pożyczkę zwróciłem w terminie, drugą także – mówi pan Mirosław. – Ostatnia pożyczka wynosiła sześć tysięcy. W ciągu dwóch miesięcy kwota, którą miałem zwrócić, urosła do 28 tys. Panu Rafałowi nieuczciwi pożyczkodawcy zaczęli naliczać odsetki w wysokości tysiąca złotych dziennie. Nie nadążał ze spłatą. Oszuści zaczęli mu grozić. - Najpierw wyglądało to dość niewinnie – przychodziły esemesy z ponagleniami – opowiada pan Rafał. – Szybko przeszły jednak w brutalne telefony z groźbami, że przyjdą po mnie koledzy, którzy mi coś zrobią. I w końcu zaczęło się lanie. Pana Rafała wywieziono do lasu. Został ciężko pobity. Przerażony, posunął się do złamania prawa. Zaczął wyłudzać pieniądze z banków, by spłacić stale rosnące odsetki od pożyczki. Sąd skazał go za to na półtora roku więzienia. Pan Mirosław stracił cały majątek – sklep, dom, samochód. Zdesperowany, targnął się na swoje życie. Lekarze odratowali go w ostatniej chwili. Dramat dwóch biznesmenów zbiegł się w czasie z akcją policji, wymierzoną w naciągaczy. Dwa lata temu w trakcie przekazywania haraczu przez jednego z szantażowanych biznesmenów, brygada antyterrorystyczna i funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali czterech oszustów. Po nagłośnieniu tej akcji w mediach inni poszkodowani odważyli się mówić. Do prokuratury zgłosiło się 15 pokrzywdzonych osób. Śledztwo wzbudziło jednak ich zastrzeżenia. - Przedstawiłem kilkanaście zarzutów – mówi pan Rafał. – Prokuratura wzięła pod uwagę tylko trzy. Na moje pytanie, co się dzieje ze sprawami nie objętymi aktem oskarżenia, prokurator odpowiedział, że się nimi nie zajmował, a tak w ogóle, to na przyszłość lepiej, żebym nie pożyczał pieniędzy. W akcie oskarżenia mówi się o kwocie czterech i pół tysiąca złotych, gdy od pana Rafała wyłudzono dwieście. Nie wzięto pod uwagę, że pod groźbą utraty życia był zmuszany do zaciągania kredytów, do zakupów samochodów dla oszustów. Wyrok na czwórkę oszustów zapadł już na pierwszej rozprawie. Oskarżeni sami poddali się karze. Prokurator przystał na to. Sąd wymierzył kary od roku do trzech i pół lat więzienia. Tak błyskawiczny proces był na rękę sprawcom – wiele faktów, które chcieli przed sądem przedstawić pokrzywdzeni przez nich ludzie, nie ujrzało światła dziennego. Teraz ofiary przestępców boją się, że po odsiedzeniu krótkich kar, wrócą do swego procederu i nadal będą upominać się o pieniądze. Tym bardziej, że już za rok mogą starać się o przedterminowe zwolnienie. - Spodziewam się, że wrócą, i po doświadczeniach z miejsca, w którym teraz są, będą robić to samo, tyle, że jeszcze ”lepiej” – mówi pan Rafał. Przeczytaj także:Lichwiarz doskonałyLegalna lichwa przed sądemJak Menager i Menago ludzi naciągaliKredyt argentyński po nowemuKredyt argentyński niezatapialnySalezjańska afera za pół miliardaWierni przed sądem---strona---