Łucja miała urodzić się zdrowa, otrzymała zero punktów w skali Apgar. „Śledztwo zostało umorzone, jakby nic się nie stało”

TVN UWAGA! 5282787
TVN UWAGA! 346077
Mimo prawidłowego przebiegu ciąży, Łucja urodziła się w ciężkiej zamartwicy. Choć skończyła już cztery lata nie chodzi, nie mówi a nawet samodzielnie nie je. Po ponad trzyletnim śledztwie prokuratura umorzyła sprawę, uznając, że za stan zdrowia dziecka nikt nie ponosi odpowiedzialności.

Historię Łucji pokazaliśmy w Uwadze w 2017 roku. Zgłosiliście ją nam, oznaczając jako #tematdlauwagi. Przypominamy reportaż >

„Nie mogę patrzeć na to, jak moja córka cierpi”

Ciąża pani Magdaleny przebiegała prawidłowo. Kobieta w 40. tygodniu ciąży, kiedy poczuła pierwsze skurcze pojechała do szpitala w Kędzierzynie-Koźlu.

- Badałam się całą ciążę. Od 35 tygodnia, miałam co drugi dzień KTG w szpitalu, badanie było wykonywane także dzień przed porodem. Lekarz stwierdził, że wszystko jest dobrze. Łucja była zdrowa. Nagle w dzień porodu okazało się, że jest chora – mówi Magdalena Wiśniewska.

Zdaniem rodziców, cesarskie cięcie zostało przeprowadzone zbyt późno. Łucja urodziła się w ciężkiej zamartwicy.

- Jest obecnie w stanie wegetatywnym. Nie siada sama, nie je, nie mówi. Nie wiemy, czy nas słyszy, czy nas poznaje. Płacze, ale nie słychać tego płaczu. Lecą jej czasem łzy, ale inaczej tego nie okazuje – opowiada pani Magdalena. I dodaje: - To wielki ból, nic nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Nie wiemy, co przyniesie jutro, czy nie zadzwonią ze szpitala ze złymi wiadomościami. Zdarzało się, że dostawaliśmy telefony w środku nocy, że Łucja poczuła się gorzej, że trafiła na OIOM. To niewyobrażalne, co czuje człowiek w takim momencie.

- Nie mogę patrzeć na to, jak moja córka cierpi. Nie ma w medycynie takich możliwości, żeby cokolwiek jej pomóc. Nie ma przyszłości, jej życie będzie pełne bólu i smutki – dodaje Mateusz Kornak, tata Łucji.

Śledztwo

Dziewczynka przebywa w całodobowym ośrodku, gdzie ma zapewnioną specjalistyczną opiekę, której będzie wymagała do końca życia. Jej rodzice liczyli na to, że wkrótce dowiedzą się, kto odpowiada za to, że ich córka urodziła się niedotleniona. Prokuratura wszczęła śledztwo, które po ponad trzech latach umorzyła.

- Byliśmy w szoku, że Łucja i my tak długo musimy czekać na sprawiedliwość. Śledztwo zostało umorzone, tak jakby nic się nie stało. A stało się bardzo dużo, nasze dziecko cierpi. Dlaczego nie wykonywali rzetelnie swoich obowiązków? Dlaczego tamtej nocy nie zainteresowali się nami? Może lekarz miał gorszy dzień, ale tu w grze było ludzkie życie – denerwuje się Magdalena Wiśniewska.

- Nie zawsze taki stan dziecka jest konsekwencją błędu. W oparciu o całość materiału dowodowego, a w szczególności opinię zespołu biegłych stwierdzono, że decyzja o podjęciu cesarskiego cięcia zapadła we właściwym momencie. Dodatkowo biegli nie zauważyli połączenia między cesarskim cięciem, a pourodzeniowym stanem dziecka – tłumaczy Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Swoją decyzję o umorzeniu śledztwa prokurator oparł wyłącznie na jednej opinii biegłych, mimo że istnieją jeszcze dwie inne opinie, przygotowane dla Opolskiej Izby Lekarskiej, czy Rzecznika Praw Pacjenta, które wskazują na zaniedbania personelu podczas porodu.

- Biegli wskazali nam, że proces nie wyglądał w pełni prawidłowo. Wyniki badania KTG powinny wzmożyć czujność personelu medycznego. W pewnym momencie ten zapis, z godziny 5 rano, w opinii biegłych powinien skutkować niezwłocznym cesarskim cięciem, a nie jak to się stało, dopiero po dwóch godzinach – odpowiada Paweł Grzesiewski z biura Rzecznika Praw Pacjenta.

„Ewentualne moderowanie dokumentacji medycznej”

Dokumentacja medyczna porodu budzi wiele kontrowersji. Już pierwsze badanie wykazało, że tętno dziecka było niepokojąco wysokie. Wynosiło aż 160 uderzeń na minutę. Potem drastycznie spadło do 60, 80 uderzeń. Kolejnym niepokojącym sygnałem było to, że kobiecie odeszły zielone wody płodowe, które świadczą o tym, że dziecko może być niedotlenione. Mimo to lekarz, który był wtedy na dyżurze nie przeprowadził cesarskiego cięcia.

- Cały czas byłam podpięta pod KTG. Zielone wody odeszły po 16, a oni napisali po 17 – wskazuje matka Łucji.

Rodzice dziewczynki nie mogą zrozumieć także tego, że na postanowienie prokuratora nie wpłynęły nawet budzące wątpliwości zmiany w dokumentacji medycznej porodu. Położna usunęła na przykład wpis o tym, że dziecku spadło tętno, gdyż jak zeznała w prokuraturze uznała, że pani Magdalenie podczas badania KTG przesunął się czujnik na brzuchu i błędnie pokazywał wynik.

- Z lektury opinii biegłych wynika, że ewentualne moderowanie tej dokumentacji medycznej nie miało znaczenia do opinii karno-prawnej zdarzenia – odpowiada prokurator Bar.

Rodzice Łucji złożyli zażalenie w tej sprawie, gdyż jak twierdzą, takiej oceny porodu dokonał zespół biegłych, z których żaden nie posiada specjalizacji patomorfologa, czyli takiej, która uprawnia do oceny badania histopatologicznego.

- Opinia, która została opracowana przez instytucję łódzką, została uznana za miarodajną, za wszechstronnie odnoszącą się do materiału dowodowego. Zapatrywania z tej opinii zostały uznane za wiarygodne. Stąd prokurator oparł się na tym dowodzie – mówi Stanisław Bar. I dodaje: - Biegli wykazali, że stan dziewczynki jest konsekwencją wielodniowego, długotrwałego okresu niedotlenienie dziecka, na które złożyło się owinięcie dziecka pępowiną, zawały, do których dochodziło w łożysku, a także stan zapalny błon płodowych. Te wszystkie czynniki skutkowały niedotlenieniem dziecka, co potwierdzają wyniki badania krwi dziecka po urodzeniu. Stwierdzono w nich wysoką kwasowość, co dowodzi że proces niedotlenienia był rozłożony w czasie, a nie powstał tylko około porodu.

- W mojej ocenie mamy tu do czynienia z błędem organizacyjnym. Uchybienia występowały na poszczególnych etapach porodu, w przeciągu wielu godzin – komentuje Paweł Grzesiewski.

Rodzice Łucji z nadzieję czekają na rozpatrzenie zażalenia na postanowienie o umorzeniu śledztwa przez Prokuraturę, które odbędzie się kędzierzyńskim sądzie 17 grudnia.

- Najbardziej boli to, że po tym wszystkim ten lekarz dostał awans, został ordynatorem i prawdopodobnie nie poniesie konsekwencji za zmarnowanie Łucji życia i za to, że my całe życie będziemy cierpieć – zaznacza ojciec Łucji.

podziel się:

Pozostałe wiadomości