Kupił dom i zaczęły się poważne kłopoty. „Oni lubią robić innym problemy”

Kupił dom i zaczęły się problemy
Kupił dom i zaczęły się poważne kłopoty
Kupując dom, nie wiedział, że poprzedni właściciele uciekają, nie mogąc sobie poradzić z sąsiadami. Teraz sam ma poważne problemy.

Sitno to popegeerowska wieś w Zachodniopomorskiem. Cztery lata temu zamieszkał w niej pan Zbigniew z rodziną. W domu bliźniaczym ze wspólnym podwórkiem. Nie minął miesiąc, jak zaczął się konflikt z sąsiadami.

- Reaguję na łamanie prawa, reaguję na przemoc. Miałem siedzieć cicho, bo nie ma się co narażać? Nie. Ja chcę żyć spokojnie, zgodnie z prawem i to wszystko – tłumaczy Zbigniew Oleszko.

Jeździ bez prawa jazdy

Pan Zbigniew złożył zawiadomienie, że córka sąsiadów jeździ samochodem bez prawa jazdy.

- Jako zawodowy kierowca za dużo widziałem śmierci na drodze, żebym teraz patrzył przez palce. Że jedno widzę, a drugiego nie widzę – tłumaczy mężczyzna.

- Ona jest dorosła, robi co chce. Jak ją drapną, pójdzie siedzieć. To jej sprawa. Nie wiem [czy ma prawo jazdy – red.], nie dopytuję się. Na razie jej nie złapali, no to co? – usłyszała reporterka Uwagi! od sąsiada pana Zbigniewa.

Zapytaliśmy policję, czy ma wiedzę o mieszkance Sitna, która jeździ bez prawa jazdy?

- Mamy taką informację. Postępowanie było prowadzone kilkukrotnie. Nasza praca zaowocowała m.in. tym, że ta kobieta posiada zakaz prowadzenia pojazdów – mówi asp. Jakub Kuźmowicz, oficer prasowy KPP w Gryfinie.

- Pani dostała wyrok – zakaz prowadzenia pojazdów – 15 maja. I 15 maja wsiadła w Chojnie, bo tam mamy sąd, w swój samochód i przyjechała do domu – opowiada pan Zbigniew.

- Wiem, że jeździ. Dzisiaj w nocy widziałam, wstałam i akurat widziałam – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek okolic.

Policję zapytaliśmy, jak długo jeszcze mieszkanka Sitna będzie jeździć samochodem.

- Jeżeli ktokolwiek posiada takie informacje, może zgłosić się do Komendy Powiatowej Policji w Gryfinie, jak i w komisariacie złożyć stosowne zawiadomienie – stwierdza asp. Jakub Kuźmowicz.

W sądzie zapytaliśmy, czy w takiej sytuacji sprawcę trzeba złapać na gorącym uczynku.

- Nie. Wystarczą zeznania osoby, która widziała, że dana osoba prowadziła pojazd mechaniczny. Mamy szeroko rozwinięty monitoring – mówi Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowe w Szczecinie. I zaznacza: - To nie jest tak, że policja jest bezradna. Jeżeli widzimy, że ktoś taki odjeżdża, to trzeba takie zawiadomienie złożyć.

- Od 15 maja do dzisiaj jest złożonych paręnaście zawiadomień. Mija siedem miesięcy i nic się nie dzieje. Ta kobieta dalej się porusza. Brzydko mówiąc, robi sobie jaja z naszego prawa. Na początku było tak, że ona jeździła bez prawa jazdy, tym samym autem i miała cztery tablice rejestracyjne – wskazuje pan Zbigniew.

- Czynności są i trwają, aktualnie dokumentacja znajduje się w prokuraturze – przekazuje asp. Jakub Kuźmowicz.

Dochodzenie zostało zawieszone, poinformowała nas prokuratura. Wszczęto poszukiwania podejrzanej w celu ustalenia jej miejsca pobytu.

Zdaniem sąsiadów to dziwne, bo kobieta jeżdżąca bez uprawnień, mieszka w domu rodziców, a samochód parkuje teraz przy placu zabaw.

 - Ma samochód przestawiony tak, aby nie można było nagrać sytuacji, jak jedzie – uważa pan Zbigniew.

Przyczyny konfliktu sąsiedzkiego

- Ja temu panu nawet trochę pomogłem w remoncie, a później przerwał remont, pieniędzy nie dopłacił. Nieważne, nie mieliśmy umowy, nie dopominałem się tego. I od tego się zaczęło – uważa sąsiad pana Zbigniewa.

- Za każdym razem jak się przechodzi, to on charka, pluje w moją stronę. Co ja mu zrobiłem? – dodaje mężczyzna.

Inaczej sprawę przedstawia pan Zbigniew.

- Zaczęło się od tego, jak złożyłem zawiadomienie do prokuratury w sprawie przemocy domowej za ścianą – mówi mężczyzna.

- Usłyszałem: „Sąsiedzie ratuj mnie, bo mnie zabije”. Miałem małe dziecko, które wtedy spało i obudziło się. Wtedy powiedziałem, że nie będę biernie przyglądał się tej sytuacji – opowiada pan Zbigniew.

- Bezpodstawnie jestem oskarżana – stwierdza sąsiadka pana Zbigniewa. I dodaje: - A on wchodzi mi na pole. Szczy. Mam nagranie. Jego pies chodzi i tam sr... Albo on specjalnie wjeżdża nam na pole. Czy ja coś takiego robię? Nie. To jest uporczywe nękanie nas.

Relacje poprzednich właścicieli domu

Dwie strony konfliktu przedstawiają swoje racje. Sprawa jednak nieco inaczej przedstawia się, gdy wysłucha się relacji poprzednich właścicieli mieszkania należącego dziś do pana Zbigniewa.

- Mieszkałam tam chyba ze 20 lat. I była tam kłótnia o wszystko – słyszymy od jednej z mieszkanek.

- To jest dość specyficzna rodzina. Lubią drugim ludziom robić problemy. Sądy, policja, opieka. Pół Sitna boi się ich córek – usłyszeliśmy od innej kobiety.

Sąsiedzi pana Zbigniewa są rodziną zastępczą dla dzieci dwóch córek. Kto dokładnie mieszka za ścianą pana Zbigniewa, nie wiadomo.

- My nigdy nie mówimy, że się wyprowadziliśmy stamtąd, my uciekliśmy – przyznaje pani Patrycja, która mieszkała w domu, w którym żyje teraz pan Zbigniew.

- Kiedy któregoś razu zawitałam na policję, to funkcjonariusz mi powiedział: „Pani Patrycjo, zdaje sobie pani sprawę, że ona może założyć sprawę i wtedy się wami zajmiemy?”. W takim kierunku, że my jesteśmy winni. Poszłam po kilku dniach do GOPS-u, gdzie poprosiłam o pomoc. Powiedziałam, że pani … jeździ po pijanemu po podwórku i jest strach o dzieci – opowiada kobieta.

- Kupując mieszkanie, nie wiedziałem, że tak będzie. Po miesiącu zobaczyłem, że zaczyna się coś niedobrego dziać. Zapytałem poprzedniego właściciela, jak jest naprawdę z sąsiadami. Powiedział: „Przepraszam panie Zbyszku, ale wrąbał się pan w g…” – przytacza pan Zbigniew.

W policyjnych statystykach tylko w ciągu trzech lat odnotowano tam 51 interwencji. Zgłoszenia wpływały też między innymi do Urzędu Gminy w Mieszkowicach.

- Mamy mnóstwo zawiadomień. Albo je rozpatrujemy, albo przekazujemy do rozpatrzenia dalej – mówi Marcin Pisanko, zastępca burmistrza gminy Mieszkowice.

- Dzieci są tam uczone nienawiści do drugiej osoby – uważa pani Patrycja. I dodaje: - Była taka sytuacja, że dzieci za jej namową skakały nam po schodach i pluły w drzwi, pluły w okna i wyzywały. Policja stwierdziła, że to jednorazowa sytuacja i że jak się powtórzy, to wtedy mamy przyjechać. Już nie mieliśmy na to siły.

- Kredyt, dom…. Dom jest prawie wyremontowany, bo czeka nas jeszcze góra. Ale mówię do żony: „Mamy być następną rodziną, która będzie stąd uciekała? Nie, tak nie będzie” – kwituje pan Zbigniew.

podziel się:

Pozostałe wiadomości