Najpierw były romantyczne randki i czułe słowa, teraz jest śmiertelny strach kobiet i oskarżenia o nękanie. Zgłosiło się do nas kilka mieszkanek Bydgoszczy, prosząc nas o pomoc.
Do naszej redakcji zgłosiło się kilka kobiet z Bydgoszczy, które twierdzą, że zostały skrzywdzone przez 47-letniego Marcina O. Jedną z nich jest pani Joanna, która prowadzi butik odzieżowy. Marcina O. poznała w internecie na jednym z portali randkowych.
- Na początku znajomości był cudowny. Ciepły i opiekuńczy. Człowiek, który kocha zwierzęta. Modlący się do Boga, codziennie na kolanach. I wydawało mi się, że złapałam pana Boga za nogi. Przez osiem miesięcy wzbudzał moje zaufanie i zaufanie mojej rodziny. Urabiał sobie mnie. Mnie i moją rodzinę – mówi pani Joanna.
"Wybiera kobiety na stanowiskach"
Zdaniem pani Joanny, Marcin O. wybiera konkretne kobiety.
- Takie, z których może coś czerpać, może mieć jakieś zyski. Kobiety, które są na stanowiskach, które go przytulą, wezmą pod swój dach, na których będzie żerował – mówi nasza rozmówczyni.
- Myślę, że gdyby nie moja starsza córka, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj. Nie poradziłabym sobie z tym, co mnie spotkało. Straciłam pieniądze, samochód – dodaje pani Joanna.
Kobieta zarzuca Marcinowi O., że ten, pod pozorem oddania do mechanika jej nowego wymarzonego samochodu, przywłaszczył go sobie, a następnie sprzedał na podstawie sfałszowanej umowy. Ku jej uldze, policji udało się odzyskać auto. Jednak zarzuca mu też, że podkradał jej pieniądze z utargów w butiku oraz okradł jej sejf. Łącznie kobiecie miało zniknąć około 40 tysięcy złotych.
- On był pewny, że pieniądze ze sprzedaży poprzedniego mieszkania włożyłam do sejfu, bo tak mu mówiłam. A okazało się, że mam w sejfie tylko i aż 24 tys. zł, więc zabrał sobie tylko te 24 tys. zł. Pewnie był bardzo rozczarowany. Ale ja dziękuję Bogu, że tak się stało, bo dzisiaj byłabym z niczym, bez mieszkania i bez pieniędzy – uważa pani Joanna.
Mężczyzna został skazany na dwa lata więzienia
Dotarliśmy do jednej z pierwszych ofiar Marcina O. Za nękanie i groźby karalne wobec niej i jej rodziny mężczyzna został skazany na dwa lata więzienia. Mimo że od jej gehenny minęło kilka lat, kobieta dalej jest przerażona i boi się pokazać swoją twarz. Boi się jego zemsty.
- Teraz, po latach, wiem, że on miał w głowie plan. Odciął mnie od moich bliskich. To był proces. Próbował skłócić mnie z wszystkimi, żebym była uzależniona od niego – mówi nasza rozmówczyni. I dodaje: - Ukradł mi kartę bankomatową. Myślał, że jak stracę wszystkie pieniądze, to może do niego wrócę. Stosował szantaż emocjonalny.
Według skrzywdzonych kobiet, Marcin O. jest mistrzem manipulacji, który czerpie przyjemność z niszczenia ich życia. Jedna z naszych bohaterek omal nie straciła pracy, po tym jak mężczyzna wysłał do jej przełożonych nagie zdjęcia kobiety, sugerując, że jest narkomanką i prostytutką.
- Po czym nagrał mi filmik, pokazując, że jest po wypadku – opowiada kobieta i pokazuje nagranie, na którym widać krew i mężczyznę z bandażem na głowie.
– Okazało, że on następnego dnia szedł z naszym znajomym na siłownię – zaznacza kobieta.
- Nagrywał to celowo, żebym nie poszła na policję – dodaje nasza rozmówczyni.
Mimo strachu, kobieta nie uległa presji. Po tym jak dostała dziesiątki niepokojących wiadomości, nocnych głuchych telefonów, a Marcin O. wystawał pod jej drzwiami na klatce schodowej, zgłosiła sprawę do prokuratury. Ta, po przeprowadzeniu postępowania, skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie. Ten jednak utrudnia proces, nie stawiając się na kolejne rozprawy. Według naszej bohaterki, Marcin O. dalej próbuje ją zastraszać, grożąc dalszym publikowaniem jej intymnych zdjęć. Według kobiety, chce wymusić na niej wycofanie zeznań.
„Radzę grzecznie sprawę wycofać, inaczej cała Bydgoszcz będzie oskarżyciela posiłkowego oglądać nago”.
Jak sprawę tłumaczy Marcin O.?
Mimo wielokrotnych prób spotkania z Marcinem O. nikt nie otworzył nam drzwi. Mężczyzna w jednym z okien ma zamontowaną kamerę monitorującą, kto do niego przychodzi. Aby trudniej było do niego dotrzeć, mężczyzna ma używać dziesiątek numerów telefonów.
Nagle, ku naszemu zaskoczeniu, O. sam do nas zadzwonił.
Stwierdził to, że to kobiety zaczęły awanturę i robią z siebie ofiary.
- Boję się każdego dnia, czy on nie przyjedzie do Bydgoszczy. Czy gdzieś się nie zaczai, bo wiem, do czego jest zdolny. Ja się boję, że ten człowiek obleje mnie kwasem. Odgraża się moim dzieciom, mojej córce. Grozi, że mi roz…. łeb. Że mam uważać, bo mam wnuczka. Że tego bachora może spotkać kara – mówi pani Joanna.
Jak sprawę tłumaczy sąd?
Marcin O. miał nękać bohaterki naszego reportażu, kiedy odbywał przerwę w wykonywaniu kary więzienia. Dlaczego sąd penitencjarny pozwolił mężczyźnie wyjść na wolność? Czy wróci on do więzienia?
- Sąd badał sprawę w zakresie, czy skazany w ogóle może odbywać tę karę. Wówczas jego stan zdrowia, tak przynajmniej wynikało z dokumentacji, którą dysponował sąd penitencjarny, był na tyle poważny, że uniemożliwiał mu wprost pobyt w zakładzie karnym – mówi Mariusz Kaźmierczak z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Sąd penitencjarny nie uwzględnił jego ostatniego wniosku o udzielenie przerwy. Sąd stwierdził, że stan zdrowia skazanego uległ poprawie na tyle, że nie stanowi już przeciwskazania do odbywania przez niego kary – mówi sędzia Mariusz Kaźmierczak.
Marcin O. odwołał się od decyzji sądu penitencjarnego i nie stawił się w zakładzie karnym. Twierdzi, że nadal jest ciężko chory.
- Ten człowiek dalej wyszukuje ofiary, dalej działa, to jest jego metoda na życie – mówi pani Joanna.
Autor: wg
Reporter: Maciej Dopierała