Katastrofa kolejowa pod Szczekocinami. Jest wyrok

TVN UWAGA! 3625532
TVN UWAGA! 3625532
Przed Sądem Okręgowym w Częstochowie zapadł wyrok w procesie dwojga dyżurnych ruchu oskarżonych o nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami w 2012 roku. Andrzej N., dyżurny ze Starzyn, został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, a Jolanta S., dyżurna ze Sprowej, na 2 lata i 6 miesięcy. Sąd zakazał też obojgu pełnienia funkcji związanych z bezpieczeństwem w ruchu kolejowym na 10 lat. Orzekł również wobec nich nawiązki dla części poszkodowanych. Wyrok jest nieprawomocny.

Do wypadku doszło 3 marca 2012 roku we wsi Chałupki pod Szczekocinami - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. Zderzyły się pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa-Kraków. W wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia. Straty materialne wyniosły ponad 19 milionów złotych. Na taką kwotę wyceniono wartość zniszczonych lokomotyw i wagonów, uszkodzonej nawierzchni, torów i sieci trakcyjnej.

Śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie, która oskarżyła dyżurnych ruchu Andrzeja N. i Jolantę S.. To oni pełnili służbę w posterunkach kolejowych Starzyny i Sprowa. Prokuratura uznała, że doprowadzili oni do zderzenia pociągów, kierując je na ten sam tor. Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym śledczy wnioskowali o kary ośmiu lat więzienia dla Andrzeja N. oraz siedem lat dla Jolanty S..

Dyżurni ruchu przez cały czas śledztwa nie przyznawali się do winy i odmawiali składania wyjaśnień Andrzej N., zaraz po katastrofie, na wiele miesięcy trafił do szpitala psychiatrycznego. Biegli w czasie psychiatrycznej obserwacji uznali, że może on odpowiadać za to, co się stało.

Katastrofy można było uniknąć Ustalenia częstochowskich prokuratorów pokrywały się z raportem Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Bezpośrednią przyczyna katastrofy był błąd ludzki. Andrzej N., dyżurny ze Starzyn, wyprawił pociąg nie na ten tor. Natomiast Jolanta S., mimo wskazań urządzeń, że tor jest zajęty, nie sprawdziła, dlaczego tak jest, i wysłała swój pociąg, nadając jednocześnie sygnał o konieczności wjazdu na tak zwany niewłaściwy tor. Winą maszynistów obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie, było to, że mimo sprzecznych sygnałów od dyżurnych ruchu nie zatrzymali prowadzonych przez siebie składów i nie wyjaśnili tych sprzeczności. Określono je jako "przyczyny pośrednie" katastrofy. Wobec maszynistów, którzy zginęli w katastrofie, śledztwo umorzono. Zdaniem biegłych katastrofy można było uniknąć, gdyby choć jedna z tych czterech osób zachowała się zgodnie z procedurami.

Na podstawie opinii biegłych do spraw transportu szynowego ustalono, że stan techniczny lokomotyw i wagonów, jak również infrastruktury kolejowej, nie miał wpływu na zaistnienie i przebieg katastrofy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości