Drony, które buduje dziś 28-letni Jakub Jakubczyk to skomplikowane maszyny, a ich zaprojektowanie wymaga specjalistycznej wiedzy. U Jakuba jednak zaczęło się nie od studiów technicznych, a od... modelarstwa lotniczego - pasji, której Kuba oddawał się od dziecka.
Nie miał wsparcia
- Tutaj wszystko się zaczęło. Starałem się tutaj bywać niemal codziennie - pokazuje miejsca swojej młodzieńczej pasji Kuba. - Widziałem modele, nie mogłem pojąć, jak to jest, że one latają, że się da nimi sterować. Obserwowaniem to wszystko z takim ogromnym marzeniem, żeby kiedyś móc robić takie rzeczy - opowiada. Jego zainteresowań rodzina nie traktowała poważnie, chociaż to właśnie bliscy sprezentowali Jakubowi pierwszy model.
- Nie byłem wielkim fanem jego majsterkowania - przyznaje Tadeusz Jakubczyk i dodaje, że pewnie było tak za sprawą "starszych panów", których można było spotkać na lotnisku. - Całe życie się bawią, bawią, bawią, do końca życia. Dlatego to mi się trochę negatywnie kojarzyło - przypuszcza i dodaje: - Wydawało mi się, że Kubuś nie jest jakimś mega talentem w sensie technicznym. Skończył filozofię, psychologię - dwa kierunki zupełnie odbiegające od tego, co teraz robi. Takie podejście ojca nie pozostawało bez znaczenia dla samego Kuby, zwłaszcza w czasie, gdy jego zainteresowania dopiero się rozwijały. - Nie miałem wsparcia ojcowskiego. Brakowało mi tego na samym początku - wspomina.
Gimbale z sukcesem
Dziś Kuba produkuje zaawansowane maszyny, z których korzystają filmowcy na całym świecie. Choć jest młody i nie ma technicznego wykształcenia, to dzięki własnej pracy i pasji stworzył markę rozpoznawalną w Japonii, Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej.
- Zaczynaliśmy od fotografii lotniczej, od filmowania przy użyciu dronów i pierwszym, najpoważniejszym problemem, z którym zaczęliśmy się mierzyć, był stabilny obraz. Zaczęliśmy więc mocno pracować nad gimbalami - mówi Jakub i pokazuje jeden z modeli, przeznaczonych do stabilizacji aparatu fotograficznego. - Wszystko, co tu widzicie, każdy element, jest zaprojektowany, a później wyprodukowany przez nas - prezentuje Kuba.
Pierwszy własny projekt gimbala pokazał na międzynarodowym forum internetowym. Konstrukcja tak spodobała się tak bardzo, że już pierwszego dnia zebrał kilkadziesiąt zamówień na produkcję z całego świata.
- Podjąłem się zadania, które powinno robić kilka osób na raz, powinno być konsultowane z wieloma specjalistami. Ja robiłem to sam - wspomina dziś konstruktor i przyznaje, że w wielu obszarach brakowało mu wiedzy, którą zdobywał z for internetowych i od ludzi, których poznał na początku przygody z dronami. - Ciągle się uczyłem - mówi. Po kilku miesiącach udało mu się wysłać zamówiony sprzęt do klientów. - Zarobiłem, ale niewiele. Największą wartością był rozgłos międzynarodowy. Dzięki temu pojawili się inni klienci - opowiada.
Jak być szczęśliwym?
A jaki jest sposób Kuby na sukces? Według Kuby trzeba zajmować się tym, co jest naszą pasją.
- Warto robić w życiu to, w czym czujemy się dobrzy i to, co lubimy. To jest coś, na czym zbudowałem swój interes - mówi, a zaraz potem się poprawia. - Nawet nie to, w czym czujemy się dobrzy, bo ja nie twierdzę, że na samym początku byłem w tym dobry, natomiast od samego początku to lubiłem. Warto walczyć o swoje marzenia i o to, żeby robić w życiu to, co lubimy. Dzięki temu łatwiej jest się samorealizować i być szczęśliwym - uważa.