20-letnia dziewczyna cierpiała przez wiele miesięcy na bóle brzucha. Lekarze początkowo sądzili, że przyczyną dolegliwości były kłopoty z jelitami. Potem wykryli torbiel na prawym jajniku i skierowali pacjentkę na operację. Wydawało się, że kłopoty ze zdrowiem Kasi, skończą się. Przed zabiegiem wykonano wiele badań – ginekologiczne, usg jamy brzusznej oraz tomografię komputerową. Wszystkie potwierdziły obecność torbieli na prawym jajniku. – Od lekarza usłyszałam, że może torbiel przeskoczyła z prawego jajnika na lewy – mówi poszkodowana. – Ale okazało się, że operacja była na lewym jajniku, a torbiel nadal jest na prawym. Katarzyna Kaczkowska złożyła do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Krótko po operacji udała się po poradę do kilku gabinetów ginekologicznych. Lekarze przyznali, że zabieg powinien być przeprowadzony na prawym, nie na lewym, jajniku. Nie zgodzili się jednak potwierdzić tej opinii w prokuraturze. Odmówili także wystąpienia przed kamerą. Jedna z rozmów telefonicznych matki Kasi, Bogusławy Kaczkowskiej z lekarką została zarejestrowana. – Nie będę stroną. Nie będę przed kamerą mówić – mówi lekarka. – To nie jest tak, żeby mnie to nie dotyczyło. Nie zna pani pewnych układów. I tym razem zwyciężyła źle pojmowana solidarność zawodowa lekarzy. Prof. Andrzej Staszewski, wojewódzki konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa stwierdził jednak, że „nie dość starannie oceniono stan anatomiczny jajnika, który oceniono jako zdrowy, a taki nie był”. – Można by to nazwać błędem zaniedbania – powiedział. – Takie rzeczy mogą się zdarzyć nawet w dobrym ośrodku. Lekarz przeprowadzający operację poinformował poszkodowaną, że złoży do sądu pozew o zniesławienie. – Wszystko obrócił przeciwko mnie – oburza się Katarzyna Kaczkowska. – Tak jakbym to ja była wszystkiemu winna.