Syn pani Natalii i pana Kacpra chodził do Miejsko-Gminnego Przedszkola w Drobinie.
- Na początku chciał iść do przedszkola. Cieszył się, że będzie ze starszymi dziećmi i będzie wykonywał nowe zadania, uczył się czytać i pisać. Jednak po jakimś czasie stracił ten zapał – opowiada pan Kacper.
- Co rano musiałam go namawiać, żeby iść do przedszkola. Chodził, ale nie był z tego zadowolony – dodaje pani Monika.
- Wcześniej był żłobku, gdzie było wspaniale. I jak zaczął chodzić do przedszkola, to zaczęły się problemy – zwraca uwagę Marzena Kwaśniewska, ciotka chłopca.
- Opowiadał na przykład, że ciocia [pracownica przedszkola – red.] zamknęła go w łazience, a innym razem, że został w sali – dodaje pani Marzena.
- Wszystkie dzieci zjeżdżały na sankach, a on jako jeden miał siedzieć w klasie, bo nie potrafił sam założyć butów – przywołuje sytuację pani Natalia. I dodaje: - Innym razem powiedział, że pani wzięła widelec i wkłuła mu w rękę. Śladu nie było.
Zaniepokojeni rodzice rozmawiali z nauczycielką.
- Stwierdziła, że w nerwach może delikatnie go szarpnie. I że dziecko koloryzuje i wymyśla – przytacza ojciec chłopca.
Niepokojące nagrania z przedszkola
Zachowanie dziecka i niechęć do przedszkola wciąż niepokoiły rodziców, dlatego postanowili nagrać to, co dzieje się w placówce.
To zapis fragmentu jednego z nagrań:
Nauczycielka: - Co to, kurduplu?! Widziałam, specjalnie. Masz.
Dziecko: - Aaa!
Nauczycielka: - I ten płacze, a ty cała mokra!
Dziecko: - Do mamy! Pomocy!
Nauczycielka: - Nie krzycz.
- Nie dałem rady, kiedy usłyszałem te nagrania. Żeby syn tak płakał, to musiało naprawdę coś się stać. On dużo nie płacze, jest bardzo wytrzymały – podkreśla pan Kacper. I dodaje: - To straszne, jak się słyszy, co dziecko przechodziło w przedszkolu. I najgorsze, że na początku dziecku się nie wierzyło.
- Nagrania świadczą o przemocy i złym traktowaniu dzieci w przedszkolu – podkreśla ojciec 4-latka.
Fragmenty nagrań rodzice przedstawili dyrektorce przedszkola oraz nauczycielce, która miała dopuszczać się przemocy, a także pracownicy będącej pomocą przedszkolanki, obecnej w zarejestrowanych sytuacjach.
Nauczycielka przeprosiła rodziców i prosiła, by nie nagłaśniali tej sprawy, bo za kilka miesięcy odejdzie na emeryturę.
- Zorganizowane było spotkanie. Jak weszliśmy, to siedziały dwie panie, były bardzo zdenerwowane. Najpierw chciały zrobić z dziecka winne, mówiły, że jest niegrzeczny. Zaczęły wyciągać jakieś uwagi – przywołuje ojciec 4-latka.
- Jak zobaczyły, że się na to nie godzimy, to zaczęły nas przepraszać. Przytulać. Żeby dalej tego nie puszczać. Żeby nie nagłaśniać, żeby dziecko przenieść do innej grupy, na co oczywiście się nie zgodziliśmy – opowiada matka 4-latka.
- W końcu stwierdziły, że to one przejdą na inną grupę. No, ale jak? Skoro robią krzywdę naszemu dziecku, to pójdą do innej grupy, gdzie zrobią ją innemu dziecku – uważa pani Natalia.
Zdaniem matki 4-latka, dyrektorka placówki „chciała zamieść sprawę pod dywan”.
- Poszłam z pismem o zwolnienie dyscyplinarne dla tych pań, żeby to podpisała, a ona schowała to pod biurko. Nie chciała mi tego oddać ani podpisać. I tak się skończyła nasza rozmowa – opowiada pani Natalia.
Nauczycielka i przedszkolna pomoc przebywają na zwolnieniach lekarskich.
Przemoc słowna może mieć fatalne skutki
Jak podkreślają eksperci, nie tylko klaps jest zły, szkodliwe mogą być też słowa.
Na innym nagraniu z przedszkola słyszymy:
Nauczycielka: - Mogłeś wcale nie przychodzić. Mogłeś sobie weekend zrobić. A z kim siedziałeś w domu, jak mamusia sobie na fitnessie zdjęcia…
- Komentowanie, w jakikolwiek sposób, sytuacji rodzinnej, co robią rodzice, jakie sytuacje podejmują, jest wielce nieadekwatne – przekonuje psycholog Marta Skierkowska z Fundacji „Dajemy dzieciom siłę”, która zajmuje się m.in. terapią małoletnich ofiar przemocy.
Dyrektorka przedszkola w odpowiedzi na pytania, które skierowaliśmy do niej pocztą elektroniczną napisała, że niezwłocznie podjęła stosowne działania i ustaliła, że zachodzi podejrzenie popełnienia przez nauczycieli i pomoc nauczyciela czynu naruszającego prawa i dobro dziecka, w związku z czym złożyła zawiadomienie na komisariacie w Drobinie.
Z pisma wynika, że dyrektorka zgłosiła sprawę również do Rzecznika Dyscyplinarnego dla Nauczycieli przy wojewodzie mazowieckim.
Sprawą zajmuje się prokuratura
Ale to rodzice 4-latka jako pierwsi zgłosili do prokuratury podejrzenie o użycie przemocy wobec dziecka. Są przekonani, że gdyby nie ich zawiadomienie, sprawa nie wyszłaby poza przedszkole.
- W toku śledztwa badamy, czy miało miejsce takie zachowanie, które by nosiło znamiona nie tylko przekroczenia uprawnień pracownika, ale także wyrządzenia krzywdy małoletniemu. To znaczy, czy doszło do użycia przemocy psychicznej i fizycznej – tłumaczy Arkadiusz Mielnikiewicz z Prokuratury Rejonowej w Sierpcu.
- Pamiętajmy, że przemoc psychiczna czy werbalna ma podobne konsekwencje rozwojowe jak przemoc fizyczna. Może mieć bardzo negatywny i długotrwały wpływ na dalsze funkcjonowanie dziecka – zaznacza psycholog Marta Skierkowska.
O niepokojących zachowaniach tej samej nauczycielki, którą słychać na nagraniach z 4-latkiem, opowiedzieli nam też inni rodzice.
- Nigdy nie widziałam u swojego dziecka takich wybuchów złości, takich nerwów, jak po powrocie z przedszkola – mówi jedna z matek.
- Moje dziecko powiedziało, że nie chce chodzić do tego przedszkola, że nie lubi cioci. Że się boi – relacjonuje inny rodzic. I dodaje: - Z tego, co wiem, to dzieci były zamykane w łazience i popychane. Nie wierzę, że w tak małej placówce nie słychać było krzyków.
O sytuacji w przedszkolu i nagraniach rodzice 4-latka powiadomili też burmistrza Drobina, który jest organem prowadzącym placówkę. Urzędnik potraktował sprawę poważnie, ale nie chciał zapoznać się z nagraniami, które chcieli mu przedstawić rodzice.
- To są nagrania, które są sprawdzane przez prokuraturę. Jeśli nagrania będą wiarygodne, to sprawa będzie dalej kontynuowana – mówi Krzysztof Wielec, burmistrz miasta i gminy Drobin.
Rzecznik Dyscyplinarny dla Nauczycieli, który działa przy wojewodzie mazowieckim, początkowo nie wszczął postępowania wobec przedszkolnej nauczycielki z powodu braku dowodów. Dopiero gdy poinformowaliśmy urząd, że rodzice są gotowi udostępnić nagrania mogące świadczyć o przemocy pracowników przedszkola wobec dziecka, wojewoda zlecił wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
- Rozmawiałem wstępnie z panią dyrektor odnośnie szkolenia. O zachowaniu się w stosunku do dziecka, żeby nie stosować słownej przemocy – mówi burmistrz Krzysztof Wielec. I dodaje: - Jeśli zostanie to udowodnione, to te osoby poniosą wszelkie konsekwencje.
- Jestem ciekawa czy w tym miejscu w ogóle było jasne, że nie można poniżać dziecka, że nie można krzyczeć, że nie można w szyderczy sposób manipulować dzieckiem – zastanawia się psycholog Marta Skierkowska. I dodaje: - To się wydaje oczywiste, ale czasami trzeba wyłożyć kawę na ławę. Tak, żeby było wiadomo, że nawet jeśli ktoś uznaje to za skuteczne zachowanie, to nie ma na nie miejsca.
- Teraz mamy problemy z zachowaniem dziecka. Musimy ciągle przeprowadzać z nim rozmowy i naprowadzać go na prostą, przez to, że pani znęcała się nad nim psychicznie. Został u niego jakiś uraz – mówi matka 4-latka.
Odcinek 7370 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl
Autor: wg
Reporter: Martyna Aftyka