Jasiek Mela i Marek Kamiński opuścili już Spitsbergen. Samolotem przedostali się do bazy Borneo na Morzu Arktycznym. Wielką przygodą dla Jaśka był lot samolotem. Wielki rosyjski transportowiec lądował na lodowej krze. - Samolot różnił się od tych, którymi latałem wcześniej. Warunki był gorsze, ale dało się przeżyć – mówi Jasiek. Borneo różni się od bazy na Spitsbergenie. Jest tam pełno śniegu, ale nie ma żadnych gór. Teren jest prawie zupełnie płaski. W bazie jest tylko samolot, helikopter i parę namiotów. W tej chwili temperatura na stacji Borneo wynosi -21 stopni Celsjusza. Wieje lekki wiatr i świeci słońce. Ekipa ma już za sobą pierwszą noc w nowym miejscu. Współpraca między Jaśkiem i Markiem Kamińskim układa się bardzo dobrze. - Jesteśmy zgranym zespołem. Ze sprzętem też wszystko jest w porządku. Odbyliśmy krótką podróż, żeby przetestować narty i wiązania – relacjonuje polarnik. Do Bieguna Północnego mają około 70 kilometrów. Według planu mają dziennie pokonywać około 10 kilometrów.