Bestie na wolności

Dwoje młodych ludzi brutalnie pobiło 50-letniego mężczyznę. Przez kilka dni walczył o życie, ale walkę przegrał. Choć sprawcy pobicia przyznali się do winy, ciągle są na wolności.

- Obnażony był strasznie – mówi Władysława Kędzierska, siostra pana Henryka. – Miał podartą koszulę, spodnie, to wszystko było porwane. Na ulicy była duża kałuża krwi. Jego szyja była cała we krwi. Narzekał na głowę, że go bardzo boli. Powiedział mi, że zrobiły to wyrostki, którzy tutaj chodzą. Po kilku dniach policja schwytała sprawców. Okazało się, że są to mieszkańcy tej samej wsi. Siedemnastolatkowie - Adam i Mateusz. Obydwaj przyznali się do pobicia pana Henryka. - Policjanci, z uwagi na brutalność tego czynu, wnioskowali o umieszczenie chłopców w schronisku młodzieżowym – mówi sierż. sztabowy Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji. Ale sąd ustalił inaczej. 17-latkom wyznaczył kuratora i nie umieścił ich w żadnej zamkniętej placówce. Rodzina pana Henryka spotyka ich codziennie na wiejskiej ulicy. - Bardzo się boję, całe noce drżę, bo oni potrafią nawet butelkę z palącą benzyną wrzucić do domu – mówi siostra pana Henryka. – Oni naprawdę są bezwzględni. Potrafią straszyć mnie, że tu mafia przyjedzie i wszystko mi zniszczą. Żadnej skruchy, a przecież to jest dzieciak, on ma 17 lat. Tego dnia, gdy mój brat leżał w kałuży krwi, on przeszedł obok i nawet nie spojrzał, jak gdyby nic się nie stało. Ja wiem, że on to zrobił, to było w jego oczach. - Umieszczenie w schronisku dla nieletnich jest najsurowszym środkiem i nie w każdej sprawie jest on stosowany – mówi Wojciech Małek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie. – Do tej pory oni nie wchodzili w konflikt z prawem, mają też stałe miejsce pobytu. Dlatego sąd doszedł do wniosku, że ten najsurowszy środek nie jest konieczny. Pan Henryk przez blisko dwa tygodnie walczył o życie w szpitalu. Miał ciężki uraz czaszkowo-mózgowy i rozległego krwiaka nad prawą półkulą mózgu. - Gdy pielęgniarka w szpitalu ogoliła mu głowę, to ja dopiero wtedy zobaczyłam w jakim stanie jest jego głowa – mówi siostra pana Henryka. – Ugięły się pode mną nogi. On był kopany. Miał strupy, pościeraną skórę, jak by ktoś jego głową jeździł po betonie. Jednego ze sprawców spotkaliśmy w szkole. Jakby nigdy nic, był na lekcjach. - Jest uczniem, któremu nauka sprawiała kłopoty – mówi Renata Szczepańska, wychowawczyni Mateusza. – Miał kłopoty, ale poważne jego problemy zaczęły się w zeszłym roku, dużo lekcji opuszczał i nie otrzymał promocji do klasy trzeciej gimnazjum. Powtarza teraz klasę drugą. Adam do szkoły chodzi w kratkę, ale nauczyciele mówią, że nigdy nie mieli z nim większych problemów. - Dla nas to niezrozumiała sytuacja. Żaden z nauczycieli nie spodziewał się takiej sytuacji – mówi Agnieszka Paczkowska, wychowawczyni Adama. - Oni go zabili – mówi siostra pana Henryka. – I są do tej pory na wolności. Niech poniosą karę jak najszybciej, niech mają nauczkę, że tego nie wolno robić.

podziel się:

Pozostałe wiadomości