77-letni Bolesław Kałka i jego 85-letnia siostra, Terasa Podeszwa wymagają codziennej opieki i pielęgnacji. Pan Bolesław niedawno trafił do szpitala. Jego siostra ma na plecach krwawiącą ranę. Dwa razy dziennie trzeba zmieniać opatrunek. Kiedy rodzeństwo przepisało swój majątek dalekiemu krewnemu, liczyli na spokojną starość. Jednak wspólne dzielenie domu przynosiło jedynie przykrości. Rodzina, a także pielęgniarki i pracownice socjalne, miały problemy z opieką nad staruszkami. Ponieważ staruszkowie byli źle traktowani przez spadkobiercę, postanowili odzyskać swój majątek. 15 lat temu skierowali sprawę do sądu. Ich adwokatem był wówczas Henryk Sójka. - Sąd stwierdził, że brak jest przesłanek, aby uznać dożywocie za bezzasadne. Unieważnienie aktu notarialnego, to bardzo trudna sprawa. Sąd nie dopatrzył się rażącej niewdzięczności – mówi Henryk Sójka. Staruszkowie wciąż chcą odzyskać majątek. Sprawą, pro publico bono, chce zająć się wnuk poprzedniego adwokata. - Jestem do tego zobowiązany. Naszym zdaniem zachodzą przesłanki, aby odwołać akt notarialny. To jest sprawa koleżeńska – mówi Adam Sójka. Tymczasem do prokuratury wpłynęły już trzy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. - Nikomu jeszcze nie postawiono w tej sprawie zarzutów. Prowadzone są wszelkie czynności procesowe. Postępowanie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wielkopolskim prowadzi Komenda Miejska Policji w Poznaniu – powiedział Marek Marszałek z Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wielkopolskim. Rodzina staruszków nie jest zadowolona z działań prokuratury. - Według mnie prokuratura działa ospale. Dla wujostwa najlepszy byłby spokój i normalne życie w normalnym domu – uważa Zofia Czerniejewicz. Zdaniem pracowników pomocy społecznej, najlepszym rozwiązaniem jest umieszczenie staruszków w domu opieki. - Ich stan zdrowia ulega ciągłemu pogorszeniu. Jeżeli będzie potrzebna całodobowa opieka, DPS stanowiłby dla tych państwa wybawienie – twierdzi Mirosława Walkowiak z Ośrodka Pomocy Społecznej w Stęszewie. Rodzeństwo nie chce jednak opuszczać swojego domu. - Chcemy tu zostać. Moje ręce się na tej ziemi napracowały. Chcę tu żyć do śmierci. Jesteśmy przywiązani do swojego domu rodzinnego – mówi pani Teresa. Zobacz także:Więźniowie własnego domu