Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
- Chcę umrzeć, chcę być kościotrupem. Czy ty to rozumiesz, że chcę być kościotrupem? – zapytała matkę Matylda.
- Powiedziałam jej, że kościotrup równa się śmierć. A ona: „Tak, ja chcę tej śmierci” – przywołuje matka 13-latki.
Dziewczyna podczas pobytu w szpitalu napisała: „Osiągnęłam swój cel: mam 13 BMI, to było moje marzenie. Umieram… niedługo siłą nałożą mi sondę. Boję się przytycia, ale jestem szczęśliwa, mieszczę się z ubrania dla 7-letnich dzieci. Jestem chuda i chuda pozostanę”.
- Raz, kiedy byliśmy na gastroenterologii i córka długo była w łazience, zapytałam, czy mam jej pomóc się umyć. Powiedziała: „Dobra, możesz spłukać mi włosy”. Nigdy wcześniej nie widziałam jej nago, weszłam do łazienki i zobaczyłam tył jej pleców. Miała plecy i nogi jak dwa słupy, nie miała w ogóle tej części ciała, którą nazywa się pośladkami. Nie myślałam, że tak człowiek może wyglądać. Że tak pod okiem rodziców, w domu, może się do tego doprowadzić. I pod okiem specjalistów – ubolewa matka 13-latki.
Rodzice za wszelką cenę starali się wyprowadzić córkę z choroby.
- Mieliśmy dużo psychoterapii. Raz na dwa tygodnie była u psychiatry, korzystaliśmy też z sesji rodzinnych. Środki relatywnie były duże, ale nie udało się podnieść kalorii na przyzwoity poziom – przyznaje ojciec dziewczynki. I dodaje: - Przez dwa tygodnie miała takie wyniki krwi, że ordynatorka mówiła, że nie wiadomo, czy przeżyje.
- Mijały dni, ona nie miała nic w organizmie, chwiała się na nogach, prawie przewracała. Musieli dokarmiać jej mózg, bo już nie myślał logicznie. Pojawia się myślenie anorektyczne – kalorie, wygląd, śmierć. Dla mnie to była abstrakcja, nie mogłam tego pojąć – przyznaje matka Matyldy. I dodaje: - Jak byłam z nią przez 10 dni w szpitalu, to pojawiały się tylko przebłyski, że to jest moje dziecko. Chyba nawet osobowość się zmienia, ona już nawet nie była sobą.
„Świat, który pokazywaliśmy dzieciom, był inny”
Poziom agresji dziewczynki i stan zagrożenia życia wymagał umieszczenia jej w szpitalu psychiatrycznym. Cudem znaleziono dla niej miejsce, bo szpitale psychiatryczne są przepełnione dziećmi w całej Polsce.
- Staramy się pomóc, widzimy zaangażowanie rodziców, co nas cieszy i nie jest częste – mówi Mariusz Kaszubowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku.
- Coś powoduje, że ona nie chce jeść, nie chce żyć. Szczerze mówiąc, mnie to po prostu dziwi, bo świat, który pokazywaliśmy dzieciom, był inny – zapewnia ojciec Matyldy.
- Jej spodobało się słowo – anoreksja, jako dziesięcioletniej, małej dziewczynce. I mając telefon komórkowy, zaczęła sobie o tym czytać, obejrzała jakiś filmik. Stwierdziła, że te szczupłe dziewczynki są tak piękne, że kiedyś będzie skrajnie chuda, że będzie miała skórę i kości – opowiada matka Matyldy. I dodaje: - Potem oglądała film o dziewczynie, która zmarła na anoreksję. Na końcu autorka filmu mówi: „Motylku, umierasz”. Powiedziała, że te słowa ją aż przeszyły. Na anorektyczki mówi się motylki. I kiedy wpadła w anoreksję, to w ciągu dwóch miesięcy zrobiła coś, co dziewczyny robią w ciągu 2-3 lat, czyli od jedzenia mało, przeszła do nic nie jedzenia. Terapeuci zaczęli rezygnować ze współpracy, po prostu się bali, mówili, że dzieje się tutaj coś grubszego.
Brak kontaktów społecznych?
Jakiś czas temu Matylda była na koloniach.
- Wróciła zupełnie inna, odmieniona. Stała się agresywna, nie wróciła do Matyldy, którą była wcześniej. Była szczególnie do mnie agresywna, można powiedzieć, że do mężczyzn – mówi ojciec Matyldy.
Nie wiadomo, co było głównym czynnikiem uruchamiającym chorobę. Rodzice dowiadują się o wielu rzeczach po pewnym czasie.
Pandemia spotęgowała stan depresji, samookaleczeń, anoreksji i uzależnienia od wirtualnego świata.
- W tej chorobie, ale być może w innych, bardzo ważne są stopnie socjalizacji, jakiś kontaktów społecznych z koleżankami. I tego na pewno zabrakło. Zabrakło znajomych, przyjaciół, jakiś doświadczeń pozainternetowych. Została sieć. Pandemia to było bardzo złe doświadczenie – uważa ojciec dziewczynki.
- Znalazłam kilkanaście forów, gdzie te dziewczyny się „coachują”. To jest tak nieludzkie, tak abstrakcyjne, że normalny człowiek nie jest w stanie tego zrozumieć. Matylda wysyłała zdjęcia swojego ciała, jego części – kostki, ręce, nogi; a one oceniały, jak na jakimś folwarku zwierzęcym. To była albo krytykowane, albo podziwiane. I robiły tam tak setki dziewczyn. Pisały do Matyldy, że jak wyjdzie już z tego strasznego szpitala, to wtedy zrobi porządek ze swoim ciałem. One to nazywają – zadbasz o siebie – opowiada matka 13-latki.
Zdaniem specjalistów ze szpitala psychiatrycznego w Gdańsku, internet przyczynia się do fali chorób psychicznych młodych ludzi.
- Możemy nie mieć bladego pojęcia, jakie drugie życie człowiek prowadzi w sieci – zwraca uwagę Mariusz Kaszubowski. I dodaje: - Teraz w dobie pandemii jest to szczególnie istotne, nie ma spotkań, nie buduje się relacji „face to face”, a jedynie na zasadzie emotek. To się zaczyna robić bardzo niebezpieczne. Niekontrolowane korzystanie z sieci może bardzo negatywnie wpłynąć na stan zdrowia psychicznego dzieci.
- Anoreksja to choroba zepsutych dziewcząt, potocznie rzecz biorąc. Na początku sami tak myśleliśmy, zastanawialiśmy się, co nie tak zrobiliśmy w wychowaniu, że Matylda jest taka niesforna, że nie je. Ile popełniliśmy błędów? Nigdy bym nie pomyślała, że to radosne, pogodne dziecko, pełne życia, pomysłów, wysportowane, empatyczne i śmieszne, po prostu z dnia na dzień będzie chciało umrzeć – ubolewa matka 13-latki.
„Spadamy w przepaść”
Pandemia COVID-19 sieje spustoszenie w życiu nastolatków. Zatrważająco rosną statystyki dotyczące prób odebrania sobie życia. Każdego miesiąca, według szacunków UNICEF, ponad 7 tysięcy dzieci w Polsce próbuje popełnić samobójstwo.
- Parę lat temu staliśmy na krawędzi przepaści, a teraz zrobiliśmy krok do przodu, czyli spadamy. Naprawdę jest dramatycznie. I bądźmy też uczciwi – brakuje specjalistów. Łóżko nie leczy – podkreśla Mariusz Kaszubowski.
- Matylda napisała w pamiętniku, że umrze, że cieszy się z tego. Jako rodzice walczymy o nią do końca. Myślę, że kiedyś będzie niesamowitą kobietą, pewnie jakąś zwariowaną artystką. Ale żeby tak się stało, to musi żyć. Musi znaleźć się ktoś, kto zapali tę iskierkę. Sama powiedziała, że chciałaby, żeby był taki dzień, że obudzi się rano i nie będzie anoreksji – kończy matka Matyldy.
Możesz pomóc!
Fundacja TVN buduje pierwsze w Polsce nowoczesne Centrum Psychiatrii dla Dzieci i Młodzieży na terenie Centrum Zdrowia Dziecka. Koszt inwestycji to 31 mln zł.
Dziś z okazji ogólnopolskiego dnia walki z depresją Filip Chajzer uruchomił na swoim profilu facebookowym zbiórkę pieniędzy. Celem jest uzbieranie 100 tys. zł, które zostaną w całości przekazane na dalszą budowę Centrum Psychiatrii. Każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę do tego wyjątkowo ważnego projektu i pomóc psychiatrii dziecięcej.
Fundację możesz wesprzeć: