Wczoraj w UWADZE! pokazaliśmy pierwszą część reportażu. ZOBACZ TUTAJ >
Dwa miesiące piekła
42-latka trafia do aresztu na początku lutego tego roku. Spędziła w nim dwa miesiące.
- Tam nikt nie ma imienia, ani nazwiska – mówi pani Agnieszka i zaznacza, że tygodnie spędzone w więzieniu były dla niej piekłem. - Chcę, by zabezpieczono nagrania z kamer, chcę, żeby wyszło na jaw, to, co mi zrobiła pani prokurator. W moim przypadku nie będzie tak, jak u córki, że biegły ginekolog niczego nie stwierdzi, a blizny cudownie znikną. Tak, stosowano wobec mnie przemoc seksualną. Zniszczono mi życie, zniszczono życie moim dzieciom. Każda minuta w areszcie to była walka o przetrwanie.
Na podstawie zeznań nastoletniej Julii prokuratura postawiła kobiecie sześć zarzutów. Według śledczych, przemoc i wykorzystywanie seksualne miały się zacząć, gdy dziewczynka nie miała nawet 6 lat.
- Kiedy byłam w celi, pani prokurator dostarczała do mnie listy ze wszystkimi zarzutami wobec mnie. W celi nie ma szafek, nie ma gdzie tego schować. Wtedy zaczynało się najgorsze – opowiada 42-latka.
Dopiero po wielu tygodniach aresztu prokurator zdecydował się wysłać nastolatkę na badania ginekologiczne i psychiatryczne. W obu tych opiniach wnioski biegłych były niejednoznaczne.
Sąd okręgowy zdecydował się nie przedłużać aresztu kobiecie. Sąd rodzinny, który także badał sprawę pani Agnieszki, nie widział przeciwskazań, aby wróciła ona do domu i dalej opiekowała się synami.
- Powołanie biegłego z zakresu ginekologii nastąpiło prawie dwa miesiące po aresztowaniu pani Agnieszki. To jest niezrozumiałe, to łamanie pewnych standardów praw człowieka. Mamy dziś opinię biegłego ginekologa, że nie ma żadnych cech, wskazujących na to, że dochodziło do jakiś czynności. Nie ma ran, nie ma blizn – mówi Wojciech Marek Kasprzyk, obrońca 42-latki. I dodaje: - Nie było żadnych przesłanek, by stosować tymczasowy areszt, bo moja klientka nie spotykała się z córką, nie komunikowała się z nią, ani w żaden sposób nie mataczyła. W trakcie kolejnych posiedzeń dowiadywała się o nowych zagadnieniach w sprawie, więc nawet nie była w stanie przewidzieć, co córka nowego wymyśli.
- Chciałam popełnić samobójstwo, kiedy dowiedziałam się, że badanie wykazało, że córka jest dziewicą, a pani prokurator dalej brnie w jej wersję – wyznaje pani Agnieszka.
„Synowie płakali”
Kobieta oprócz córki wychowuje razem z mężem dwóch synów. Starszy, 14-latek, ze względu na swoją niepełnosprawność, wymaga większej uwagi. Pani Agnieszka nie pracowała, całkowicie poświęciła się rodzinie.
- Kiedy żona trafiła do aresztu, synowie płakali. Byli zgaszeni, nic im się nie chciało. To było piekło, jakby runął cały nasz świat - wyznaje pan Sebastian, mąż pani Agnieszki.
Pani Agnieszka i pan Sebastian, szukając pomocy, zgłosili się do Polskiego Towarzystwa Psychopedagogicznego z prośbą o dodatkową opinię psychologiczną ich rodziny.
- Ta rodzina nie jest w stanie zorganizować jakiegoś złożonego kłamstwa. Nie chcę nikogo urazić, ale to prosta i dobra rodzina. Choć jestem przekonany, że we wszystkim, co zeznała Julia, jest ziarnko prawdy, to nie ma ziarnka w kontekście erotycznym, czy agresji. To ziarnko prawdy to metody wychowawcze jej rodziców, względem ograniczenia dostępu córki do telefonu – podkreśla Dawid Karol Kołodziej z Polskiego Towarzystwa Psychopedagogicznego. I dodaje: - Nastolatka prawdopodobnie chciała zwrócić na siebie uwagę, sposób w jaki to robiła, był narastający. Julka zaczęła stawiać kolejne kroki, aż doszło do sytuacji, której się nie da już odwrócić.
„Dlaczego to zrobiłaś?”
- Chciałbym dowiedzieć się od córki, dlaczego to zrobiła. Czym matka sobie zasłużyła na to wszystko? – zastanawia się pan Sebastian.
- Żeby było przebaczenie, musi być skrucha. Na dziś ze strony córki jej nie ma – kończy pani Agnieszka.
Do sądu trafił już akt oskarżenia przeciwko pani Agnieszce. Proces rusza już 8 września.