12-letnia Liliana zmarła po tym, jak przygniotła ją bramka na boisku. „Te bramki nigdy nie były zabezpieczone”

Bramka zabiła dziecko
Liliana została przygnieciona przez źle zabezpieczoną bramkę sportową. Do tragedii doszło na wiejskim boisku piłkarskim w okolicy jej domu. – Wypadki się zdarzają, ale nie na boisku sportowym, gdzie powinno być bezpiecznie – mówi zrozpaczona matka 12-latki.

„Była nieprzytomna, nie było z nią kontaktu”

Do wypadku doszło na ogólnodostępnym boisku piłkarskim w Zalasowej w Małopolsce. 12-letnia Liliana przyjechała tam z koleżanką.

- Zadzwoniła mama Gabrysi, że na boisku doszło do wypadku. W domu mam słaby zasięg, więc nie dosłyszałam, co dokładnie się stało. Czy chodzi Gabrysię, czy Lilianę. Pojechaliśmy na miejsce. Gdy dotarliśmy, córka leżała już nieprzytomna, nie było z nią kontaktu – opowiada Anna Winiarska, matka Liliany. I dodaje: - Zanim przyjechała karetka, klęczałam przed nią i krzyczałam. Nie wiedziałam, co robić. Krew leciała jej z głowy, bałam się ją ruszać, żeby nie uszkodzić. Trzymałam ją za rękę.

Ratownicy przetransportowali poszkodowaną śmigłowcem do szpitala dziecięcego w Krakowie.

- Z rodziną pojechałam do Krakowa. Pani doktor spytała mnie, czy wiem, co się stało. Powiedziała, że mózg Liliany jest już martwy. Poszłam do łazienki, zrobiło mi się słabo i zemdlałam – opowiada pani Anna. I dodaje: - Cały czas czekałam, aż się obudzi. Córka wyglądała, jakby spała. Głowa nie była roztrzaskana, miała ciepłe ciało, tylko sine oko. To samo było na następny dzień, czuwałam przy niej. Liczyłam na cud. Przytuliłam ją jeszcze, pocałowałam.

Kto zarządza boiskiem?

Zdaniem prokuratury, Liliana huśtała się na bramce. W pewnym momencie niezabezpieczona konstrukcja przewróciła się, spadając na głowę dziewczynki, która po czterech dniach zmarła w szpitalu.

Wiejskie boisko od lat istnieje w miejscu, gdzie doszło do tragedii. Nie jest ogrodzone i jest dostępne dla każdego. Zdaniem mieszkańców dwie z czterech bramek nigdy nie były przytwierdzone do podłoża, chociaż według producenta, jest to konieczne, aby bezpiecznie z nich korzystać. 

- Te bramki stoją tu od zawsze. Nigdy nie były zabezpieczone – podkreśla mieszkaniec gminy.

Właścicielem terenu jest urząd gminy. 

- Zgodnie z uchwałą i regulaminem, tym boiskiem zarządza zespół szkolno-przedszkolny – wskazuje Paweł Augustyn, burmistrz Ryglic.

Dyrektor szkoły twierdzi, że nie był w stanie opiekować się należycie oddalonym o prawie kilometr obiektem, więc z zarządzania zrezygnował, co potwierdza przyjęty przez gminę protokół zdawczo-odbiorczy.

- Uchwałą rady gminy boisko zostało przekazane w zarząd zespołowi szkolno-przedszkolnemu. Następnie minął okres przekazania i z naszych informacji wynika, że zarząd wrócił do gminy. Prokuratura będzie to badać – zapewnia Mieczysław Sienicki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Według przepisów, to zarządca boiska powinien zagwarantować jego bezpieczne użytkowanie. Jednym z wymogów są okresowe kontrole stanu technicznego urządzeń, co najmniej raz do roku. W tym przypadku każda prawidłowo wykonana kontrola stwierdziłaby, że ten sprzęt na tego typu boisku w ogóle nie powinien się znaleźć, ponieważ według producenta, jest to bramka możliwa do zainstalowania jedynie w halach sportowych. 

- Taki wypadek może się zdarzyć, ale nie na boisku sportowym, gdzie powinno być bezpiecznie – kończy Anna Winiarska, mama Liliany.

Cały reportaż zobaczycie w serwisie VOD.pl oraz na player.pl

Autor: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości