14 lat trwa walka o podjazd. „Latamy w kosmos, a nie możemy sobie poradzić z trzema schodami”

TVN UWAGA! 5156969
TVN UWAGA! 332076
Matka niepełnosprawnego Arka, by wyjść z synem na spacer, musi prosić o pomoc sąsiadów lub przechodniów. – Przez 14 lat nie można zrobić podjazdu w tym miejscu. Mamy XXI wiek, latamy w kosmos, a nie możemy sobie poradzić z trzema schodami? – oburza się Sławomir Florkowski z fundacji „Polska bez barier”.

Arek ma 37 lat, urodził się z toksoplazmozą. Z powodu braku podjazdu dla wózków, jego matce udaje się wyjść z niepełnosprawnym synem, jedynie z pomocą sąsiadów lub przypadkowych przechodniów.

- Na ile mogę to pomagam, dwa, trzy razy w tygodniu. Wciągać wózek jest bardzo ciężko, ta pani sama nie da rady – mówi listonosz Marcin Bielski.

Pani Krystyna jest jedyną opiekunką Arka. Troska nad chorym synem oraz zapewnienie mu jak najlepszych warunków życia łączą się z ogromnym poświęceniem.

- Aruś nie ma dwóch trzecich jednej półkuli mózgu. Bardzo płakaliśmy z mężem. Postanowiliśmy, że nigdy w życiu go nie zostawimy i będziemy się nim opiekować. To jest nasze dziecko, nasz obowiązek – uważa Krystyna Rokicka. I dodaje: - Arek jest niechodzący, słabo współpracuje, zrobi trzy, cztery kroki, oczywiście za rękę.

Prośby o zrobienie podjazdu

Największym problemem pani Krystyny są schody, które uniemożliwiają swobodne wychodzenie z bloku. Sprawa jest dobrze znana spółdzielni mieszkaniowej. Jednak prośby o zrobienie podjazdu, od lat pozostają bez echa. Tymczasem pani Krystyna coraz bardziej opada z sił. Przytłacza ją brak wsparcia oraz urzędnicza obojętność.

- Nigdy nie byliśmy roszczeniowi, ale jak zmarł mąż, to wpadłam w panikę i czarną rozpacz. I zaczęłam pisać pisma do spółdzielni. Miesiące mijały i nic nie było załatwione. Odpowiedź spółdzielni jest za każdym razem jednakowa, że muszę złożyć wniosek do PFRON-u, bo spółdzielnia nie ma pieniędzy – mówi pani Krystyna.

Rozwiązaniem kłopotów byłaby przebudowa feralnych schodów oraz budowa rampy zjazdowej. Sprawa utkwiła jednak w spółdzielni. Teren wokół klatki należy do Skarbu Państwa. Realizacja wszelkich projektów pozostaje w sferze planów.

O sprawę finansowania budowy podjazdu dla Arka zapytaliśmy przedstawiciela PFRON-u.

- Jest szansa, żeby pani Krystyna uzyskała takie dofinansowanie. Natomiast dotyczy to raczej jednej klatki, w której mieszka. Natomiast, jeżeli chcemy zniwelować barierę w całym bloku, to odsyłamy do oddziałów PFRON-u, które przyjmują wnioski na niwelację barier architektonicznych w blokach. W takim przypadku namawiamy do tego spółdzielnie i wspólnoty, bo to one są podmiotem w tym programie. Z PFRON-u można otrzymać dofinansowanie nawet do 165 tys. zł – zapewnia Michał Plewka, rzecznik prasowy PFRON.

„To nie jest siódme piętro, to są trzy schody”

Sprawa budowy podjazdu wciąż stoi w miejscu. Na spotkanie z Arkiem i jego mamą, zaprosiliśmy dyrektora osiedla. Okazało się, że sytuację rodziny znał tylko z korespondencji.

- Dyrektorem osiedla jestem od 2017 roku. I w 2017 roku została podjęta próba pomocy tym państwu. Polegała na tym, że członek rady osiedla zaproponował zainstalowanie platformy dla niepełnosprawnych – mówi Cezary Kurus, dyrektor administracji osiedla.

Dlaczego się nie udało?

- Dlatego, że w tym wypadku wymagany jest wniosek do PFRON-u o dofinansowanie – tłumaczy Kurus.

- Mamy XXI wiek, latamy w kosmos, a nie możemy sobie poradzić z trzema schodami? To jest jawna dyskryminacja kolegi Arka, poprzez to, że po prostu komuś się nie chce, przepisy są ponad człowiekiem – oburza się Sławomir Florkowski z fundacji „Polska bez barier”.

- Jeżeli będziemy tak myśleć, to tacy ludzie nie wyjdą z domu. Tym bardziej, że pani, która się nim opiekuje, poświęca mu całe życie i męczy się. Od 2006 roku, przez 14 lat, nie można zrobić tutaj podjazdu na trzy schody. To nie jest siódme piętro, to są trzy schody – zaznacza Florkowski.

Mieszkańcy okolic wspierają panią Krystynę.

- Jest wiele osób, które są poruszone tą sytuacją. Żoliborz wygrywa w rankingach na najlepszą dzielnicę do mieszkania, a zdarzają się takie sytuacje. To dla mnie nie do pomyślenia – ocenia Katarzyna Nowak.

- Jesteśmy po tej samej stronie, ja chcę pomóc – deklaruje Kurus.

podziel się:

Pozostałe wiadomości