Rodzinny dramat pod Tatrami. „Często myślałam o śmierci” [CZĘŚĆ 2]

TVN UWAGA! 5342072
TVN UWAGA! 351564
Pani Grażyna oskarża byłego męża o to, że przez kilkanaście lat miał znęcać się nad nią i całą rodziną. Dlaczego te mroczne zarzuty wychodzą na jaw dopiero teraz? Jak się z nich tłumaczy obwiniany o rodzinne zbrodnie Andrzej S.?

We wczorajszej UWADZE! pokazaliśmy pierwszą część reportażu, w którym pani Grażyna opowiedziała o wieloletnim dramacie, jaki w domu rodzinnym miał zgotować jej i dzieciom Andrzej S.

Zobacz reportaż >

„On jest bezkarny”

Mimo że od traumatycznych chwil minęło niemal dziesięć lat, kobieta nadal pozostaje pod opieką psychoterapeutów. W obecności psychologa zgodziła się z nami porozmawiać.

- Nigdy wcześniej nie miałam styczności z ofiarą przemocy na tak niewyobrażalną skalę. Przemocy fizycznej, ekonomicznej i psychicznej – komentuje Magdalena Kacprzak, adwokat z Centrum Praw Kobiet w Łodzi.

Rodzinny dramat pani Grażyny miał rozgrywać się w niewielkim domu na skraju lasu, kilka kilometrów od centrum Zakopanego. Najbliżsi sąsiedzi mieszkali kilkaset metrów od posesji, więc ciężko o świadków.

- Z pozoru wszystko było pięknie. On jest taki szarmancki i elegancki. Nie raz słyszałam, że tacy właśnie są psychopaci, że wśród ludzi nawet nie zaklną. Z pozoru wszystko jest pięknie, a w domu jest dramat. Uważam, że to agresor i psychopata – opowiada pani Izabela, siostra pani Grażyny.

- Cały czas jest bezkarny, cały czas robi, co chce i się śmieje. On twierdził, że jestem chora psychicznie. Owszem, pochorowałam się, ale dopiero teraz. Wcześniej chora nie byłam – dodaje pani Grażyna.

Dzieci

Po tym jak Jakub, syn Andrzeja S. i pani Grażyny, sam zgłosił się na policję, mówiąc, że nie chce już mieszkać z ojcem, rodzinie został przydzielony kurator sądowy. Jakub trafił do domu dziecka, Sylwia, ich córka, także została umieszczona w domu dziecka, a rodzinie ograniczono prawa rodzicielskie.

- Powiedziałem, że chcę iść do domu dziecka. Miałem dość tego domu. Ojciec znęcał się nade mną, bił mnie paskiem, albo rakietą do tenisa po głowie. W domu dziecka było dobrze, nie narzekałem. W domu, jak byłem, miałem duże problemy z nauką, tam uczyłem się lepiej. Matka czasem odwiedziła mnie w domu dziecka. W domu byłem rzadko, na święta, ale nie chciałem tam chodzić – wspomina Jakub, syn pani Grażyny.

- Ojciec znęcał się nad matką, do momentu jak mu się po raz pierwszy postawiłem. Miałem jakieś 15 lat. Wtedy przestał się nad nią znęcać, bo bał się, że stanę w jej obronie. Nie mogłem pozwolić, żeby moją matkę bił – dodaje Andrzej, syn.

Ucieczka

Kobieta uciekła od partnera ponad dziesięć lat temu. Musiała jednak zostawić dzieci m.in. niepełnosprawną, autystyczną Anię, która przebywa z ojcem i jego nową partnerką pod jednym dachem.

- Nawet niedawno byłem świadkiem, jak Ania chciała wejść do toalety. Weszła w butach, to ta konkubina zawołała ojca, który przyszedł i uderzył Anię w potylicę. Jak zobaczył, że patrzę, to się wystraszył. Taka była jego reakcja – opowiada Andrzej, syn pani Grażyny i Andrzeja S.

- Na dziś nadrzędnym celem jest dla nas zabezpieczenie interesów jednej z dziewczynek, która pozostaje w otoczeniu sprawcy. To rodzi nasze obawy, że jest ofiarą nadużyć z jego strony – podkreśla Magdalena Kacprzak, adwokat z Centrum Praw Kobiet w Łodzi.

Pani Grażyna za namową prawników z Centrum Praw Kobiet zdecydowała się powiadomić prokuraturę. Nie szuka zemsty, ale chce, by jej niepełnosprawna córka, która tak jak i ona, może być ofiarą, znalazła bezpieczne miejsce.

- Chciałabym zobaczyć się z dziećmi. Chciałabym, żeby mi wybaczyli. Wszystko bym im dała, serce mi pęka z miłości do nich. Bardzo ich kocham i brakuje mi ich. Nie mogę z nimi być, bo jestem chora – wyznaje pani Grażyna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości