Od początku podejrzewany w sprawie morderstwa jest mąż Agnieszki, Karol R. Mężczyzna wyjechał do Niemiec jeszcze przed pogrzebem żony. Zagranicą zmienił imię i nazwisko. Teraz nazywa się Paul W.
Przed sądem w Gorzowie Wielkopolskim ruszył jego proces. Na sali rozpraw mężczyzna twierdził, że jego ojczystym językiem jest język niemiecki, domagał się tłumacza.
Wiele wskazuje na to, że zachowanie Paula W. to przyjęta przez niego taktyka mająca utrudnić śledczym wyjaśnienie okoliczności morderstwa.
Wyraźne poszlaki
Agnieszka Rams mieszkała z mężem w Gądkowie Wielkim, niedaleko niemieckiej granicy. W 2007 roku urodziła im się córka. To był punkt zwrotny w relacji między małżonkami.
- On bił Agnieszkę. Gdybym wiedziała to, co teraz wiem, to bym ją stamtąd zabrała – mówi Maria Rams, matka ofiary.
Mąż miał nie tylko regularnie stosować przemoc, a także przymuszać kobietę do brania kredytów.
- Zimą chodziła w przeciwsłonecznych okularach, bo miała popodbijane oczy. Cały czas musiała na niego pracować, brać kredyty. Musiała nawet chować telefon, żeby zadzwonić do rodziny – opowiada sąsiad.
- Któregoś razu pobił ją i wrzucił do kanału samochodowego. Cała była sina. Bił ją po plecach i po głowie – mówi Maria Rams.
Agnieszka została odcięta od rodziny i przyjaciół.
- Z córką spotykałam się na stacji benzynowej. Czułam o to żal, także do niej samej. Zapewne, dlatego, że ona nie umiała zdecydować, czego naprawdę chce. Dziecko było tam kartą przetargową, on cały czas mówił, że zabierze jej córkę, cały czas ją prześladował – opowiada Maria Rams.
Pół roku przed śmiercią Agnieszki, Karol R. porwał ich siedmioletnią wówczas córkę. Ukrył się w Niemczech. Za spotkanie z córką miał zażądać od Agnieszki 17 tysięcy złotych. Chciał też, by jego żona wymeldowała się z ich domu, który zamierzał sprzedać.
- Agnieszka szukała córki na własną rękę. Objechała wszystkie okoliczne miasteczka, i w Polsce, i w Niemczech. Jak wracała z pracy to siadała i płakała – mówi matka Agnieszki.
Podczas kilkumiesięcznej rozłąki z mężem, Agnieszka wyprowadziła się z domu. Odzyskała siły. Unikała kontaktów z coraz bardziej napastliwym mężem.
Spalone ciało
Kamery monitoringu po raz ostatni zarejestrowały kobietę podczas podróży do domu w Gądkowie. Karol R. zwabił ją tam, pod pretekstem opieki nad rannym psem.
Agnieszka Rams zginęła kilka godzin później. Została kilkukrotnie uderzona w głowę twardym narzędziem. Jej ciało zostało odnalezione w płonącym, rozbitym na drzewie samochodzie.
Pozostawiony list pożegnalny Agnieszki okazał się być kolejną zasłoną dymną zabójcy. Choć wygląda na odręcznie napisany, jest tylko wydrukiem.
W niemieckim mieszkaniu Karola R. śledczy znaleźli oryginalny plik, z, którego wydrukowano list. Były tam też inne podrobione dokumenty, w tym pełnomocnictwo do wypłaty ubezpieczenia po śmierci Agnieszki.
- Z akt wynika, że przygotowywał się kilka miesięcy. Zbierał narzędzia, zacierał ślady. Utrudniał późniejsze wykrycie jego, jako sprawcy. Prokuratura nie ma wątpliwości, kto jest zabójcą Agnieszki R. stąd akt oskarżenia – zaznacza Maciej Mielcarek z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Mafia
Mąż Agnieszki został zatrzymany dopiero dwa lata po zabójstwie. Prokuratura obaliła alibi mężczyzny, zgromadziła też obszerny materiał dowodowy i czterdziestu świadków, którzy mają zeznawać na niekorzyść mężczyzny.
Paul W. twierdzi, że za zabójstwem jego żony stoi mafia. O zagrożeniu poinformował niemieckie władze, które objęły go ochroną.
- Informował tamtejsze organy ścigania o wiedzy, jaką rzekomo miał posiadać na temat przestępstw popełnionych na ternie Polski. Zdaniem prokuratury nie miały one miejsca. To była jedna z przyjętych przez niego taktyk, by uniknąć odpowiedzialności karnej - dodaje prokurator Mielcarek.
Oskarżony Paul W. nie przyznaje się do winy.
- Wysoki sądzie powiem słowami biblijnymi: Moje ręce nie mają krwi Agnieszki Rams, ani moje oczy jej nie widziały tego dnia – mówił podczas przesłuchania.