Toksyczne śmieci obok centrum handlowego

TVN UWAGA! 4404781
TVN UWAGA! 237184
Reporterzy Uwagi! zdobyli dowody na łamanie prawa i pozbywanie się niebezpiecznych odpadów w skandaliczny sposób.

GPS w ciężarówce

Sygnały o nielegalnym pozbywaniu się niebezpiecznych odpadów przez firmę ze Skawiny docierały do nas od dawna. Wczoraj wyemitowaliśmy pierwszą część naszego dziennikarskiego śledztwa. Przypomnijmy, że toksyczne chemikalia przekazują Clifowi wielcy producenci farb i lakierów, zakład zbrojeniowy czy huta. Roczny przychód spółki to około 12 milionów złotych. Wożący ładunek kierowcy ciężarówek byli bardzo ostrożni. Dlatego o pomoc poprosiliśmy firmę zajmującą się monitoringiem GPS.

- Przygotowaliśmy GPS w butelce po oleju. W aplikacji można obserwować jego pozycję – tłumaczy Mirosław Marianowski, Gannet Guard Systems.

Butelkę z ukrytym urządzeniem lokalizującym wrzuciliśmy do ciężarówki. Dzięki temu mogliśmy śledzić, gdzie trafią odpady. Pobraliśmy też z naczepy próbkę i oddaliśmy ją do zbadania w specjalistycznym laboratorium w Mysłowicach.

- W skład tej próbki wchodzą papier, tworzywa sztuczne, opiłki metali a wszystko jest zalane olejem mineralnym, rozpuszczalnikami organicznymi i benzyną. Także substancje rakotwórcze znajdują się w tym odpadzie w wysokich stężaniach. W przypadku deponowania tych odpadów w jakiejś dziurze w ziemi, żwirowisku, zachodzi ryzyko przedostania się do wód podziemnych zanieczyszczeń i skażenia terenu. Ten odpad jest odpadem niebezpiecznym – mówi Filip Zieliński, Laboratorium JARS.

50 ton odpadów

Dzięki sygnałowi GPS mogliśmy śledzić auta z odpadami. Byliśmy świadkami, jak się rozładowują na terenie obok hipermarketu…

- Z dwóch stron spychacze to zakopują. To jest nie do uwierzenia, dwie ciężarówki… 50 ton. A tak się dzieje codziennie. 50 ton trafiło do ziemi – mówi dziennikarz Uwagi!, Daniel Liszkiewicz.

Obecnie teren obok hipermarketu, gdzie codziennie zakupy robią tysiące ludzi, został uprzątnięty. Nic oprócz sygnału GPS nie wskazuje miejsca zakopania toksycznych odpadów. Jednak to niepodważalny dowód złamania prawa. Według dokumentów, grunt przygotowany pod kolejną inwestycję miał zostać wyrównany gruzem. To, co załadowano na ciężarówkę w Clifie, w niczym nie przypominało odpadów z budowy.

- Tutaj mamy do czynienia z innego typu odpadami – zapewnia Filip Zieliński z Laboratorium JARS.

Brak nieprawidłowości?

Chcieliśmy porozmawiać z osobami znajdującymi się na terenie, na którym odpady zostały zrzucone.

- Przyjmujemy gruz i ziemię – powiedziała pracownica i dodała: - Nie będę dyskutować, tutaj właścicielem terenu jest Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne.

Przedstawicielka Urzędu Miasta w Bytomiu zapewniła nas, że w tym miejscu nigdy nie wykryto żadnych nieprawidłowości.

- Nasz wydział ekologii Urzędu Miejskiego w Bytomiu przeprowadził osiem kontroli. Są to kontrole niezapowiedziane. Były też kontrole przeprowadzone przez Urząd Marszałkowski, inspektorat środowiska, na bieżąco jest monitorowane przez policję i straż miejską. Nigdy nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Kontrolujemy sami siebie, ale gdyby były jakieś nieprawidłowości, one momentalnie zostałyby ukrócone – zapewniła nas Aleksandra Szatkowska – Mejer, Urząd Miasta Bytom.

Dyrektor zaprzecza

Spółka, w której załadowano ciężarówkę, działa od kilkunastu lat. Formalnie należy do 68-letniej kobiety. W rzeczywistości kieruje nią dyrektor Jerzy Andrzej N. Prywatnie - zięć właścicielki. Dyrektor nie odpowiedział na zadane pisemnie pytania. Spotkaliśmy go w wojewódzkim sądzie administracyjnym. Przegrał z inspekcją środowiska proces o zamknięcie instalacji do przechowywania niebezpiecznych odpadów. W praktyce decyzja oznacza zamknięcie zakładu, jednak wyrok nie jest prawomocny. Jerzy Andrzej N. nie zgodził się na publikację wizerunku i wypowiedzi. Pytany o proceder nielegalnego pozbywania się odpadów, wszystkiemu zaprzeczył.

WIOŚ: to może się przedłużyć

Kolejny raz śledzimy samochód z odpadami.

- Jedziemy za samochodem, który wyjechał z firmy Clif. Z tego samochodu cały czas wylewają się toksyczne odpady na drogę. Wezwałem policję. Spróbują go gdzieś zatrzymać, żeby sprawdzić, gdzie jedzie i jakie ma dokumenty – mówi reporter Daniel Liszkiewicz.

Kilka kilometrów po wyjeździe z Clifa kierowca zorientował się, że za nim jedziemy. Na stacji benzynowej nagle zawrócił i próbował wrócić do firmy. Jednak zawiadomiona przez nas policja zatrzymała transport.

- Wiozę pomieszany odpad budowlany - próbował przekonywać kierowca.

- Pobraliśmy próby. Dziś mogę powiedzieć, że na pewno nie było to tym, co było deklarowane w karcie przekazania odpadów – zapewnia Paweł Ciećko, WIOŚ Kraków.

Przeprowadzone przez inspektorat środowiska w Krakowie badania potwierdziły nasze podejrzenia, że pod przykrywką materiałów budowlanych w rzeczywistości wywożone są substancje toksyczne.

- Najpierw będę egzekwować decyzję, którą utrzymał sąd. Pewnie tak się zdarzy, że spółka odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego i będzie się to przedłużać w czasie. To już trwa 8, 9 miesięcy, za chwilę może się to przedłużyć o kolejne 8, 9 miesięcy – dodaje Paweł Ciećko.

Według oficjalnych danych spółka Clif każdego roku przyjmuje do utylizacji do 38 tysięcy ton, w większości niebezpiecznych odpadów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości