Do makabrycznego zabójstwa doszło w nocy z 5 na 6 stycznia w mieszkaniu małżonków, w Bielawie. - Po zabójstwie żony mężczyzna rozczłonkował jej zwłoki a następnie, pod osłoną nocy, przetransportował je do miejscowości, gdzie zamieszkiwali jego krewni – relacjonuje, w rozmowie z reporterką „Uwagi”, Ewa Ścierzyńska z prokuratury okręgowej w Świdnicy. A Marcin Spętany, dziennikarz „Faktów Kaliskich” dodaje, że zwłoki ukryte były najprawdopodobniej na tylnym siedzeniu samochodu. – Auto znajdowało się w garażu. To było pomieszczenie niezamknięte, odwiedzane przez jego braci i matkę. To prawdopodobnie jego matka znalazła to ciało – mówi dziennikarz.
Mężczyzna przyznał się do zabójstwa. Sąsiedzi są w szoku. – To był zawsze elegancki, czysty, bardzo inteligentny człowiek. Nie pił, nie palił. Co poniedziałek mył okna – opowiada jedna z kobiet. Inna podkreśla, że Andrzej Sz. to był „spokojny człowiek”. Wiadomo jednak, że w domu małżeństwa Sz. dochodziło do konfliktów. Tak poważnych, że kończących się nawet interwencjami policji. Żona Andrzeja Sz. pracowała w Niemczech jako opiekunka. Do domu przyjeżdżała na krótko. Mąż był chorobliwie zazdrosny.
Według prokuratorów zbrodnia, do której doszło przed kilkoma dniami, mogła być wcześniej zaplanowana. - W ubiegłym roku mężczyzna korzystał z porad psychiatry. Miał zapisane leki – dodają prokuratorzy.
Andrzej Sz. zostanie poddany obserwacji i badaniom psychiatrycznym. Wiele wskazuje na to, że jego zachowanie mogło być skutkiem ujawniającej się schizofrenii.