9-letni Filip zginął na przejściu dla pieszych. Według świadków kierowca zatrzymał się dopiero po ponad 200 metrach

TVN UWAGA! 346111
- Wychodził z domu radosny. Powiedział: „Mamuś, biegnę do Bartka”. Dałam mu buziaka i powiedziałam to, co zawsze: „Synu, ostrożnie”. I pobiegł. Już go więcej nie widziałam – mówi matka 9-latka, który zginął na pasach koło domu. Mieszkańcy podlubelskiej wsi, gdzie doszło do tragedii, walczą o poprawę bezpieczeństwa na przejściach w tym rejonie.

9-letni Filip uczył się w czwartej klasie szkoły podstawowej.

Wypadek

Było wrześniowe, słoneczne popołudnie i nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Filip spacerował z kolegą po chodniku wzdłuż drogi w podlubelskiej wsi Krężnica Jara, gdzie mieszkał. W całej miejscowości, tak jak w terenie zabudowanym, obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h.

Kiedy 9-latek przechodził na drugą stronę ulicy, po przejściu dla pieszych, uderzył w niego samochód prowadzony przez 67-latka.

- Usłyszałam tylko pisk i ogromny huk. Po kilku sekundach zobaczyłam, jak moje dziecko wypada spod samochodu. Zaczęłam krzyczeć do męża, że Filipka potrącił samochód. Krzyknął tylko, żeby babcia wezwała pogotowie, ja już nie byłam w stanie tego zrobić – relacjonuje Milena Kasperek.

- Wybiegłem i zacząłem robić reanimację. Było dużo krwi… najgorszy widok, jaki człowiek w życiu przeżył – przyznaje Paweł Kasperek, ojczym chłopczyka.

Po wypadku helikopter nie zabrał jednak Filipa do szpitala.

- Stwierdzono zgon na miejscu – przyznaje pan Paweł i dodaje: - Nie wiem, jak ten człowiek będzie żył dalej, bo ja bym z taką świadomością nie mógł żyć. Świadomością, że zabił dziecko.

Według świadków, kierowca zatrzymał się dopiero po ponad 200 metrach od pasów. Może to świadczyć o tym, że znacznie przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość i nie zastosował się do wprowadzonego w czerwcu tego roku przepisu o pierwszeństwie pieszych zbilżających się do przejścia. A idąc chodnikiem, dziecko szło w kierunku pasów.

Z opowieści mamy i ojczyma wynika, że Filip był bardzo ostrożny. Tym razem też nie chciał przebiec przez jezdnię, choć to była najkrótsza droga, by dostać się do kolegów.

- Tłumaczyliśmy mu, że przejście jest dla pieszych, że tam jest się bezpiecznym – mówi pan Paweł.

- Nie rozumiem braku wyobraźni tego człowieka… Widząc dzieci na przejściu dla pieszych… Nie wiem, czym on się kierował? – ubolewa matka Filipa. I zaznacza: - Dzisiaj, jakbym stanęła z nim w oko w oko, zadałabym mu jedno pytanie: „Gdzie człowieku się tak spieszyłeś?”. Ja odpowiedź znam, on spieszył się, żeby zabić moje dziecko. On go zabił na miejscu, siła uderzenia po prostu roztrzaskała moje dziecko. Nie dał mu szansy, a jakby mu dał, przy mniejszej prędkości, to Filip, by walczył. On miał w sobie ducha walki. Może by mu złamał rękę czy nogę, ale by go nie zabił. Nie zabiłby go, jakby myślał rozważnie, jakby był mądrym kierowcą, a nie wariatem.

Walka o bezpieczeństwo

Śmierć 9-latka wstrząsnęła lokalną społecznością. Zorganizowano pikietę, a przy przejściach dla pieszych: tym gdzie zginął Filip i przy dwóch innych w Krężnicy Jarej, zawieszono bannery – „Stop piratom drogowym”.

- To był spontaniczny protest, wyraz naszego krzyku przeciwko tej sytuacji. My od lat mamy świadomość, jak ludzie tutaj jeżdżą. I hasło, że ktoś tu w końcu zginie, pojawiało się regularnie – zwraca uwagę Sara Ferreira, mieszkanka Krężnicy Jarej.

Nową drogę w Krężnicy Jarej wybudowano dwa lata temu. Jezdnia jest oświetlona, na poboczu są chodniki, przejścia dla pieszych są odpowiednio oznakowane. Niestety, gładka nawierzchnia na prostych odcinkach traktowana jest przez niektórych kierowców jak tor wyścigowy.

- Wyprzedzają się tutaj na wariata, na podwójnej ciągłej. I kierowcy nie są w stanie wrócić na swój pas na wysokości przejścia dla pieszych – słyszymy od mieszkańców.

Lokalna społeczność domaga się od Starostwa Powiatowego w Lublinie, które zarządza drogą, zmian w organizacji ruchu. Mieszkańcy także sami zaproponowali kilka rozwiązań.

- Chcemy w przeciągu trzech miesięcy podnieść przejście dla pieszych, żeby wymusić mechaniczne zwolnienie samochodów na tym odcinku. Druga rzecz, to radarowe mierniki prędkości, na których pojawia się informacja dla kierowcy – dziękujemy lub zwolnij – mówi Zbigniew Moskal, mieszkaniec Krężnicy Jarej.

- To jest wieś, kierowcy nie byli przyzwyczajeni, że były tu przejścia, więc aż ciśnie się kwestia ustawienia znaku „Uwaga, przejście dla pieszych”. Nie tylko w miejscu, gdzie doszło do tragedii, ale na całym obszarze – dodaje Moskal.

Starostowo w Lublinie jest skłonne wprowadzić zmiany, potrzeba jednak kilku miesięcy na stworzenie projektu i pozyskanie pieniędzy.

- W ramach poprawy bezpieczeństwa w ruchu chcemy różnego rodzaju wizualnych ułatwień dla kierowców – radarowe pomiary prędkości, wyniesione przejścia, pasy hukowe przed przejściami, bo to wszystko działa na podświadomość kierowców – mówi Grzegorz Kozioł, radny i członek Zarządu Powiatu Lubelskiego.

Od czasu śmiertelnego wypadku, przy przejściu częściej można spotkać policjantów, którzy kontrolują prędkość.

- Po wypadku policja zjawiała się bardzo często i zdarzało się tak, że byli przed południem i po południu. Na pewno robi to wrażenie na kierowcach i nie ma tutaj piratów, albo przynajmniej starają się zachować swoje pieniądze – mówi Bożena Moskal.

Jej sąsiadka Sara Ferreira, zwraca uwagę na problem przemocy drogowej.

- Jadę po okolicy przepisowe 50 km/h, a za mną jest sznur zdenerwowanych kierowców. Są ludzie, którzy podjeżdżają pod zderzak i migają światłami i wyprzedzając jeszcze patrzą, kto jedzie: „No, baba za kierownicą!” – opowiada. I dodaje: - Próbuję nauczyć ludzi, że to jest słabe, że to jest przemoc drogowa. Mówmy o tym i zmieniajmy mentalność. My postawimy u nas znaki, dopniemy swego i będzie bezpiecznie w tym miejscu, ale chodzi o to, żeby zmienić mentalność Polaka za kółkiem.

Kara

Ojczym 9-latka domaga się możliwie wysokiej kary dla kierowcy, który śmiertelnie potrącił Filipa.

- Kierowca, który przekracza prędkość, to jest zabójca. Ten człowiek nie wie, co my przeżywamy, w tym momencie w domu. Nie okazał skruchy w żaden sposób. A wręcz przeciwnie, jeszcze złożył zażalenie do prokuratury, że mu zabrano prawo jazdy. Domagam się dla niego 10 lat pozbawienia wolności, bezwzględnej i dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, a nawet roweru temu człowiekowi nie można dać – podkreśla pan Paweł.

- Nie ma dnia, żebym nie zajrzała do pokoju syna, nie dotknęła jego ubrań. Nie ma dnia, w którym nie pocałowałabym jego zdjęcia, nie spojrzała w jego zielone oczy, których strasznie mi brakuje. Nie ma dnia, w którym nie byłabym z nim myślami, ja wierzę, że on i tak jest przy mnie, że on jest moim aniołem – kończy pani Milena.

podziel się:

Pozostałe wiadomości