Kierowcy czy niewolnicy? Ukraińcy w polskich firmach przewozowych

TVN UWAGA! 268189
Są zmuszani do pracy na granicy prawa, rozsądku, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Bez snu i odpoczynku, często niesprawnymi samochodami muszą jeździć nawet przez trzy doby. Kiedy wracają, pod pretekstem kar, są okradani z zarobionych pieniędzy.

„Jeździmy non stop”

Włodek Gusar, jak wielu jego rodaków, odpowiedział na ogłoszenie i zatrudnił się jako kierowca w Polsce. Został wysłany na trasy w Europie Zachodniej.

- Jeździmy non stop, dwa dni i dwie noce. Jeden chłopak jeździł nawet trzy dni bez snu. Nie można spać, bo będzie kara. Traktują cię, jakbyś był niewolnikiem. Podpisałeś umowę, więc musisz jeździć. To traktowanie jak w XVI wieku – niewolnicy pracują dla panów – mówi Włodek Gusar.

Bez snu, niesprawnym samochodem, Włodek jeździł nawet kilkadziesiąt godzin. Cały czas był poganiany przez przełożonych.

- Najtrudniejsza trasa była z Bremy do Włoch. To było ok. 1700 km. Cały czas słyszałem: szybciej, szybciej! Spedytorka mówiła do mnie: Jak masz tak jeździć, to sp…laj na Ukrainę, nie potrzebujemy takich kierowców – wspomina Włodek.

Kiedy z przyczyn niezależnych od kierowców występowały opóźnienia w trasie, Włodek i inni kierowcy byli obciążani karami finansowymi.

- Stałem w korku, bo był remont drogi. Kiedy to zakomunikowałem, usłyszałem, że za opóźnienie dostaję tysiąc złotych kary – dodaje Włodek.

Kierowcy zatrudnieni w firmie, o której opowiedzieli nam ukraińscy kierowcy nie mogli liczyć na sen i normalny odpoczynek.

- Ja w trakcie tygodnia pracy spałem łącznie osiem godzin. Nie mogłem więcej, musiałem jechać – mówi jeden z byłych kierowców.

Ta firma to nie wyjątek. Wielu ukraińskich kierowców, z którymi rozmawialiśmy, potwierdza, że na początku swojej pracy w Polsce trafiali na bardzo podobne warunki zatrudnienia.

Martwe przepisy

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, kierowca by jechać bezpiecznie musi mieć 11 godzin przerwy na odpoczynek i sen. Właściciel firmy, o której opowiadamy w naszym reportażu, chcąc realizować kolejne zlecenia nie mógł im na to pozwolić. Zmęczonych kierowców zmuszał do jazdy szantażem. Roman jechał bez snu dwie doby, podczas kolejnego zlecenia nie dał rady, zasnął na kilka godzin.

- Raz, będąc skrajnie niewyspanym, po prostu zaspałem i zbyt późno wyjechałem w trasę. Dostałem informację, że będę obciążony karą w wysokości trzech tysięcy złotych – mówi Roman Fedyna.

W internecie odnaleźć można setki zdjęć z wypadków z udziałem busów. Busy w przeciwieństwie do samochodów ciężarowych nie mają zamontowanych tachografów, więc nie można skontrolować jak długo dany kierowca prowadził pojazd. Właściciele firm bezkarnie zmuszają kierowców do łamania przepisów. W jakim stopniu brak odpoczynku i snu ma wpływ na bezpieczeństwo jazdy?

- Zmęczony kierowca, który nie spał tyle czasu zachowuje się tak, jakby miał 1,5 promila alkoholu. Reaguje z olbrzymim opóźnieniem, nie kontroluje toru jazdy, ma chwilowe utraty świadomości. Jest to bardzo niebezpieczne – mówi Paweł Janicki, instruktor doskonalenia jazdy Moto Park Kraków.

Stan samochodów, jakimi musieli jeździć ukraińscy kierowcy, pozostawiał wiele do życzenia. Opony i hamulce bardziej niż na kolejną daleką trasę, kwalifikowały się do serwisu.

- Jechałem na Słowacji pustym samochodem. Na jednym zjeździe przestały działać hamulce. Hamowałem ręcznym i biegami. Gdybym jechał wtedy z towarem, to nie wiem, co by się stało – wspomina Włodek.

- Jeśli wysyłamy kierowcę, takim samochodem, to zgadzamy się, żeby doszło do tragedii. Jak do ogromnego zmęczenia dojdzie taki stan techniczny pojazdy to jest to ogromne niebezpieczeństwo – mówi Paweł Janicki

Kim jest szef?

Firmy małżeństwa Adriana C. i jego żony Pauliny działają od dziesięciu lat. Dysponują flotą trzydziestu busów. Od pewnego czasu zatrudniają wyłącznie kierowców zza wschodniej granicy. Tylko w zeszłym roku wg. urzędu pracy firma otrzymała czterdzieści pozwoleń na zatrudnienie obywateli Ukrainy.

Kierowcy z Ukrainy, z którymi rozmawialiśmy opowiedzieli nam o formie rozliczeń, na jaką umówili się z szefem. Miały być to stawki dzienne.

- Umawiałem się na 170 zł dniówki, po dwóch miesiącach pracy, czyli 60 dniach zapłacili mi 3 tysiące złotych wypłaty – mówi Roman Fedyna, kierowca.

Ustalenie stawki dziennej za jaką pracują kierowcy jest niezgodna z przepisami. Nie może w tej formie być zapisana w umowie. Trudno więc ustalić, jak rozliczani są ukraińscy kierowcy. W samochodzie Włodek miał ze sobą umowę zlecenie i umowy z ustalonymi godzinnymi stawkami na poszczególne kraje Europy Zachodniej. Po przekazaniu dokumentów Włodek powinien zostać rozliczony według karty pracy kierowcy, w której prowadzona jest ewidencja pracy i wypłacony wg. stawek w umowach.

- Ukraińscy kierowcy, którzy nie mają rodzin biorą to, co dostają. Jeśli będziesz walczył z nimi to nic nie dostaniesz. A co powiesz w domu, jak żadnych pieniędzy nie przywieziesz? – mówi Włodek Gusar.

Wielokrotnie próbowaliśmy umówić się i porozmawiać z właścicielem firmy oraz jego żoną, która pełni w niej funkcję spedytorki, bezskutecznie. Otrzymaliśmy ogólną odpowiedź, z której wynika, że ukraińscy pracownicy zarabiają bardzo dobrze, regulamin z systemem kar jest, ale nie obowiązuje w firmie. Nieporozumienia z kierowcami z Ukrainy wynikają z powodu różnic kulturowych.

W firmie, o której mowa w reportażu, zakończyła się właśnie kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Inspektorzy stwierdzili między innymi nielegalne zatrudnianie obcokrajowców i wypłacanie im zaniżonych pensji. Potwierdził się także zarzut o łamaniu przepisów bezpieczeństwa pracy kierowców.

podziel się:

Pozostałe wiadomości