Autyzm u Dominika zdiagnozowano w drugim roku życia. Chłopiec okaleczał się i atakował rodziców. Wraz z wiekiem stawał się silniejszy i coraz bardziej agresywny, dlatego trafiał szpitala psychiatrycznego. Tam spędził też ostatnie trzy lata życia, niemal przez cały czas był przypinany pasami do łóżka.
- Strasznie ciężko przyzwyczaić się do tego widoku i go zaakceptować – ubolewa Karina Krynicka, matka Dominika.
- Każdy codzienny pobyt u niego w szpitalu był dla nas bardzo trudnym doświadczeniem – dodaje Arkadiusz Krynicki, ojciec Dominika.
80 (!) razy odbili się od drzwi
Przez trzy lata rodzice odwiedzali Dominika w szpitalu codziennie. Karmili go, kapali i zabierali na spacery.
Podczas ostatniego pobytu w szpitalu stan Dominika nie poprawił się, dlatego lekarze zasugerowali rodzicom, by umieścili syna w placówce opiekuńczej.
- Nie jest tak, że rodzicowi łatwo jest powiedzieć: „Umieszczę dziecko w placówce i będzie super”. Rodzic mierzy się z tym do końca życia – mówi matka Dominika i dodaje: Żeby podjąć decyzję o umieszczeniu dziecka w ośrodku, zaakceptować, że to jest ta ostateczna decyzja, to wymagało ode mnie pójścia na terapię i leczenia farmakologicznego.
Co to jest autyzm, jak go rozpoznać i jak przebiega terapia?
Rodzice Dominika rozpoczęli intensywne poszukiwania ośrodka, który mógłby zaopiekować się ich synem.
- Wystąpiliśmy z wnioskiem do miejskiego ośrodka pomocy społecznej z prośbą o poszukiwanie takiego DPS-u. Próbowaliśmy też szukać na własną rękę. Trwało to blisko rok. Usłyszeliśmy blisko 80 odpowiedzi odmownych – mówi ojciec.
„Szok i radość”
Poszukiwania placówki zakończyły się sukcesem dopiero po tym, jak historię rodziny Krynickich przedstawiliśmy w Uwadze! Kilka dni po emisji programu pomoc chłopcu zaoferował właściciel DPS-u w Bytowie.
- W pierwszej chwili nie dowierzałem. Myślałem, że ktoś mnie wkręca, albo śnie. Po tej całej drodze, którą przeszliśmy, gdzie wszyscy zamykali przed Dominikiem drzwi nagle pojawia się ktoś, kto sam z siebie wychodzi z inicjatywą. To był szok, ale bardzo się ucieszyłem – mówi Krynicki.
Nowi terapeuci są zdeterminowani, by pomóc Dominikowi.
- Liczyliśmy się z tym, że będzie bardzo ciężko. Jak Dominik trafił do ośrodka, nie został od razu przypięty pasami. Początki były trudne. Gryzł i kopał. Wymuszał przez dwa dni wszystkimi sposobami, żeby go przypiąć. Miał ochraniacze na rękach i kołnierz. Sukcesywnie każdego dnia staraliśmy się schodzić z tych zabezpieczeń. Po dwóch dniach zaczęliśmy ściągać rękawice z rąk - mówi terapeutka Anna Kuźnicka.
Poprawa
Dominik w nowym miejscu spędził już kilka tygodni. Od samego początku poddano go terapii w komorze tlenowej.
- Udowodnione jest, że komora hiperbaryczna ma pozytywny wpływ na ludzi chorych na autyzm. Stosujemy tę terapię dwa razy dziennie po godzinie – mówi Piotr Kazor, właściciel DPS „Dworek” i dodaje: Dominik wytrzymuje ten czas w komorze. Po 20 sesjach widać poprawę w jego zachowaniu.
Nastolatek zaczął przesypiać noce.
- Widać u niego radość, dziecko jest zadowolone. Śmieje się głośno. Lubi dostawać całusy i nagrody – mówi Kuźnicka.
Autyzm wczesnodziecięcy. Czy można go wyleczyć?
- Jestem w wielkim szoku, że jest tak dobrze, że Dominik tak szybko się zaadoptował. Po raz pierwszy usiadłam obok Dominika i pozwoliłam się objąć bez większego stresu. Do tej pory nie kopnął mnie, ani nie ugryzł. Jestem zachwycona – przyznaje matka Dominika.
Mimo widocznych postępów, Dominik ciągle wymaga całodobowej opieki, a to wiąże się z dużymi kosztami. Jego pobyt w placówce nie byłby możliwy, gdyby nie władze Gdyni, które zaoferowały rodzinie wsparcie.
- Miasto będzie pomagać i finansować pobyt Dominika w placówce, tak długo jak będzie to konieczne. A znając jego sytuację mamy świadomość, że dożywotnio – deklaruje Michał Guć, wiceprezydent Gdyni i dodaje: Trudno sobie wyobrazić, że autyzm się cofnie. To, nad czym możemy pracować, to, żeby on się tam uspokoił, czuł się bezpiecznie.
- Boję się, że w jego życiu może nastąpić regres. Ponieważ on zawsze funkcjonował na zasadzie sinusoidy – mówi pan Arkadiusz i dodaje: Wiem, że Dominik nigdy nie będzie samowystarczalny. Zawsze będzie potrzebował pomocy. Póki będziemy mogli będziemy służyć mu wsparciem. Będziemy go odwiedzać, brać go na weekendy, ale założeniem było to, żeby znaleźć mu miejsce docelowe. Żebyśmy odchodząc w przyszłości, odchodzili w spokoju, że nasze dziecko jest bezpieczne.
Niestety, obawy rodziców o stan syna, potwierdziły się po ich ostatniej wizycie, już po nagraniu reportażu. U chłopca znów pojawiły się agresywne zachowania.