- Rozdawnictwo „socjalu” czasami jest demoralizujące. Sprawia więcej złego, niż dobrego - mówi twardo Tyszkiewicz. Reporter UWAGI! odwiedził osiedle socjalne przy ul. Długiej w Nowej Soli. W mniejszym, lub większym stopniu zdewastowany jest co trzeci lokal. - Jak syn wróci, poproszę go żeby posprzątał. Ja sama nie dam rady. Jestem chora – tłumaczy się przed reporterem starsza kobieta, której mieszkanie jest w opłakanym stanie. Lokal jest tragicznie zagrzybiony, brudny, zabałaganiony. Do innego mieszkania zaglądamy przez okno: po odsłonięciu brudnej, potarganej firanki widać pokój dosłownie zasypany śmieciami. - Najbardziej boli, że powstało nowe, piękne osiedle, w stu procentach sfinansowane z miejskich funduszy. Ci ludzie dostali prezent od społeczeństwa: klucze do nowiutkich mieszkań. I nie potrafią tego docenić– mówi prezydent Tyszkiewicz. Osiedle wybudowano pięć lat temu za ok. 2,5 miliona złotych. W 39 mieszkaniach zamieszkało tu około stu osób, przeważnie eksmitowanych z lokali komunalnych. Dziś można tu zobaczyć wyrwane z zawiasów drzwi, powybijane okna, wyrwane zlewozmywaki i muszle klozetowe. Część mieszkań przypomina śmietnisko. - Część ludzi nie jest w stanie mieszkać w cywilizowanych warunkach. Jak my mielibyśmy tej dewastacji zapobiec? Nie da się być 7 dni w tygodniu, 24 godziny na miejscu i pilnować delikwenta, czy wejdzie przez okno albo nie i czy wyniesienie bojler – mówi prezydent Nowej Soli. Problem dewastacji lokali socjalnych – które musi mieć każda gmina czy miasto – dotyczy całej Polski. W Grudziądzu po mieszkaniach socjalnych oprowadziła nas Dominika Janus z miejskiego przedsiębiorstwa komunalnego. Zastaliśmy tu widok identyczny, jak w Nowej Soli: mieszkania to meliny z powybijanymi oknami. – Większość osób, które tu mieszkają były eksmitowane z lokali zdewastowanych – podkreśla Janus. Prezydent Nowej Soli przekonuje, że znalazł się w sytuacji patowej. Tłumaczy, że jeśli teraz chciałby eksmitować kogoś, kto zdewastował mieszkanie socjalne, sąd mógłby nakazać przydzielić mu kolejny lokal. – Tak naprawdę nie będzie to kara dla tej osoby, tylko nagroda! Bo z zdewastowanego mieszkania przeniesie się do nowo wyremontowanego, które będziemy musieli mu dać! – twierdzi Tyszkiewicz. I deklaruje: - Środowisko lewicowe znienawidzą mnie za to, ale jestem za eksmisją bez prawa do lokalu socjalnego. Jeśli ktoś pokazał, że nie zasługuje na mieszkanie socjalne, to być może powinien zamieszkać np. w noclegowni?
Prawda jest taka, że większość mieszkańców osiedla socjalnego dba o swoje mieszkania. Iza Janczura wprowadziła się tutaj 4 lata temu. W dwóch pokojach mieszka z teściową i czworgiem dzieci. W mieszkaniu panuje idealny ład. – Szanujemy to, co dostaliśmy od państwa – mówi Janczura. Do swojego zadbanego mieszkania wpuścił nas też Janusz Suchy. – Muszę dbać o to, co mam. Moje dziecko jest w domu dziecka, ale przyjedzie do mnie na wakacje – mówi mężczyzna. I sugeruje, że ci mieszkańcy osiedla, którzy zdewastowali swoje mieszkania, to alkoholicy.
W Nowej Soli od lat prowadzone są prace publiczne. – Jeśli ktoś do nas przyjdzie i przyzna, że znalazł się w trudnej sytuacji, wtedy nie ma problemu. Pracę dostaje natychmiast – zapewnia kierownik robót publicznych w Nowej Soli, Jerzy Ceglarek. Z takiej szansy skorzystało jednak niespełna sześćdziesiąt osób. Wśród nich nie ma nikogo z osiedla przy ulicy Długiej. Ceglarek ocenia, że to ludzie „głęboko wyalienowani z rzeczywiści”. – Jak im pomóc? Nie wiem – przyznaje.
Wkrótce prezydent Nowej Soli przekaże do użytkowania kolejne 80 mieszkań socjalnych. Zapowiada, że tym razem nie dostanie ich nikt, kto już wcześniej doprowadził do dewastacji poprzedniego lokalu socjalnego.
- Kiedy powstawało osiedle przy Długiej, byłem na budowie codziennie. To była moja inicjatywa. Bardzo się cieszyłem, że pomogę ludziom. I tym bardziej mnie bolało serce, kiedy przy każdej wizycie widziałem jak to osiedle się zamieniało w coś, czego w najczarniejszych snach sobie nie wyobrażałem – opowiada Tyszkiewicz. Po czym deklaruje: - Gdybym cofnął czas, wybudowałbym to osiedle jeszcze raz.