Teraz może być już tylko dobrze

TVN UWAGA! 3619517
TVN UWAGA! 135999
Przygodę z showbiznesem zaczynała jako nastolatka zakładając fanklub Natalii Kukulskiej. Kilka lat później samodzielnie kierowała karierą największych polskich gwiazd. Wkrótce Maja Sablewska dorównała popularnością swoim podopiecznym. Później przyszły głośne rozstania z Dodą i Edytą Górniak. Z programu X Factor, gdzie była jurorką, musiała odejść już po jednym sezonie. Czy wyciągnęła wnioski z niepowodzeń?

- Jak nastolatka z Sosnowca byłam zwykłą dziewczyna, która marzyła, aby kiedyś robić coś fajnego, spełniać marzenia i powoli mi się to udaje. Pierwszy moment to był koncert Natalii Kukulskiej. Byłam jej ogromna fanką, prowadziłam jej fanklub. Podczas jednej z imprez poznałam Katarzynę Kancelrz i zaproponowała mi pracę w Universalu. Tam Kasia Kanclerz zajmowała się rozdzielaniem projektów. Zgłosiłam się do Dody i zespołu Virgin – wspomina Maja Sablewska . Zajęła się najpierw Dodą, a potem także Edytą Górniak. Choć rozstania z nimi były głośne i pełne pretensji ze strony artystek, Sablewska uchodziła za profesjonalistkę. - Dostałam telefon od menadżerki Dody. Umówiłyśmy się na spotkanie i to było najlepsze spotkanie z menadżerem, jakie miałam w całym swoim życiu zawodowym. Powiedziała, że potrzebuje medium, które pomoże w zmianie wizerunku piosenkarki, bo on jest fatalny. To jedyny menadżer w Polsce, który myślał o swoim artyście, nie w kontekście najbliższych dwóch miesięcy ale w kontekście trzech lat – mówi Karolina Korwin-Piotrowska, dziennikarka. Głośno było zwłaszcza o konfliktach Mai z jej podopiecznymi. Padały bardzo ostre oskarżenia, swojej byłej menadżerce artystki groziły nawet sądem. - Jest traktowana dziwnie. Zarzuca jej się, że dostała się z przypadku – tak jak każdy do showbiznesu, że przyszła znikąd – tak jak każdy do showbiznesu. Niektórzy mają z nią problem i to bardzo duży. Ona jest inna. Nie dała się wsadzić w żadną z obowiązujących szufladek. Jest oryginalna, sama siebie taką wymyśliła – dodaje Karolina Korwin-Piotrowska, dziennikarka. - To, co się stało jest dla mnie niezrozumiałą sytuacją. Było bardzo dobrze, ja trochę zaczęłam działać na własny rachunek, zaczęłam pracować z innymi osobami, pracować w X Factor. Wtedy pojawiała się ta lawina. Ale ja nigdy nie podejmowałam walki, bo po co? One myślały, że ja to zaplanowałam, żeby później być znaną, popularną, gwiazdą. Bzdura. Pracując z nimi zaniedbałam całe swoje prywatne życie – przyznaje Maja Sablewska. Jako jurorka w X Factor Maja nie wszystkim przypadła do gustu, ale był to milowy krok w jej karierze, co skwapliwie wykorzystała. - Maja Sablewska pozazdrościła kreowanym gwiazdom blichtru w świetle jupiterów. Poszła o krok dalej. Można być rozszerzonym celebrytą. To ktoś, kto staje się znany, bo pracował ze znanymi i stara się zająć ich miejsce – dodaje Piotr Tymochowicz, specjalista ds. wizerunku. - To był czas Mai. Przygotowywałem ją razem z moją koleżanką do wystąpienia w X Factor. Myślałem, że przyjdzie ktoś, kto będzie narzucać swoje zdanie, dlatego że jej praca prawdopodobnie na tym polega, że kieruje życiem artystów. Natomiast ona była bardzo pokorną i miłą dziewczyną. Była wystraszona i na próbach dosyć mocno słuchająca. Chciała się czegoś nauczyć - uważa Rafał Piekoszewski, producent tv. Swoją wiedzę o zawodzie Sablewska przekazuje teraz studentom wyższej szkoły promocji w Warszawie. - Jako 19-letnia dziewczyna wzorowałam się na pracy menadżerów zagranicznych. Dla mnie praca w X Factor i możliwości, które ten program mógłby mi nieść, były dla mnie naturalną ewolucją i rozwojem drogi zawodowej – opowiada. Przez jednych podziwiana, przez innych krytykowana za swój styl, Maja udziela też teraz innym porad wizerunkowych. - Radzę na swoim przykładzie, bo parę lat temu ja też wyglądałam jak brzydkie kaczątko. Kompletnie nie potrafiłam dać sobie rady z modą i ze stylem. Konsekwencja doprowadziła mnie do tego, że jestem odbierana, jako osoba, która ma swój styl – mówi Maja Sablewska. Showbiznes jest obecny nawet w życiu prywatnym Mai Sablewskiej. Od roku jest partnerką Wojtka Mazolewskiego, basisty zespołu Pink Freud. - Był taki moment, kiedy ja nie miałam przyjaciół. Kiedy przestałam być menadżerem Dody, wszyscy się ode mnie odwrócili. To był dla mnie cios, ale to też mnie wiele nauczyło – mówi. Maja tryska energią. W tym roku chce wydać kolejne książki - o zdrowym trybie życia i o tym, gdzie w Polsce można kupić ”świetny ciuch” z drugiej ręki. - Myślę, że jeśli to jest człowiek, który wytrzymał tyle lat z Dodą i rok z Górniak, to jest to osoba, która przeszła już wszystko. Przeszła już wszystkie szczeble mentalnej masakry i teraz może być jej już tylko dobrze. To świadczy o tym, że ona ma cierpliwość, wytrzymałość i wyrozumiałość – uważa Karolina Korwin-Piotrowska, dziennikarka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości