Skatowana 2-latka. "Powiedział, że wypadła mu z wózka"

TVN UWAGA! 228614
Krwiaki wewnątrzczaszkowe, stłuczone płuco, stare i nowe sińce na ciele - to obrażenia, z jakimi do szpitala trafiła 2-letnia Hania. Według prokuratury gehenna dziewczynki trwała od dłuższego czasu.

Dramat Hani miał zacząć się w listopadzie 2016 roku. W tym czasie matka dziewczynki ponownie związała się ze swoim byłym partnerem, Kamilem K., z którym miała już 6-letnią córkę. Para rozstała się kilka miesięcy po urodzeniu pierwszego dziecka. Ponownie zamieszkali ze sobą po pięciu latach. Justyna miała wtedy już drugą córkę Hanię, której ojcem był inny mężczyzna - Justyna K. nie utrzymywała z nim kontaktu.

"Nie ruszała się..."

W rozmowie z reporterem UWAGI! przyznaje, że w dniu, w którym Hania trafiła do szpitala, otrzymali pieniądze z 500+, po czym Kamil K. kupił w sumie osiem piw, wafelki dla dzieci. Następnie na prośbę Justyny K. zajął się dzieckiem, ona natomiast poszła z zakupami do siostry Kamila K.

- Zadzwonił mój brat z informacją, że Hania wypadła mu z wózka i nie rusza się. Justyna w tym momencie była u nas, pojechaliśmy na miejsce - mówi siostra Kamila K. - Siedziałam przy niej i starałam się mówić do niej, może zareaguje... Nie ruszała się - wspomina ze łzami w oczach kobieta.

Jak dodaje szwagier Kamila K., mężczyzna nie wezwał od razu pogotowia, bo był nietrzeźwy. - Rozmawiał z Justyną i stwierdzili, że on ma nie wzywać karetki, bo jest pod wpływem. Tak samo ona była pod wpływem - mówi Piotr, szwagier Kamila K. - W tym przypadku ja byłem trzeźwy i to ja wzywałem pogotowie - opowiada.

- Później w szpitalu jego siostra była z tym szwagrem, siedzieli, mówili, że będzie wszystko dobrze, żebym mówiła, że to ja byłam w domu - wspomina matka dziewczynki Justyna K. Jak twierdzi, chociaż początkowo uwierzyła w to, że dziecko wypadło z wózka, to potem zwątpiła. - Wózek ma 40-50 cm. Jak mogło dziecko wypaść z wózka i krwiak być takiej wielkości? - pyta.

Obrażenia jak od przemocy

- Na początku myślałam, ze jest to dziecko z wypadku komunikacyjnego - wspomina Sybilla Brzozowska-Mańkowska, kierowniczka SOR w Gorzowie Wielkopolskim. Lekarze jednak szybko zorientowali się, że obrażenia nie pasują do zwykłego wypadku, o jakim w wywiadzie mówiła matka Hani. - Tak masywny uraz głowy u dziecka, liczne sińce na kończynach górnych, dolnych, na różnym etapie ewolucji, dodatkowo sińce bądź zmiany bliznowate po prawej stronie brzucha, a także siniec w prawej okolicy czołowej i rana linijna w okolicy ust budziły nasze wątpliwości - mówi Sybilla Brzozowska-Mańkowska.

Zaniepokojeni lekarze od razu wezwali policję. Chwilę potem zatrzymani zostali 29-letnia matka dziewczynki oraz jej 26-letni partner Kamil K. Obydwoje byli pod wpływem alkoholu. Po przesłuchaniu matka Hani została zwolniona do domu, Kamil K. natomiast usłyszał prokuratorskie zarzuty spowodowania u dziecka ciężkich obrażeń oraz psychicznego i fizycznego znęcania się nad Hanią. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące, nie przyznał się do winy. Grozi mu kara do 10 lat więzienia.

"Bił, kopał, poniżał..."

Policja ustaliła, że Justyna i Kamil w ostatnich miesiącach często się przeprowadzali. W styczniu wprowadzili się do siostry Kamila i mieszkali tam do marca. Już wtedy 2-letnia Hania była posiniaczona.

Justyna K. przyznaje, że mężczyzna znęcał się nad nią i dzieckiem. - Jak był wypity, to dochodziło między mną a nim do szarpaniny. Bił, kopał, poniżał... - wymienia. Dodaje, że Kamil K. "klepał" Hanię "po dupci", ale zaznacza, że jej partner robił to lekko, "przez pampersa". Miał też sprzeciwiać się braniu dziecka na ręce i "klepać" je po nogach i po twarzy i głowie - także "przez pampersa". Jak wspomina Justyna K., w czasie jej nieobecności w domu zdarzały się różne wypadki. - Stała w oknie, machała mi, cieszyła się, a jak wróciłam ze sklepu, usłyszałam jak dziecko płacze. Powiedział, że spadła z parapetu i uderzyła bokiem uszka - mówi.

Jak to możliwe, że do takich wydarzeń dochodziło tylko wtedy, kiedy nie było jej w domu? - To było dziwne, ale bałam się gdziekolwiek z tym pójść - przyznaje. - Nie mogę sobie tego wybaczyć, że to się tak stało. Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Chcę tylko, żeby ona teraz przeżyła - mówi.

Gorzowscy lekarze czuwają nad dziewczynką, która przeszła poważną operację. Jej stan nadal jest ciężki. Starsza córka Justyny i Kamila, 6-letnia Oliwia tymczasowo pozostaje pod opieką siostry Kamila K. O tym, kto będzie opiekował się dziewczynkami, zdecyduje sąd.

podziel się:

Pozostałe wiadomości