Prokurator chciał postawić zarzuty wiceministrowi. Odebrano mu śledztwo.

TVN UWAGA! 3679666
TVN UWAGA! 3679666
Prowadzący śledztwo w sprawie afery hazardowej prokurator z Białegostoku chciał postawić zarzuty Jackowi Kapicy, wiceministrowi finansów i szefowi służby celnej. Przełożeni odebrali mu jednak sprawę a akta przesłali do innej prokuratury – dowiedzieli się dziennikarze Uwagi! TVN.

Informację o przejęciu śledztwa w urzędniczym afery hazardowej potwierdził prokurator Marek Konieczny z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. – Akta trafiły do wydziału zajmującego się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej – poinformował prokurator Konieczny.

Z nieoficjalnych informacji jakie zdobyli dziennikarze TVN wynika, że prowadzący śledztwo prokurator z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku wydał już postanowienie o przedstawieniu zarzutów Jackowi Kapicy. Chodziło o zaniedbania przy rejestracji automatów do gry. Urzędnik według prokuratora miał świadomość, że maszyny hazardowe nie spełniają ustawowych norm a pomimo tego dopuścił aby trafiły na rynek. Minister nie został jednak przesłuchany w charakterze podejrzanego i formalnie zarzuty nie zostały ogłoszone. Wcześniej decyzję prokuratora uchylili jego przełożeni uznając, że nie miał on wystarczających dowodów.

Ustalenia reporterów potwierdziła prokurator Hanna Grzeszczyk p.o. naczelnika wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji. - W sprawie było wydane postanowienie o przedstawieniu zarzutów min. Jackowi Kapicy. Zostało jednak ono uchylone przez zastępcę prokuratora apelacyjnego w Białymstoku – poinformowała prokurator Grzeszczyk. O przekazaniu sprawy do Poznania zadecydował Prokurator Generalny.

Jacek Kapica miał być trzecim wysokiej rangi urzędnikiem, któremu postawionoby zarzuty w aferze hazardowej. W 2011 roku postawiono je Annie C., zastępcy Jacka Kapicy. Rok temu w charakterze podejrzanego przesłuchano Grzegorza S. byłego wiceszefa służby celnej, któremu zarzucono niedopełnienie obowiązków.

- Urzędnik wiedząc, że w 2009 roku firmy hazardowe korzystają z nielegalnych automatów zarejestrował 20 tysięcy takich maszyn – twierdziła wówczas Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku. Przedstawienie zarzutów to część prowadzonego od kilku lat śledztwa w sprawie afery hazardowej wśród urzędników i biegłych zatwierdzających wstawiane do barów maszyny do gier hazardowych. -Łącznie w sprawie jest 85 podejrzanych. W tym sześciu urzędników z Ministerstwa Finansów oraz 15 osób z jednostek badających automaty – ujawniał prokurator Janusz Kordulski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku.

Cztery lata temu dziennikarze programu Uwaga! TVN w cyklu reportaży ujawnili masowe rejestrowanie nielegalnych automatów. Według ówczesnych danych uzyskanych przez reporterów, w ciągu trzech miesięcy 2009 roku tuż przed wejściem w życie niekorzystnych dla branży przepisów, Ministerstwo Finansów zarejestrowało 28 tysięcy automatów. To tyle samo, ile przez cztery pierwsze lata funkcjonowania ustawy hazardowej. Według biegłych prokuratury wszystkie rejestrowane automaty wbrew nazwie nie były maszynami do niskich wygranych, ale wysokohazardowymi automatami. Maszyny pozwalały na wygrane sięgające kilkunastu tysięcy złotych i równie wysokie przegrane. Uchwalona po wybuchu afery hazardowej ustawa w teorii zlikwidowała branżę automatową, ponieważ prawo obecnie nie przewiduje wydawania nowych pozwoleń. Na automatach można grać w kasynach, ale są tam obłożone 45% podatkiem dochodowym a nie jak wcześniej te w barach ryczałtową kwotą 180 euro miesięcznie. Coraz częściej Izby Celne sygnalizują jednak problemy z szarą strefą i niekontrolowanym powrotem na rynek nielegalnych maszyn.

podziel się:

Pozostałe wiadomości