W systemie od lat
63-letni pan Wiesław Morawiec samotnie mieszka w pustostanie, pełnym pluskiew i szczurów. Pół roku temu złamał nogę w trzech miejscach i od tamtej pory ma problem z poruszaniem się.
- Żona mnie zostawiła, córki wyszły za mąż. Jedna mieszka gdzieś w Łodzi, druga w Warszawie. Nie przyjeżdżają do mnie. Jestem bezdomny od wielu lat – wyznaje pan Andrzej.
Budynek, do którego wraca na noc i grozi zawaleniem.
- Są w nim szczury. Cały jestem pogryziony, swędziało mnie to bardzo. Jedzenie wieszam wysoko, bo szczury je podgryzają - dodaje.
Pomoc społeczna jest zobowiązana do zapewnienia panu Andrzejowi i innym podopiecznym schronienia, posiłków, niezbędnych ubrań, kąpieli w łaźni miejskiej, lekarstw oraz pomoc z znalezieniu odpowiedniego miejsca do życia, które pracownik socjalny obiecuje panu Andrzejowi od lat. Mężczyzna utrzymuje się z zasiłku, który wynosi 470 złotych i tego, co dostatnie od przypadkowych ludzi.
- Z MOPS-u nikt tu do mnie nie wchodzi. Każą mi czekać na nich na ławce. Nie chcieli tu wejść, zajrzeli tylko i się wycofali – opowiada 63-latek i dodaje: Wodę nabieram z rynny.
Komórka na węgiel
W marcu tego roku zewnętrzna firma podpisała umowę z sosnowieckim Ośrodkiem Pomocy Społecznej na świadczenie usług opiekuńczych. Pani Edyta ma za zadanie dowozić swoim podopiecznym obiady i utrzymywać stały kontakt z pracownikiem socjalnym.
- Zgłaszałam to wszystko pracownikowi socjalnemu. Co mogę zrobić więcej? Ich reakcja jest taka, że panu Andrzejowi mam przynosić posiłki na ławkę, albo do sklepu i stamtąd odbierać pojemniki – mówi i dodaje: Mam jeszcze jedną panią, która od trzech lat żyje w komórce na węgiel.
Pani Wiesława Walasek ma problemy z samodzielnym poruszaniem się.
- Jestem tu sama, mój przyjaciel zmarł w lutym – wyznaje kobieta.
Komórkę na węgiel, w którym mieszka kobieta, pokazała nam pani Edyta.
- Pomoc społeczna, podobnie jak u pana Andrzeja zjawia się tu raz na jakiś czas, ale nie wchodzą do środka. Oni tu przychodzą tylko, żeby podpisać wywiad – mówi.
- Ostatni raz byli u mnie w maju. Popisałam z sześć kartek. To były czyste kartki. Pytałam się, co podpisuje, a ona mówi do mnie: Pani Wiesławo, pani się nie boi, ja tu wszystko wypełnię – opowiada.
MOPS
Panią kierownik ośrodka zapytaliśmy o warunki, w których żyją ich podopieczni.
- Pracuję tutaj nie dla pieniędzy, ale dlatego, że to kocham. Proszę nie zapominać, że my jako pracownicy socjalni na bieżąco próbujemy im pomagać - wyznaje Joanna Piecak-Groticka.
To nie pierwszy raz kiedy dziennikarze Uwagi! interweniują w tym konkretnym ośrodku w Sosnowcu. Dwa lata temu po emisji reportażu o panu Adamie Seterze, ówczesna pani kierownik straciła swoje stanowisko, a jej miejsca zajęła Piecak-Groticka.
- To nie tak, że ci ludzie mieszkają w takich warunkach, bo MOPS jest niewydolny. W sądzie toczy się postępowanie by umieścić panią Wiesławę w domu pomocy społecznej – dodaje.
Okazuje się, że w lutym tego roku Sąd Rejonowy w Sosnowcu wydał decyzję odmowną o przymusowym umieszczeniu pani Wiesławy w domu pomocy społecznej.
Mimo zapewnień pani kierownik, że pomoc jej podopiecznym jest zapewniona, w trakcie realizacji reportażu dowiedzieliśmy się, że pan Andrzej stracił dach nad głową i jest zmuszony spać pod śmietnikiem. Został wyrzucony z pustostanu przez właściciela nieruchomości, po tym jak zainteresowaliśmy się jego losem.
- Takich sytuacji jest mnóstwo. Mamy takie czasy. Pan Andrzej czeka na umieszczenie w DPS. My jako pracownicy socjalni na bieżąco próbujemy rozwiązywać ich trudną sytuację – kończy Piecak-Groticka.