Pan Piotr, młody nauczyciel z Krakowa, od trzech lat musi udowadniać, że nie jest jednym człowiekiem w czterech osobach. Domaga się tego od niego ZUS. ZUS ma wątpliwości, czy on to on. W systemie komputerowym ZUS-u figuruje dwa razy: po prostu jest dwóch Piotrów D., urodzonych tego samego dnia, w tym samym miejscu. Na dodatek jego numer PESEL mają jeszcze dwie inne osoby. - ZUS twierdzi, że nie potrafi tej sprawy wyjaśnić – mówi pan Piotr. – Nie wiem, czy mam jedno czy kilka kont w ZUS-ie, nie wiem, gdzie trafiają moje składki. Urzędnicy krakowskiego ZUS-u mają z panem Piotrem utrapienie. Nachodzi ich i domaga się natychmiastowego wyjaśnienia sprawy, która zdaniem urzędników może ciągnąć się jeszcze przez wiele lat. Tego dowiedział się pan Piotr od jednej z urzędniczek. - Procedury wyjaśniające zostały rozpoczęte, ale kiedy zostaną zakończone, Bóg jeden raczy wiedzieć. Może i 20, 30 lat – usłyszał w ZUS-ie. - Pański pracodawca zgłosił kilka osób z tym samym PESEL-em i datą urodzenia. Poszedł na łatwiznę i nie chciało mu się sprawdzić poprawności danych przed ich przesłaniem do nas – wyjaśnia urzędniczka krakowskiego oddziału ZUS w dzielnicy Krowodrza. - Ale ja nie znam tych osób: gdybym z nimi pracował, to musiałbym je znać – dziwi się pan Piotr. - Nie musi pan znać – odpowiada urzędniczka. – Pana konta muszą zostać „rozcalone”, oddzielone. Został przygotowany wniosek o scalenie czy „rozcalenie”, ale jak już pana informowaliśmy wielokrotnie, na tę chwilę nie ma możliwości technicznych scalenia i „rozcalenia” kont. Co to jest scalenie i „rozcalenie”? Brzmi to tajemniczo, a ZUS nie zamierza tego wyjaśniać. Pani kierownik Inspektoratu ZUS Kraków – Krowodrza wysłał na rozmowę z panem Piotrem i reporterką „Uwagi!” swojego zastępcę, który ma zakaz rozmowy przed kamerą. Od kogo taki zakaz otrzymał? - Od siebie – wyjaśnia z rozbrajającą szczerością. - Urzędnicy stosują spychologię – mówi pan Piotr. – Jedna z pań powiedziała mi, żebym odszukał te osoby, które figurują jako ja w dokumentach ZUS-u i je przyprowadził. Wtedy będzie łatwiej ustalić, czy ja to ja, czy moje konto należy do mnie, czy do tych panów. Jak wiadomo, publiczne urzędy powołują rzeczników, których zadaniem jest udzielanie odpowiedzi na różne pytania dotyczące pracy urzędów. Nie dotyczy to jednak rzecznika krakowskiego oddziału ZUS. Dziennikarka Uwagi dostała od niego faks, w którym zakazuje rozpowszechniania swego głosu i wizerunku. Powołuje się przy tym na decyzję prezes ZUS Aleksandry Wiktorow, która kategorycznie odmawia współpracy z „Uwagą!”. Dla pana Piotra rzecznik ma trochę więcej serca i obiecuje mu wszystko wyjaśnić, byle nie przed kamerą. W końcu dyrektor oddziału ZUS w Krakowie zgadza się przyjąć ekipę „Uwagi!” w swoim gabinecie. Po czym oświadcza dziennikarce: - Zgodnie z prawem prasowym otrzymała pani nasze stanowisko. Zatem informuję panią, że nic więcej ponad to, co jest w tym stanowisku nie mam do dodania ani do skomentowania. Pan Piotr dla ZUS-u nadal egzystuje w czterech osobach, nie wiadomo, gdzie lądują jego składki: pracownicy ZUS-u nie mają czasu tego wyjaśnić, bo zajmują się walką z natrętnymi jak muchy dziennikarzami.