Wiktor i jego babcia czują się wykorzystani i oszukani. Twierdzą, że odważyli się mówić tylko dlatego, bo policja obiecała im anonimowość. Niestety, ich dane personalne są jawne. Przestępcy dowiedzieli się natychmiast, kto przyczynił się do ich aresztowania. - On się boi - mówi Grażyna Czerniawska, babcia Wiktora. – Jedną stronę głowy ma całkowicie skopaną czubkiem buta. Oni już czekali na niego w tym klubie, ktoś dał im cynk. Mówili: frajer jedzie, co kolegów sprzedał. Mało co nie doszło do tragedii. Na szczęście Wiktorowi pomogli przypadkowi przechodnie, którzy natychmiast wezwali policję. Po kilku minutach na miejscu zdarzenia pojawił się radiowóz. - Dostaliśmy zgłoszenie, że na chodniku, przy ul. Kościuszki siedzi pobity mężczyzna – mówi Mirosław Micor z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Poszkodowany twierdził, że gdy wychodził z autobusu 15 mężczyzn zaczęło go bić i kopać. Po czym udali się w kierunku ulicy Piotrkowskiej. Grupa wyrostków uciekła z miejsca zdarzenia. Policjanci zaczęli ścigać podejrzanych. Jednego z nich udało się zatrzymać. - Zatrzymano jednego z nich, ale poszkodowany stwierdził, że go nie rozpoznaje – relacjonuje Mirosław Kocor. – Mówił, że nie chce pomocy policji i pomocy lekarskiej. - Wiem, że zatrzymany przez policję chłopak, to jeden z tych, który pobił Wiktora – mówi babcia chłopaka. – Mówił mi to Wiktor, ale on się boi o tym mówić policji. Przecież on ma 17 lat. On musi normalnie żyć, musi chodzić po ulicach. Mimo to, że Wiktor stale powtarzał, że nic mu nie jest i że nie potrzebuje pomocy, policjanci wezwali pogotowie. Przybyły na miejsce lekarz po obejrzeniu obrażeń chłopaka postanowił zabrać go do szpitala. Jednak rano Wiktor uciekł. Babcia szukała wnuka przez całą noc. Nikt jej nie powiadomił o tym, że chłopak padł ofiarą bandytów. Wiktor dopiero rano wrócił do domu. - Wiktor wrócił do domu, bo bał się, że oni teraz mnie zabiją - mówi babcia. - Krzyczeli, że najpierw jego, a potem mnie. Ja nie będę cicho siedzieć. Wiktor przez kilka miesięcy bał się wychodzić z domu. Nie chodził też do szkoły, miał nauczanie indywidualne. - Odkąd zamknęli tego chłopaka, ja nie wychodzę z tego pokoju – mówi Wiktor. Po raz pierwszy pobito chłopaka trzy dni po naszej wizycie w jego domu. Wiktor po kilku miesiącach spędzonych w pokoju nie wytrzymał i postanowił wyjść z domu. Jednak po ostatnim pobiciu na przystanku autobusowym chłopak znowu przestał wychodzić z domu, boi się. Z Wiktorem i jego babcią nikt nie chce rozmawiać. Prawie co wieczór pod dom przychodzą koledzy dilera i grożą im. Pani Grażyna przestała już wzywać policję. Pisała skargi do wielu instytucji, niestety do dziś nikt jej nie pomógł. Czuje się samotna i opuszczona. - Pisma wysyłam wszędzie – mówi babcia Wiktora. – Do ministra sprawiedliwości, do ministrów. Sądy każą mi czekać. Na co? Aż mnie zabiją? W końcu kobieta otrzymała oficjalne stanowisko policji w sprawie ujawnienia danych osobowych jej i wnuka. Wojewódzki Komendant Policji stwierdził: ”Analiza materiału dowodowego zebranego w ramach postępowania wyjaśniającego nie pozwala na potwierdzenie stawianych przez panią zarzutów. Policjanci nie zlekceważyli żadnego ze zgłaszanych przez nią zdarzeń”. Przestępcy stają się coraz bardziej agresywni, tym bardziej, że rozpoczął się proces przeciwko dilerowi. Babcia i jej wnuk zeznają na jego oczach. - Na sprawę przyszło ich dziewięciu, żeby sobie nas pooglądać – mówi babcia Wiktora. – Kiedy jadę autobusem, to bluźnią na mnie. Babcia otrzymała też z więzienia dwa listy z pogróżkami, jeden trafił do akt sprawy. Wiktor ma pretensje do babci, że namówiła go do składania zeznań. - Wiktor ma do mnie ogromny żal, że zniszczyłam mu życie – żali się babcia Wiktora. – A oni zamiast pomóc, to co ze mną zrobili? Na ten temat czytaj również:Świadek koronnyŚwiadek bez ochrony Jednak dopadli świadka koronnego?